Było deszczowe sobotnie poranek, gdy Jakub Nowak wszedł do cichej kawiarenki na ulicy Marszałkowskiej ze swoją czteroletnią córeczką, Zosią. Na zewnątrz chlapało, a delikatny stukot kropel o szyby pasował do ciszy w głowie Jakuba.
Kiedyś był człowiekiem pełnym śmiechu i radości. Jako innowator w branży IT, przed trzydziestką został milionerem. Miał wszystko sukces, szacunek, a przede wszystkim miłość. Jego żona, Martyna, była sercem jego świata. Jej śmiech wypełniał ich dom, a jej dobroć łagodziła najtrudniejsze dni. Ale dwa lata temu wypadek samochodowy zabrał ją na zawsze. W jednej chwili świat Jakuba stracił kolory.
Od tamtej pory był cichy. Nie zimny tylko zdystansowany. Jedyne, co go trzymało przy życiu, była mała dziewczynka obok niego.
Zosia była jak żywy obraz matki miękkie kasztanowe loki, jasne piwne oczy i ten sam sposób przechylania głowy, gdy była ciekawa. Nie rozumiała jeszcze w pełni, co straciła, ale w swój dziecięcy sposób pomagała Jakubowi przejść przez żałobę.
Gdy zajęli miejsce przy oknie, Jakub machinalnie sięgnął po menu. Naprzeciwko Zosia nuciła cichutko, bujając nogami nad podłogą.
Nagle umilkła.
Tatusiu powiedziała cicho, ale pewnie. Ta kelnerka wygląda zupełnie jak mama.
Jakub mrugnął, niepewny, czy dobrze usłyszał.
Co powiedziałaś, kochanie?
Wskazała palcem w głąb kawiarni. Tamta. O, tam.
Jakub odwrócił głowę.
I prawie przestał oddychać.
Kilka stolików dalej stała kobieta identyczna jak Martyna.
Wpatrywał się w nią. Te same ciepłe, głęboko osadzone oczy. Ten sam delikatny podbródek. Ten sam uroczy dołek, który pojawiał się tylko przy prawdziwym uśmiechu.
Na moment kawiarnia zniknęła. Hałas ucichł. Słyszał tylko własne serce, łomoczące w uszach.
To niemożliwe.
Martyna nie żyła. On sam identyfikował jej ciało. Organizował pogrzeb. Pogrzebał ją.
Ale ta kobieta
Odwróciła się, spotkała jego wzrok i zastygła.
W tej sekundzie ich oczy się złączyły. Jej uśmiech zbladł. Widać było, jak wstrzymuje oddech. Potem, bez słowa, odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni.
Jakub siedział jak sparaliżowany.
To musiał być przypadek. Sobowtór. Ale instynkt krzyczał co innego.
Zostań tu, Zosiu powiedział cicho, wstając.
Dziewczynka skinęła głową, choć jej oczy były pełne pytań.
Jakub szybkim krokiem przemierzył kawiarnię, nie odrywając wzroku od drzwi, za którymi zniknęła kobieta. Gdy już sięgał po klamkę, zastąpił mu drogę pracownik.
Proszę pana, tylko dla personelu.
Muszę porozmawiać z jedną z państwa kelnerek. Tą z czarnym kucykiem i beżową bluzką. Proszę. To pilne.
Pracownik zawahał się. Poczeka pan tutaj.
Minuty wlekły się niemiłosiernie.
W końcu drzwi się otworzyły.
Wyszła powoli, już bez uśmiechu. Z bliska podobieństwo było jeszcze bardziej uderzające. Nie tylko twarz sposób, w jaki stała, przechylenie głowy, ta blizna nad brwiami.
Mogę pomóc? zapytała.
Głos miała nieco inny może głębszy ale jej oczy To były oczy Martyny.
Przepraszam wyjąkał Jakub. Wygląda pani jak ktoś, kogo znałem.
Skinęła głową z grzecznym, zamkniętym uśmiechem. Czasem mi to mówią.
Nie zna pani przypadkiem Martyny Nowak?
Dostrzegł drgnienie. Ledwo zauważalne. Ale było. Jej oczy się zamgliły.
Nie odparła szybko. Przykro mi.
Jakub wyciągnął wizytówkę. Gdyby coś pani przyszło do głowy
Ale nie wzięła jej. Miłego dnia, proszę pana.
Odwróciła się i odeszła.
Ale Jakub zauważył drżenie jej dłoni. I to, jak przygryzła wargę zupełnie jak Martyna, gdy była zdenerwowana.
Tej nocy nie spał.
Zamiast tego siedział przy łóżku Zosi, obserwując, jak jej mała pierś unosi się i opada w spokojnym rytmie, podczas gdy jego umysł wirował w chaosie.
Czy Martyna mogła wciąż żyć?
Jeśli nie, dlaczego ta kobieta tak zareagowała?
Następnego ranka wynajął detektywa.
Potrzebuję wszystkiego, co da się znaleźć o kobiecie imieniem Anna. Pracuje w kawiarni na Marszałkowskiej. Nie znam nazwiska. Ale wygląda dokładnie jak moja żona która miała nie żyć.
Trzy dni później detektyw zadzwonił.
Jakubie powiedział. Przygotuj się.
Serce Jakuba zamarło. Co się stało?
Sprawdziłem nagrania z kamer po wypadku. Twoja żona nie prowadziła. Za kierownicą był ktoś inny. A Martyna była wpisana jako pasażerka, ale uwaga jej ciała nigdy oficjalnie nie potwierdzono. Założono, iż to ona, bo miał