Czy wyprzedzanie może być aż tak złe? Czy zaoszczędzenie tych pięciu, czy dziesięciu sekund poprzez wyprzedzenie jednego kierowcy jest ważniejsze, niż zdrowie i życie? Podejrzewam, iż większość z was odpowiedziałaby na te pytanie dokładnie w ten sam sposób. Przecież zaoszczędzenie tych dziesięciu sekund na trasie kompletnie nic nie da, jeżeli nie przejedziesz w jednym kawałku kolejnego skrzyżowania.
Nie do końca potrafię zrozumieć co się tutaj wydarzyło. Mamy do czynienia z kierowcą Mercedesa, któremu najwyraźniej bardzo się spieszy. Próbuje wyprzedzić wszędzie, gdzie się tylko da. Problem w tym, iż ani na prawym, ani na lewym pasie nie ma miejsca na wyprzedzanie. I tak lawiruje. Prawy las, lewy, środek drogi. Kierowca szuka, próbuje, ale niestety, nic nie wychodzi. Aż do momentu, w którym pojazdy dojeżdżają do większego skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Co robi wtedy nasz as?
Kierowca Mercedesa widzi, iż wolny jest pas do skrętu w lewo. Nie zastanawia się choćby chwili. Wyskakuje zza ciężarówki i wyprzedza ją tymże pasem do skrętu w lewo. Zapominając w tym wszystkim chyba o tym, iż przecież wjeżdża na skrzyżowanie. Na skrzyżowanie, na którym obowiązuje sygnalizacja świetlna. I na tej sygnalizacji świetlnej w danym momencie wyświetla się światło czerwone, które zabrania wjazdu na skrzyżowanie. Nie rozumiem absurdu całej tej sytuacji.
Mamy czerwone światło. Zamiast przyspieszać, wyprzedzając ciężarówkę na pasie do skrętu w lewo… kierowca Mercedesa powinien zwalniać, aby w ogóle nie wjechać na to skrzyżowanie. Po chwili co prawda pojawia się również światło żółte informujące o tym, iż można przygotować się do jazdy a w konsekwencji również światło zielone. Natomiast w momencie, w którym światło zmieniło się na zielone, Mercedes od dawna znajdował się już na skrzyżowaniu. I na jego nieszczęście… znajdowały się tam też inne samochody.
Wyprzedzanie ważniejsze niż życie?
Kierowca takim manewrem chciał zaoszczędzić pewnie jakieś pięć, czy dziesięć sekund. W konsekwencji wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i po chwili doszło do dosyć mocnego zderzenia. Po chwili widzimy trzy samochody stojące w poprzek drogi, porozrzucane części, urwany zderzak itd. A gdzie jest sprawca całego zdarzenia? Tutaj dochodzimy do kolejnego, bardzo interesującego wątku. Można bowiem wywnioskować, iż sprawca w Mercedesie chciał uciec z miejsca zdarzenia.
Skąd takie podejrzenia? A no stąd, iż Mercedes zaparkowany jest o wiele, wiele dalej, niż wszystkie inne auta. Kierowca samochodu z kamerką musiał przejechać kilkadziesiąt, może i paręset metrów… i dopiero tam, o wiele dalej, stał Mercedes. A stał prawdopodobnie wyłącznie dlatego, że… miał urwane koło. Gdyby nie ten jednak dosyć poważny defekt, można się spodziewać, iż Mercedes byłby już w zupełnie innym miejscu. No cóż – tym razem się nie udało. Znów karma wróciła za szybko.
Kierowca w całym swoim nieszczęściu i tak może mówić… o szczęściu. Przecież wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle mógł się dla niego zakończyć o wiele gorzej. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby przez skrzyżowanie przejeżdżała jakaś ciężarówka i gdyby jechała trochę szybciej. Wtedy nie skończyłoby się na urwanym kole. Z samochodu pewnie zbyt wiele by nie zostało. A kierowca raczej nie chodziłby sobie wokół auta i nie rozmawiał przez telefon. W tym momencie mógłby prawdopodobnie czekać już na przyjazd karetki pogotowia…