Dziś ekstradycja Łukasza Ż. do Polski. Informację już w zeszłym tygodniu, jako pierwsza przekazała reporterka Polsat News, Beata Glinkowska, co potwierdziła później prokuratura. Niemcy mają wydać stronie polskiej podejrzanego o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w południe.
Tragedia na Trasie Łazienkowskiej. Ekstradycja Łukasza Ż.
Na piątek zaplanowano czynności z udziałem mężczyzny. Jak podają śledczy, Ż. zostanie przesłuchany i usłyszy zarzuty.
Łukasz Ż. zbiegł do Niemiec tuż po tym, jak miał spowodować śmiertelny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Trzy dni po tragedii, 18 września, 27-latek był już za naszą zachodnią granicą, ale wolnością nie cieszył się zbyt długo.
Dzień po wyjeździe z Polski mężczyznę zatrzymano w Lubece w ramach procedury europejskiego nakazu aresztowania (ENA). Wówczas rozpoczęła się procedura wydania podejrzanego polskim organom ścigania. Oprócz niego, do aresztu trafiły też osoby podejrzane o pomocnictwo.
Tragedia na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Ż. jest w Polsce
Po przekazaniu 27-latka na granicy polsko-niemieckiej naszym służbom, został on przewieziony do aresztu śledczego w Warszawie.
W piątek odbędą się liczne czynności z udziałem Łukasza Ż. Najpierw zostanie on przesłuchany, a później usłyszy zarzuty m.in. spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia.
ZOBACZ: Śmiertelny wypadek na autostradzie A4. Samochód wbił się w ciężarówkę
Tego dnia podjęta ma zostać też decyzja dotycząca zastosowania dalszego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu.
Tragedia na Trasie Łazienkowskiej. Zginął 37-letni mężczyzna
Do dramatycznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło w nocy z 14 na 15 września. Rozpędzony volkswagen, za kierownicą którego najprawdopodobniej siedział Łukasz Ż., wjechał z impetem w samochód, którym podróżowało małżeństwo z dwójką dzieci.
W wyniku zdarzenia śmierć poniósł 37-letni mężczyzna siedzący w fotelu pasażera. Jego żona oraz dzieci trafili natomiast do szpitala z poważnymi obrażeniami. Według ustaleń, Ż. nie tylko nie udzielił poszkodowanym pomocy, ale także powstrzymywał inne osoby, które chciały ratować rannych. Później miał wykonać serię telefonów do bliskich mu osób.
ZOBACZ: Poważny wypadek pod Krakowem. Bus wjechał w bariery
Jak się okazało, Łukasz Ż. już wcześniej miał liczne zatargi z prawem i ma bogatą kartotekę. W przeszłości wielokrotnie karano go m.in. za oszustwo i przestępstwa narkotykowe, a także jazdę pod wpływem alkoholu i kierowanie bez uprawnień. Ostatni wyrok w jego sprawie zapadł 23 lipca i nie zdążył się jeszcze uprawomocnić.