Prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące pirata drogowego, który po Warszawie pędził z prędkością grubo ponad 300 kilometrów na godzinę.
Po koniec czerwca w internecie pojawiło się nagranie, na którym widać jak kierowca jadąc trasą S-79 w Warszawie nagrywa jak pędzi z prędkością blisko 400 kilometrów na godzinę. Policjanci ustalili tożsamość kierowcy, okazał się nim 33-latek, który został zatrzymany i miał odpowiadać za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym.
Dzisiaj portal RMF24.pl poinformował, iż śledztwo zostało umorzone, ponieważ, prokurator uznał, iż „nie doszło do konkretnego, bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, natomiast doszło tylko do potencjalnego niebezpieczeństwa”.
Znaczna prędkość, z jaką poruszał się podejrzany, nie stanowi znamienia czynu zabronionego z art. 174 par. 1 Kodeksu karnego, czyli wspomnianego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
Co teraz? Policja musi złożyć do sądu wniosek o ukaranie za popełnione wykroczenie.
W trakcie śledztwa ustalono, iż samochód nie jechał z prędkością blisko 400 km/h, w pojeździe była specjalna nakładka, która symulowała taką prędkość.
Rzecznik podkreślił też, iż “na pewno doszło do dużego, kilkukrotnego przekroczenia prędkości, a w postanowieniu o umorzeniu wskazana została prędkość nie mniejsza niż 350 km/h”.