

- Kilka dni temu opisaliśmy w Onecie sytuację, kiedy przez blisko godzinę służby nie interweniowały w związku z leżącą w tramwaju kobietą, a dyspozytor numeru 112 nie chciał przyjąć zgłoszenia od innej pasażerki
- Nasi czytelnicy zareagowali na ten artykuł, przysyłając opisy innych bulwersujących sytuacji w komunikacji miejskiej, których byli świadkami. Przedstawiamy je poniżej
- Kierowca autobusu miejskiego z Warszawy relacjonuje, jak ludzie przechodzili obojętnie obok leżącego na przystanku mężczyzny, a służby zareagowały dopiero na jego wezwanie
- Zaś pasażerka tramwaju w Krakowie widziała, jak motornicza zatrzymała pojazd między przystankami i kazała wysiadać bezdomnemu, a kiedy inny pasażer wyrzucił go na torowisko, zamknęła drzwi i po prostu odjechała
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
W piątek opisaliśmy w Onecie historię ok. 50-letniej kobiety, przez blisko godzinę leżącej na podłodze tramwaju, który w tym czasie przejechał przez kilka dzielnic Warszawy. Z relacji pani Marty, która nas o tym powiadomiła, wynikało, iż inni pasażerowie udawali, iż jej nie widzą. Odsuwali się od niej, bo czuć od niej było alkohol. Nikt jednak nie sprawdził, czy czy nie potrzebuje pomocy. Tymczasem na każdym zakręcie rzucało ją na boki i turlała się po tramwaju.
Nie wszystko poszło tak, jak powinno
Pani Marta powiadomiła motorniczego. Ten stwierdził, iż już 40 minut wcześniej wezwał służby i nic się do tej pory nie wydarzyło. Nasza czytelniczka próbowała zgłosić sprawę na numer alarmowy 112, ale bez skutku. Dyspozytor stwierdził, iż nie będzie dublował interwencji, choć nie sprawdził, czy została zarejestrowana. Po około godzinie leżąca kobieta została zabrana przez patrol straży miejskiej i zawieziona do izby wytrzeźwień. Na szczęście nic się jej nie stało.
Spółka Tramwaje Warszawskie przyznała, iż nie wszystko poszło, tak, jak powinno. — Motorniczy tramwaju linii 15 nie pozostał obojętny w tej nietypowej sytuacji, zaopiekował się pasażerką na pętli i samodzielnie podjął działania, które w naszej ocenie nie były jednak w pełni adekwatne do zdarzenia. Powinien skontaktować się z Centralą Ruchu. Wtedy tramwaj pozostałby na pętli do czasu przyjazdu służb – przekazał nam Witold Urbanowicz, rzecznik spółki.
Na niewłaściwe działania dyspozytora numeru 112 zwróciło też uwagę Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Olsztynie, do którego dodzwoniła się pani Marta. „Choć jego intencją było uniknięcie dublowania interwencji, zgodnie z procedurami operator powinien mimo wszystko przyjąć zgłoszenie i przekazać je do weryfikacji odpowiednim służbom” – ocenił przedstawiciel CPR.
Po naszym tekście zgłosiło się do nas kilka osób, które opisało inne kontrowersyjne historie z komunikacji miejskiej, których były świadkiem. W tych przypadkach również wszystko poszło nie tak, jak powinno. Poniżej przedstawiamy dwa takie przypadki.
Kierowca autobusu: jest straszna znieczulica
Pierwszą z tych sytuacji opisał nam kierowca autobusu miejskiego z Warszawy. Prosi o zachowanie anonimowości.
„Kończąc pracę około godz. 5.23 po nocnej zmianie na linii N41 w piątek rano, 4 kwietnia br., zauważyłem bezdomnego leżącego na ziemi pod ławką na przystanku autobusowym Metro Młociny 04. Rano z tego przystanku odjeżdża bardzo wielu pasażerów. Zatrzymałem autobus tak, aby nie utrudniać życia innym kierowcom, porozumiałem się z Centralą Ruchu MZA poprzez radio i wezwaliśmy straż miejską oraz ja sam, poprzez nr alarmowy 112, wezwałem pogotowie ratunkowe do mężczyzny wiek 45-50” – relacjonuje kierowca.
