Prawo jazdy do odebrania bez wykroczenia? Nowe przepisy budzą niepokój kierowców. Na polskich drogach wciąż obowiązują surowe reguły, ale to, co właśnie zaczyna się dziać poza nimi, może zaskoczyć choćby najbardziej przestrzegających przepisów kierowców. Od kilku miesięcy pojawiają się sygnały, iż prawo jazdy można stracić… bez udziału w żadnym zdarzeniu drogowym.

Fot. Warszawa w Pigułce
Bez mandatu, bez kolizji, bez interwencji patrolu drogowego. Wystarczy decyzja urzędnicza – często oparta na przepisach, które do tej pory pozostawały w cieniu.
Mechanizm, choć legalny, dla wielu może brzmieć jak absurd. Chodzi o sytuacje, w których dokumenty wydane przez urząd – na przykład orzeczenia lekarskie, administracyjne decyzje lub dane z rejestrów – podważają ważność lub legalność prawa jazdy. Przykład? Niezłożenie na czas zaświadczenia o stanie zdrowia może skutkować automatycznym cofnięciem uprawnień. Bez ostrzeżenia.
Eksperci biją na alarm: prawo jazdy to dziś więcej niż tylko dokument
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, w niektórych przypadkach starosta może wszcząć procedurę administracyjną z urzędu – czyli bez udziału sądu – jeżeli uzna, iż istnieją przesłanki do cofnięcia uprawnień. Co ważne, nie musi chodzić o jazdę po alkoholu czy zbyt szybką jazdę. Wystarczy stwierdzony brak umiejętności prowadzenia pojazdu, wykryty na przykład podczas rutynowego badania lekarskiego.
Prawnicy podkreślają, iż to radykalna zmiana w podejściu do kierowców. Dokument przestaje być „bezpieczny” w rękach tych, którzy nigdy nie złamali przepisów. Staje się zależny od wielu czynników – również takich, o których obywatel może nie zostać poinformowany na czas.
Społeczne reakcje – między paniką a oburzeniem
W mediach społecznościowych pojawiły się już liczne relacje osób, które twierdzą, iż utraciły uprawnienia nieświadomie. Niektórym cofnięto dokument po błędzie administracyjnym, innym – po pomyłkowym wpisie do rejestru kierowców. W Internecie zawrzało: jedni domagają się reformy, inni alarmują, iż prawo staje się nieprzewidywalne.
Szczególny niepokój budzi fakt, iż kierowca nie zawsze dowiaduje się o utracie uprawnień od razu. Zdarza się, iż informację przekazuje dopiero funkcjonariusz podczas kontroli drogowej. Wówczas jazda staje się przestępstwem z art. 180a Kodeksu karnego – niezależnie od tego, czy kierowca wiedział o cofnięciu uprawnień, czy nie.
Czy to początek nowego porządku?
Wielu ekspertów prognozuje, iż liczba przypadków cofnięcia prawa jazdy z powodów pozadrogowych będzie rosła. Rosną też wątpliwości: czy takie działanie jest proporcjonalne, sprawiedliwe, zgodne z konstytucyjnym prawem do obrony?
Ministerstwo Infrastruktury nie komentuje pojedynczych przypadków, ale zapowiada przegląd przepisów dotyczących nadzoru nad kierowcami. Tymczasem każdy, kto posiada prawo jazdy, powinien – jak radzą prawnicy – regularnie monitorować swoje dane w Centralnej Ewidencji Kierowców i dbać o aktualność dokumentacji medycznej.
Czy Polska rzeczywiście zmierza w stronę modelu, w którym prawo jazdy staje się przywilejem, a nie prawem? Czy wystarczy jeden urzędniczy podpis, by kierowca został pieszym – bez winy, bez szansy na obronę? Odpowiedź dopiero przed nami, ale już teraz jasne jest jedno: dokument, który kiedyś wystarczało mieć w portfelu, dziś trzeba również stale kontrolować.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl