Zawiozłam teściową na dworzec, a oni mówią, iż nic nie potrafię robić: ani prowadzić samochodu, ani gotować

przytulnosc.pl 5 godzin temu

Mam na imię Małgorzata. Jestem mężatką, ale na razie nie mamy dzieci.

Rodzice mojego męża mają troje dzieci: córkę i dwóch synów. Mój mąż, Marek, jest najmłodszy w rodzinie. Kiedy wzięliśmy ślub, jego rodzice byli już od wielu lat na emeryturze. Bardzo dbają o kontakty z rodziną i znajomymi, ale największą uwagę poświęcają oczywiście Markowi – przecież to ich najmłodszy syn.

Mimo iż Marek jest dorosłym, samodzielnym mężczyzną, jego rodzice przez cały czas próbują go kontrolować. Nieustannie wypytują go o nasze życie, dopytują o relacje między nami i dają mu rady, co powinien robić w różnych sytuacjach.

Moje stosunki z teściami od samego początku nie układały się najlepiej. Zanim wzięliśmy ślub, przez pewien czas żyliśmy w konkubinacie. Wszystko było w porządku, ale moja przyszła teściowa uparcie próbowała zeswatać Marka z Karoliną – młodą kobietą mieszkającą w sąsiedztwie. Uważała ją za idealną partnerkę dla swojego syna. Bardzo mnie to bolało, bo było oczywiste, iż rodzice męża mnie nie akceptują.

Po naszym ślubie nic się nie zmieniło.

Pewnego dnia teściowie przyjechali do nas w odwiedziny i zostali na cały tydzień. Było to dla mnie bardzo stresujące doświadczenie. Po tygodniu postanowili wrócić do domu, a iż mąż był w pracy, poprosił mnie, bym ich zawiozła na dworzec. Oczywiście się zgodziłam, choć odległość była dość spora – ponad 30 kilometrów.

Po drodze wydarzyła się nieprzewidziana sytuacja – niemal doszło do wypadku. Musiałam gwałtownie wykonać manewr, ale na szczęście uniknęliśmy kolizji. Wtedy teść powiedział:

– Niczego nie potrafisz zrobić dobrze! Gotujesz okropnie, a i samochodu prowadzić nie umiesz!

Poczułam się strasznie dotknięta.

Na to teściowa zaczęła znów wychwalać Karolinę, mówiąc, iż od dziesięciu lat świetnie prowadzi samochód i z pewnością nie popełniłaby takiego błędu. Zaczęli mnie z nią porównywać, oczywiście na moją niekorzyść.

Nie wytrzymałam. Zatrzymałam samochód na pustkowiu, otworzyłam drzwi i kazałam im wysiąść. Wyjęłam ich walizki i powiedziałam:

– Dzwońcie do Karoliny! Niech to ona zawiezie was na dworzec bezpiecznie i bez żadnych problemów!

Nie wiem, czy postąpiłam adekwatnie, ale nie zamierzam dłużej tolerować takiego braku szacunku wobec siebie!

Idź do oryginalnego materiału