Zapewne macie wiele wspaniałych wspomnień wielkanocnych? I te dobre wspomnienia należy pieczołowicie przechowywać, często je wywoływać z pamięci. Z pamięcią to tak jak z kondycją fizyczną – trzeba jej używać. Ale w sposób wybiórczy – pamiętać tylko to co dobre. No chyba, że: jeszcze nie rozliczyliśmy się ze złem, które as w przeszłości spotkało.
Mam koleżankę, której mąż odmaszerował właśnie w Wielkanoc z butelką wina pod pachą na jakąś południową popijawkę do jakichś nowo ochrzczonych. ‘Easter brunch’ to nazwali. A ją i dzieci po prostu zostawił przy nakrytym do Wielkanocnego Śniadania stole. Po prostu zakomunikował, iż musi wyjść, bo obiecał innym. I poszedł. Jak w siną dal i tyle go widzieli. I kto chciałby jeszcze mieć cokolwiek do czynienia z taką kanalią? Ona też nie chciała, ale przez lata nie mogła wyjść z bólu zostawienia jej i dzieci w Wielkanoc. I to człowiek, który przysięgał jej przed Bogiem…To się po prostu w głowie nie mieściło.
W końcu i ja nie wytrzymałam i spróbowałam ją z tego bólu wyrwać. Wcześniej przygotowałam plan. Przede wszystkim uzmysłowienia jej tego kim ten facet już wcześniej był – bo przecież nie stał się kanalią w Wielkanoc, tylko był już takim złym człowiekiem od jakiegoś czasu, no może nie całkiem złym, tylko częściowo, ale z czasem to zło się w nim coraz bardziej rozlewało, jak alkohol, którego używał coraz więcej. Ot, takie tam popijanie? Nie sądzę. Ot, takie tam popijanie też się rozlewa jak zaraza. Każdy człowiek chory na alkoholizm zaczynał, od takiego tam sobie popijania. Mój plan polegał na próbie ukazania jej, iż już długo przed tym haniebnym zachowaniem, ten jej na całe szczęście były już mąż był… niegodziwcem zaniedbującym ją, dzieci, dom. Chodziło o to, żeby sama do tego doszła.
Ale jak powiedziałam, nie o nawrócenie łajdaka mi chodziło, a o pomoc w uzyskaniu spokoju wielkanocnego mojej koleżanki. Wielkanoc jest czasem nadziei i wiary, tolerancji, przebaczenia i dzielenia się tym co mamy. Jest to święto na wskroś radosne i takie powinno być, i tak powinny te dni być pamiętane.
Niestety, tak jak przypuszczałam, moja koleżanka żyła w kłamstwie, choćby zestarzała się w tym kłamstwie. Zatrzymała się tuż po ślubie, gdzie wszystko było różowe i usiane kwieciem. Tak bardzo chciała ten obraz utrzymać, iż nie zauważyła rys na szkle: a to mąż zapomniał o jej urodzinach, a to nie zamówił obiadu rocznicowego w parafii na 10-tą rocznicę ślubu (niby nie było miejsc?), a to w ostatniej chwili nie mógł z nią i dziećmi pojechać na cottage (niby ciężko pracował, także w weekendy). Sama wybierała sobie drogę ciągłego usprawiedliwiania i ciągłego zaprzeczania, bo to pozwalało jej w kłamstwie tkwić. Ale ocaliła choć odrobinę prawdy, na tyle, żeby ją wyszeptać do siebie i stanąć w swojej obronie – wtedy gdy w Wielkanoc została porzucona na rzecz popijawy Easter Brunch. To iż jej małżeństwo było fikcją, nie znaczy, iż jej życie było fikcją. Widocznie tak było zapisane w górze, i po to żeby się ocknęła potrzebny był potężny wstrząs. Inaczej mogłaby żyć w fikcji do dziś.
Wielkanoc – czas refleksji o Wielkiej Nadziei dla wszystkich, którą obdarza nas Chrystus Zmartwychwstały.
[email protected], 9 kwietnia, 2025