"Tomuś w aucie" - tak informowała przyczepiona naklejka do tylnej szyby naszego rodzinnego auta. Pamiętam, iż kupiłam ją jako jedną z tych pierwszych rzeczy do wyprawki dla malucha. Z ręką na sercu muszę się jednak teraz przyznać do błędu. Taka naklejka nie spowoduje, iż nagle wszyscy na drogach zaczną uważać i jeździć wolniej, bo przecież na sąsiednim pasie jedzie rodzina z maluchem. To też nie pomoże w razie wypadku, bo ratownicy medyczni mają swoje procedury i nie zmienią ich ze względu na to, co znajdą na szybie. Warto mieć świadomość, iż pozostawienie takiej naklejki, może być bardzo niebezpieczne w skutkach.
REKLAMA
Zobacz wideo Bosak: Jeździłem bez fotelika na tylnej kanapie malucha i żyję
Naklejka na tylnej szybie auta? "Duże ułatwienie dla porywacza"
Naklejka "dziecko w aucie", która jeszcze dodatkowo jest wyposażona w imię, to doskonałe źródło informacji dla potencjalnego porywacza albo złodzieja. Oczywiście mówimy tu o dość skrajnym przypadku, jednak historia pokazuje, iż i takie się zdarzają. Porwania dzieci nie są opowieściami oderwanymi od rzeczywistości i jak mówi stare polskie porzekadło, "lepiej dmuchać na zimne, niż się na gorącym sparzyć".
Zatem osoba, która będzie chciała zrobić krzywdę dziecku, może w łatwy sposób zdobyć jego zaufanie, bo z naklejki przyczepionej do auta, poznała już jego imię. To sposób na przełamanie tzw. bariery komunikacyjnej, kiedy to właśnie podczas chwilowej nieuwagi rodzica, obcy podchodzi do dziecka i zwraca się do niego bezpośrednio po imieniu.
Naklejka na aucie a policyjne statystyki
Jak podają statystyki, każdego roku w Polsce dochodzi do ponad 180 zaginięć dzieci, a takie naklejki mogą być w tym bardzo pomocne. "Naklejka z imieniem dziecka stanowi duże ułatwienie dla porywaczy. Przestępca, znając imię dziecka, jest w stanie łatwiej nawiązać kontakt z maluchem. Zgodnie z opinią specjalistów, kilkuletnie dziecko nie potrafi prawidłowo rozpoznać różnicy między znajomym a nieznajomym" – podaje auto-swiat.pl. Fundacja Itaka w ramach profilaktyczno-edukacyjnego projektu o nazwie: "Opiekuj się dzieckiem", wymienia trzy ważne kroki, których warto nauczyć dzieci, aby w kontakcie z nieznajomymi potrafiły:
powiedzieć "nie" i w razie potrzeby głośno krzyczeć;
gwałtownie od nich odejść, a najlepiej uciec biegiem;
poprosić o pomoc innych dorosłych.
Nie wiem, jaki wiek jest dla innych rodziców odpowiedni, by poruszać te tematy z dzieckiem, ale ja uczę od dawna swojego trzyletniego synka, by nie tylko nie rozmawiał z obcymi, ale także nie oddalał się od rodziców ani nie przyjmował żadnych prezentów od obcych.
Są też entuzjaści takich naklejek. Ich argument: bezpieczeństwo
Kupując naklejkę, która miała informować innych, iż w aucie znajduje się dziecko, kierowałam się jego bezpieczeństwem. To był dla mnie priorytet i jak się okazuje, dałam się zwieźć. Taka informacja miała być przecież kluczowa w czasie groźnego wypadku. Służby ratunkowe, które dotarłyby na miejsce, po szybkich oględzinach, wiedziałyby od razu, iż w samochodzie jechało dziecko, co mogłoby być pomocne w szybszym odszukaniu malucha. Jednak prawda jest taka, iż ratownicy mają swoje wytyczne i informacja z naklejki nie jest dla nich żadnym wyznacznikiem.
Podobnie sprawa wygląda z kierowcami. "Inni prowadzący pojazdy na drodze mają być bardziej cierpliwi wobec powolnej lub nieco niefrasobliwej jazdy samochodu z dzieckiem" – argumentują to entuzjaści tego typu pomysłów, cytowani przez portal auto-swiat.pl. Jednak kto, jadąc autem, zwraca uwagę na to, jaka naklejka jest naklejona na mijanym właśnie samochodzie? I czy napis "dziecko w aucie" ma dla nich jakieś znaczenie?