Nie będzie obowiązkowych badań dla seniorów. Zdaniem Parlamentu UE obowiązek taki byłby dyskryminujący i ograniczałby prawo do mobilności. Tymczasem seniorzy powodują coraz więcej wypadków.
Unia Europejska cały czas realizuje plan tzw. „wizji zero” – redukcji liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych do zera do 2050 roku. Jak? Między innymi przez zaostrzenie zasad dotyczących zdrowia kierowców. Temat wywołał burzę, bo na celowniku znaleźli się seniorzy. Ale zanim komuś włączy się tryb „hurr durr dyskryminują staruszków”, warto przyjrzeć się sprawie z bliska. Zwłaszcza iż diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach.
Badania obowiązkowe? Niekoniecznie
Komisja Europejska zaproponowała, by kierowcy powyżej 70. roku życia obowiązkowo przechodzili badania lekarskie co pięć lat. Inaczej ich prawo jazdy miałoby tracić ważność. Parlament Europejski nie dał się ponieść tej fali unijnego zdrowego rozsądku i zablokował ten pomysł, powołując się na zasadę niedyskryminacji i prawo do mobilności.
Ale to nie znaczy, iż temat został zamieciony pod dywan. Wręcz przeciwnie – PE zaproponował „miękką wersję” reformy. Przed wydaniem prawa jazdy w całej UE wymagane będą badania lekarskie lub samoocena stanu zdrowia. A co to znaczy w praktyce? Otóż kierowca będzie mógł wypełnić formularz, w którym sam zadeklaruje, czy widzi, słyszy i czuje się na siłach, żeby prowadzić pojazd. Brzmi rozsądnie? Może. Ale diabeł znowu… wiadomo.
Państwa członkowskie dostaną bowiem możliwość wyboru – mogą uznać samoocenę za wystarczającą albo wprowadzić obowiązek „prawdziwego” badania z minimalnym zakresem kontroli: wzrok, układ krążenia, refleks. Decyzja należy do rządów krajowych – i tu dopiero zacznie się festiwal interpretacji.
Seniorzy na celowniku: statystyka kontra rozsądek
Dlaczego temat budzi takie emocje? Bo dotyka niezwykle delikatnego obszaru: starzenia się społeczeństwa i jego umiejętności uczestnictwa w ruchu drogowym. Prognozy nie pozostawiają złudzeń – do 2050 roku niemal połowa mieszkańców UE będzie miała ponad 50 lat. Średnia długość życia rośnie, ale sprawność niekoniecznie.
W Polsce procesy demograficzne są jeszcze szybsze. Już w 2030 roku liczba seniorów gwałtownie wzrośnie. I o ile nie istnieje żaden magiczny moment, w którym powinno się przestać prowadzić, to wiek ma nieubłagany wpływ na sprawność psychofizyczną. Zmniejsza się pole widzenia, reakcje są opóźnione, trudniej ocenić odległość i pierwszeństwo na skrzyżowaniu.
Badania pokazują, iż kierowcy po 75. roku życia potrzebują aż dwa razy więcej czasu w reakcję niż osoby młodsze. A przecież na drodze różnica sekund może oznaczać różnicę między życiem a śmiercią.
Polskie realia: prawo jazdy na zawsze? Nie całkiem
Dziś w Polsce kierowcy niepodlegający zawodowym regulacjom przechodzą badania tylko raz – przy wyrabianiu prawa jazdy. Potem – jeżeli nie złamią przepisów – nikt ich nie pyta o zdrowie. A iż zdarza się złamać? No cóż – w 2024 roku kierowcy powyżej 60. roku życia spowodowali prawie 3900 wypadków, w których zginęło 339 osób, a ponad 4300 zostało rannych. Rowerzyści-seniorzy byli zresztą w swojej kategorii wiekowej liderami w tej niechlubnej statystyce.
Czy to znaczy, iż wszyscy starsi kierowcy powinni natychmiast zostać odsunięci od kierownicy? Nie. Ale może warto – jak sugeruje ITS – pomyśleć o systemowych rozwiązaniach, które pozwolą ocenić, kto faktycznie stanowi zagrożenie, a kto po prostu ma siwe włosy, ale refleks jak kot.
Psychotesty dla wszystkich? Może nie aż tak, ale…
Specjaliści od bezpieczeństwa ruchu drogowego przekonują, iż psychotesty mają sens – nie tylko jako narzędzie selekcji, ale też jako forma autorefleksji. Taki test to nie wyrok, a raczej lustro, w którym kierowca może zobaczyć swoje ograniczenia i dostosować do nich sposób jazdy: unikać nocnych tras, zwolnić, odpuścić zatłoczone arterie.
A może choćby – i to już pomysł z kategorii rewolucji – kierować na takie badania nie tylko seniorów, ale również osoby z zaburzeniami poznawczymi, chorobami przewlekłymi czy po prostu z grup ryzyka.
Kto przetrwa, ten dojedzie – czyli o elastyczności systemu
Zamiast jednej granicy wieku i automatycznego odebrania uprawnień, może lepszym rozwiązaniem byłby system oceny umiejętności prowadzenia pojazdu, niezależny od wieku, ale oparty na obiektywnych przesłankach. Bo to, iż ktoś ma 75 lat, nie znaczy jeszcze, iż jeździ gorzej od 45-latka z migreną, apatią i problemami z cukrem.
Reforma unijna daje narzędzia – teraz wszystko zależy od tego, jak państwa członkowskie je wykorzystają. jeżeli podejdą do tematu mądrze, bez histerii i bez ślepej wiary w daty z dowodu osobistego, może faktycznie uda się zbliżyć do tej słynnej „wizji zero”. A jeżeli nie – cóż, znów ktoś będzie zaskoczony, iż starość przyszła szybciej niż zmiana przepisów.