Wszystko się ułoży…

twojacena.pl 3 dni temu

Samochód pędził przez nocne miasto. W środku siedzieli mężczyzna i kobieta. Z zewnątrz mogło się wydawać, iż małżeństwo śpieszy do domu, do pozostawionych tam dzieci.

– Możesz jechać szybciej? – nerwowo poprosiła kobieta.

– To niebezpieczne. Miasto tylko wydaje się puste. Kiedy w końcu mu powiesz o nas? Jak długo będziemy się spotykać w tajemnicy, bać się odkrycia? Dlaczego zwlekasz? Powiedz mu, będzie łatwiej dla wszystkich – powiedział mężczyzna.

– Łatwiej? Komu? Nam może, ale co z Marzenką? Ona kocha ojca. A on ją. Co się z nimi stanie, gdy się dowiedzą? To okrutne – broniła się kobieta.

– A oszukiwanie go od miesięcy nie jest okrutne? Myślisz, iż niczego się nie domyśla? Mam dość dzielenia cię z nim. Chcesz, żebym sam mu powiedział, po męsku?

– Nie rób tego, proszę. Ja to zrobię. Daj mi czas. – Kobieta złapała dłoń kierowcy i mocno ścisnęła. – Też cię bardzo kocham. Tylko mnie nie poganiaj. Obiecuję, iż niedługo porozmawiam z mężem.

Mężczyzna odwrócił twarz, spotkał jej wzrok i pocałował ją.

Zza zakrętu wyskoczył czarny terenówka, niosąc śmierć. Krzyk kobiety zginął w huku i zgrzycie metalu…

***

Melodia telefonu przebiła się przez sen. Przez chwilę Krzysztof wisiał między jawą a marzeniem, aż w końcu otworzył oczy.

Asia zadzwoniła wieczorem i powiedziała, iż się spóźni. Przyjaciółka ma problemy, nie może jej zostawić samej. Obiecała wszystko wyjaśnić później. Nie zdążył zapytać – jaka przyjaciółka, jakie problemy? Mógłby zadzwonić do znajomych żony, których numery miał w telefonie, ale uznał to za upokarzające.

Podejrzewał, iż dzieje się coś złego, od dwóch miesięcy. Za często Asi nie było w domu wieczorami, choćby w weekendy wyrywała się gdzieś pod byle pretekstem. Nagle pojawiło się mnóstwo przyjaciółek, które ciągle potrzebowały jej pomocy.

Sięgnął po telefon na nocnej szafce. Nieznany numer. Serce ścisnęło się od złego przeczucia.

– Słucham – odezwał się ochrypłym głosem.

– Kapitan Nowak. Czy rozmawiam z mężem Joanny Nowickiej?

– Tak.

– Pani żona była uczestniczką wypadku… Przewieziono ją do szpitala miejskiego w ciężkim stanie…

– Żyje? – zapytał drżącym głosem Krzysztof.

– Tak, ale…

– Tato, to mama? – W drzwiach stała dziesięcioletnia Marzena, patrząc na ojca przestraszonym wzrokiem.

Krzysztof przełknął ślinę.

– Nie… Mama jest w szpitalu. Miała wypadek.

– Nie żyje?

– Nie, co ty. Żyje – pospieszył się.

– Ale spytałeś… Tato – Marzena rzuciła mu się na szyję, ściskając tak mocno, iż nie mógł złapać tchu – jedźmy do niej. Boję się.

Oderwał jej ręce i posadził obok siebie.

– Nie, szpital jest zamknięty. Rano pojedziemy. A teraz spać. Co mama powie, jak zobaczy nas niewyspanych? – Krzysztof wymusił uśmiech.

Marzena skinęła głową i wyszła. On też się położył. Za oknem wschodził już świt. Spojrzał na zegarek w telefonie przed odebraniem – była pół do trzeciej.

Musiał się uspokoić. Przycisnął dłoń do klatki piersiowej. Serce waliło jak młot.

Rano pojechali do szpitala. Zostawił Marzenę na korytarzu i wszedł do gabinetu lekarza.

– Pan jest mężem? – zapytał doktor w jego wieku.

– Tak. Co z moją żoną?

– Operowaliśmy ją. Poważny uraz głowy, liczne złamania… Jest w śpiączce.

– Jak w ogóle trafiła tu? Nie prowadzi samochodu.

Lekarz rozłożył ręce.

– Wiem tylko, iż samochód, którym jechała pani żona, zderzył się z terenówką. Obaj kierowcy zginęli na miejscu. Pani żonie się udało. Nie będę ukrywał – jej stan jest krytyczny. Robimy, co możemy. Organizm młody, ma szansę.

– Mogę ją zobaczyć? Jestem z córką.

– Niech pan zdecyduje. Pani żona wygląda… nie najlepiej. Ale obecność bliskich czasem czyni cuda. Chodźmy – lekarz wskazał drzwi.

– Kto był z nią w samochodzie? – spytał Krzysztof, idąc korytarzem.

– To już pytajcie na policji. Proszę tylko krótko, jest nieprzytomna. – Lekarz otworzył drzwi sali.

Krzysztof nie poznał Asi. Głowa w bandaKrzysztof wziął głęboki oddech, złapał dłoń żony i pomyślał, iż czas leczy choćby najgłębsze rany, jeżeli tylko oboje będą tego chcieli.

Idź do oryginalnego materiału