Spacer w chmurach
Z szarego nieba mżył drobny deszcz. Kacper uniósł twarz ku górze, a skóra natychmiast pokryła się wodną mgiełką. Głęboko wciągnął wilgotne powietrze, rozkoszując się jego świeżością.
Za jego plecami z metalicznym zgrzytem zatrzasnęły się więzienne bramy. Poprawił pasek sportowej torby przewieszonej przez ramię i szybkim krokiem ruszył wzdłuż wysokiego, ceglanego muru…
***
Dwa i pół roku wcześniej
Kacper prowadził samochód przez miasto, próbując stłumić w sobie gniew i irytację. Gdzie się podziała miłość? Dlaczego on i jego żona przestali się rozumieć? Na fotelu pasażera porzucony telefon zawibrował, wygrywając melodię dzwonka.
Nagle zamilkł.
— Tak lepiej — warknął przez zęby Kacper.
Lecz zanim dojechał do następnego światła, telefon znów się odezwał.
— Czego jeszcze chcesz? — spytał zirytowany, sięgając po komórkę.
— Kasieńku, nie mogę tak dalej. Uciekłeś, nie dokończyliśmy rozmowy…
Irenka mówiła i mówiła, kontynuując kłótnię rozpoczętą w domu. Jej słowa wwiercały się w mózg, utrudniając skupienie na drodze. Kacper miał ochotę krzyknąć: „Zamknij się!”.
— Dlaczego milczysz? — podniosła głos żona.
— Wiem, co chcesz ode mnie usłyszeć. Zgadzam się. Lepiej się rozejść, niż dalej się dręczyć. — Wdepnął hamulec w podłogę, ledwie unikając przejazdu na czerwonym świetle. Telefon wyślizgnął mu się z dłoni, ale na szczęście zdążył go złapać.
— Tatusiu… — w słuchawce rozległ się płaczliwy głos córki. — Nie zostawiaj nas, tatusiu!
— Co ty, Martuś? Nie odchodzę, nie płacz. niedługo wrócę do domu…
Z tyłu rozległ się ostry klakson.
— Jadę, już jadę! — rzucił niecierpliwemu kierowcy.
Dodał gazu i odrzucił telefon, ledwie rzucając okiem na fotel pasażera. W tej samej chwili auto najechało na niewidzialną przeszkodę, a uderzenie samochodu z tyłu wyrzuciło je do przodu. Pas bezpieczeństwa wpił się w klatkę piersiową, gdy Kacper uderzył w kierownicę.
— Cholera! — zaklął i wyskoczył z auta.
Na mokrym od deszczu asfalcie, tuż przed maską jego samochodu, leżała twarzą w dół nastoletnia dziewczyna…
— Wezwijcie karetkę! — krzyknął do zgromadzonego na chodniku tłumu, sam pochylając się nad nieprzytomną.
Tak skończyło się jego dawne życie — pełne pracy, rodziny, córki…
Kacper dostał dwa lata więzienia. Uznał, iż to łagodny wyrok. Gdyby ktoś potrącił jego Martę, zabiłby kierowcę własnymi rękami.
Żona natychmiast wniosła pozew o rozwód, pół roku później wyszła za mąż i wyjechała z córką do innego miasta. Teraz rozumiał, iż miała kochanka na długo przed wypadkiem. To właśnie było powodem ich ciągłych kłótni.
***
Kacper
Wszedł na czwarte piętro i zadzwonił do własnych drzwi, wiedząc, iż nikt go nie oczekuje. Potem nacisnął guzik u sąsiadki.
— Kacper?! Wróciłeś? — starsza kobieta załamała ręce. — Twoi wyjechali, wiesz?
— Wiem. Zostawili klucze od mieszkania?
— Tak, oczywiście, zaraz przyniosę. — Kobieta powłóczyła nogami w stronę pokoju, by po chwili wrócić z pękiem kluczy. — Proszę. Zaglądaj, jeżeli coś będzie potrzebne.
Mieszkanie powitało go przytłaczającą ciszą. W pokoju dziecięcym na kanapie siedział pluszowy miś, zapomniany przez Martę. Kacper przycisnął go do twarzy, wdychając znajomy zapach córki, tłumiąc jęk.
Długo moczył się w wannie, po czym położył się spać. Wydawało mu się, iż przespał dobę, ale budzik wskazywał wpół do siódmej wieczorem, gdy się obudził. Strasznie był głodny.
Z zaświadczeniem o wyroku nikt nie chciał go zatrudnić. W końcu znalazł pracę jako magazynier w pobliskiej piekarni. Na początek wystarczy.
Dawniej przeglądał filmy, wiadomości, pisał ze znajomymi. Gdyby miał komputer, mógłby spróbować zarabiać online. Ale laptopa zabrała żona.
Kacper nieźle zarabiał, odkładał oszczędności. Samochód ciągle pochłaniał pieniądze, a Irenka strofowała go za zbędne wydatki. Nie wiedziała o jego „skarbonce”. Przeszukał kryjówkę i uśmiechnął się, znajdując pieniądze na miejscu. To było rozwiązanie. Następnego dnia kupił tani laptop.
Teraz po pracy siadał przed ekranem. Przeglądał wiadomości, oferty pracy, zaglądał do mediów społecznościowych. Gdy znalazł profil Marty, omal nie podskoczył z radości. Wpatrywał się w jej zdjęcia, zdumiony, jak bardzo dorosła.
Nie pisał. Nie wiedział, jak zareaguje była żona. Mógł tylko zaszkodzić, a wtedy odcięłaby córkę od niego. Ale codziennie sprawdzał jej profil, śledząc życie Marty. Kiedyś napisze i poprosi o spotkanie. Ale nie teraz.
Pewnego dnia przyszło mu do głowy, by odnaleźć tę dziewczynę, którą potrącił. Wtedy miała piętnaście lat. Śledztwo, proces, dwa lata więzienia… Teraz musi mieć osiemnaście. Jej imienia nigdy nie zapomniał, ale twarz pamiętał niewyraźnie. Gdy przewracano ją na nosze, była cała w błocie. Czy poznałby ją teraz?
Wpisał jej dane w wyszukiwarkę i zaczął przeglądać profile. Jedna twarz wydała mu się znajoma. Dziewczyna się uśmiechała, ale jej oczy były surowe i poważne. Profil miał ograniczony dostęp.
Kacper napisał do niej i wysłał zaproszenie do znajomych. Skłamał, iż przypomina mu córkę, którą żona zabrała daleko i nie pozwala mu się z nią widywać. Co innego mógł napisać trzydziestodwuletni mężczyzna do osiemnastolatki?
Musiał znaleźć punkty wspólne. Wymyślił, iż długo leżał w szpitalu po wypadku, nie mógł chodzić. Naliczył tyle kłamstw, by ją zainteresować. Pisał jako „Tomek” z nowego konta, wrzucając kilka starych zdjęć. A nuż rodzice kontrolują jej znajomych?
Czekał niecierpliwie. OdpowiedziałaNastępnego ranka, gdy tylko wstał, zadzwonił telefon — to była Marta, która wreszcie odpowiedziała na jego wiadomość, a w jej głosie zabrzmiało coś, co od dawna w nim nie gościło: nadzieja.