„Ów człowiek wyznał, iż jest bezdomny, ma problemy z oddychaniem, boli go kończyna oraz ma na imię Piotrek. Ewidentnie widać było, iż jest kontaktowy, prosi o pomoc, ale pasażerowie na sam widok takiego człowieka omijają go z daleka. Jest straszna znieczulica, ale niestety, kiedy podchodzi się i ich budzi w środkach komunikacji miejskiej, to oni sami często wyzywają, rzucają się z rękami do bicia oraz są bardzo niemili. Być może taka postawa bezdomnych osób powoduje, iż nikt rano nie chce usłyszeć nieprzyjemnych słów pod swoim adresem” – zastanawia się nasz czytelnik.
Ten przypadek był jednak inny. „Albo może mężczyzna zrozumiał, iż czas oprzytomnieć. Ja sam zastanawiam się, jak to jest, iż leży mężczyzna na ziemi, jedzie patrol policji lub straży miejskiej i nie zatrzymują się sami z siebie i nie sprawdzają, co jest grane. Przecież płacimy podatki, a służby ewentualnie reagują, jak im się to wskaże palcem. Tłumaczenie służb, iż trzeba pisać potem raport, oni chcą iść o czasie do domu itd., jest w mojej ocenie strasznie słabe i smutne. Na ziemi może jutro leżeć mama jednego z nich — czego nie życzę — i też nie będzie reakcji nikogo. W smutnych czasach żyjemy” – podsumowuje kierowca autobusu.
Wyrzucił bezdomnego na torowisko. Motornicza zamknęła drzwi i ruszyła dalej
Druga opisana przez naszą czytelniczkę sytuacją miała miejsce kilka dni temu w Krakowie. „Chcę na to zwrócić uwagę tylko dlatego, iż sprawa dotyczy osoby, która sama się nie obroni, nikogo nie obchodzi oraz dlatego, iż należy napiętnować rosnącą znieczulicę w naszym kraju” – pisze pani Sylwia, która w zeszłym tygodniu podróżowała tramwajem linii 13 w kierunku Bieżanowa w Krakowie.
„Tramwaj ruszył z przystanku Bieżanowska, po czym już za przystankiem nagle zatrzymał się. Z kabiny wysiadła motornicza, która zaczęła krzyczeć na pasażera siedzącego na pojedynczym miejscu: ty mądry jesteś? Wysiadaj w tej chwili!. Mężczyzna ten nie awanturował się, nikogo nie obrażał, siedział po prostu na siedzeniu przy drzwiach. Ale podejrzewam, iż z uwagi na to, iż to osoba bezdomna z chorobą alkoholową, to pewnie naciskał dzwonek na barierce przy drzwiach. Mężczyzna ten nie zareagował na słowa motorniczej, ale coś wymamrotał, żeby dała spokój czy coś w tym sensie. Zresztą nie miał za bardzo siły wstać” – relacjonuje nasza czytelniczka.
„Motornicza natychmiast wróciła do kabiny, chyba by zadzwonić po służby. W tym momencie jeden z pasażerów, który stał blisko, chwycił za rękę tego bezdomnego, przewrócił go na ziemię, a następnie, ciągnąc go po tramwaju za rękę, wyrzucił go z tramwaju pomiędzy torowisko a bardzo ruchliwą ulicę Wielicką. Ten bezdomny leżał tam i nie podnosił się. Gdyby się podniósł, to albo wpadłby prosto pod auto, albo tramwaj obciąłby mu nogi” – dodaje.
Jak opisuje nasza czytelniczka, motornicza nie sprawdzając, czy mu się coś nie stało i nie patrząc na to, iż doprowadziła do niebezpiecznej sytuacji poza przystankiem, zamknęła drzwi tramwaju i ruszyła dalej.
„Mogła przecież żądać opuszczenia pojazdu na następnym przystanku i wypuścić mężczyznę w miejscu bezpiecznym. Tymczasem został on potraktowany jak rzecz, jak śmieć. To zachowanie oburzyło wielu pasażerów, a jedna z pasażerek zadzwoniła przy mnie na policję, prosząc o interwencję i zabezpieczenie tego człowieka, który został na ulicy. Trzeba zabierać głos w takich sytuacjach także za tych, którzy z powodu swojego nieszczęśliwego życia są wykluczeni ze społeczeństwa i odmawia się im chociaż namiastki szacunku” – podsumowuje pani Sylwia.