W połowie kwietnia LOT zabrał pierwszych pasażerów z Lotniska Chopina w Warszawie na Islandię. Debiut nowej trasy odbył się z odpowiednim rozmachem, a fakt uruchomienia tej trasy wywołał duże poruszenie. Polacy uwielbiają bowiem ten kierunek. Teraz jednak o nowym połączeniu głośno jest nie z powodu dużego zainteresowania, a pasażera na gapę, którego przyłapano na gorącym uczynku.
Pasażer na gapę w LOT. Chciał polecieć z Islandii do Warszawy
O zdarzeniu, które miało miejsce w kwietniu, poinformował teraz Money.pl. Z informacji, do których dotarli dziennikarze, wynika, iż na pokładzie samolotu lecącego z Keflawiku do Warszawy było o jednego pasażera za dużo. Informację tę potwierdził także LOT.
Jak doszło do tego, iż na pokładzie samolotu znalazł się pasażer na gapę? Okazuje się, iż podobnie jak w wielu innych tego typu przypadkach zawinił człowiek. Podczas wchodzenia na pokład, kiedy to skanowane są bilety, obsługa zweryfikowała najpewniej nazwisko z biletu z tym w dokumencie i trasę. To się zgadzało. Problemem był jednak przewoźnik, bo pasażer miał lecieć z kimś innym.
"Informujemy, iż incydent podczas boardingu rejsu z Keflawiku do Warszawy związany był z błędem po stronie obsługi naziemnej. W jego wyniku na pokład samolotu dostał się pasażer posiadający kartę pokładową wydaną przez innego przewoźnika. Błąd został zauważony, a pasażer opuścił pokład" – przekazało serwisowi Money.pl biuro prasowe PLL LOT.
Przeszukanie luku bagażowego w LOT. Każdy musiał wskazać swoją walizkę
Na usunięciu nieproszonego gościa z samolotu zamieszanie się nie zakończyło. Z powodu ryzyka pozostawienia niebezpiecznego przedmiotu na pokładzie, konieczne było sprawdzenie samolotu. Oczywiście biorąc pod uwagę liczne kontrole na lotnisku, szanse na stworzenie zagrożenia były niewielkie, ale jest to element procedur bezpieczeństwa.
Jak przekazał LOT, każdy z pasażerów musiał wskazać załodze, który bagaż podręczny należy do nich. W ten sposób udało się gwałtownie zweryfikować, czy podróżny nie zostawił czego na pokładzie. Kiedy proces ten zakończył się sukcesem, maszyna mogła bezpiecznie wystartować i ruszyć w drogę do Warszawy.
Money.pl przypomniał, iż to nie pierwsza taka sytuacja na pokładzie LOT-u. Na początku roku do bliźniaczej sytuacji doszło na lotnisku w Atenach. Wówczas również na pokład samolotu wszedł pasażer na gapę, a po jego wyprowadzeniu podróżni musieli wskazać swoje bagaże.