Sunia nie przeżyła… weterynarz nie odbierał telefonu

reporter-ntr.pl 23 godzin temu

Dużo emocji towarzyszy dramatycznej sprawie dot. potrącenia owczarka niemieckiego w Siedlcu. Wypadek został opisany przez Zwierzoluby Łęczyca. Prozwierzęca organizacja krytykuje lekarza weterynarii, który – jak czytamy we wpisie na facebooku – nie odbierał telefonu przez kilka godzin. W tym czasie potrącony owczarek konał w męczarniach.

„Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, w przypadku zdarzenia drogowego to lekarz weterynarii, który ma podpisaną umowę z gminą, ma obowiązek udzielenia pomocy zwierzęciu.

Na miejscu świadkowie wraz z Policją podejmowali przez wiele godzin próby kontaktu zarówno z lekarzem wyznaczonym przez gminę, jak i z innymi klinikami. Niestety, w weekendy w małych miejscowościach dostęp do pomocy weterynaryjnej bywa bardzo utrudniony” – można przeczytać w informacji udostępnionej przez Zwierzoluby Łęczyca.

„Trzeba też zaznaczyć, iż był to duży pies, w ogromnym stresie i bólu, więc nie można było przewidzieć jego reakcji – przenoszenie czy transportowanie na własną rękę mogło skończyć się dodatkowym cierpieniem zwierzęcia albo choćby pogryzieniem osób, które chciały pomóc.

Najważniejsze, iż pies nie został pozostawiony sam sobie – dzięki obecności świadków i Policji był zabezpieczony i miał przy sobie osoby, które towarzyszyły mu do końca”.

Jak można przeczytać, lekarz weterynarii, z którym gmina ma podpisaną umowę, nie odbierał telefonu od dyżurnego Policji. Próby kontaktu trwały ponad 4 godziny!

„Po wielu telefonach i prośbach o pomoc – dopiero weterynarz z Kutna okazał serce i profesjonalizm, przyjeżdżając na miejsce. Nie wiemy, kim był sprawca potrącenia – odjechał z miejsca zdarzenia. Gdyby nie dwie cudowne kobiety, które zostały przy psiaku do końca, sunia konałaby w samotności i wielkich męczarniach. To właśnie one dały jej obecność i odrobinę ciepła w ostatnich godzinach życia”…

fot. facebook/Zwierzoluby Łęczyca

Idź do oryginalnego materiału