Podczas jazdy samochodem mój pies wpatrywał się we mnie i głośno szczekał, aż w końcu zrozumiałem, iż patrzy na coś zupełnie innego – i przerażającego

polregion.pl 1 dzień temu

Dzisiaj miałam dziwne doświadczenie podczas jazdy samochodem. Moja suka wpatrywała się we mnie uważnie i głośno szczekała, aż w końcu zrozumiałam, iż patrzy na coś innego czegoś przerażającego.

Poranek był spokojny. Odpaliłam silnik, sprawdziłam lusterka i spojrzałam na moją złocistą piękność siedzącą na przednim siedzeniu. Zosia zawsze uwielbiała przejażdżki zwykle siedziała cicho, patrząc przez okno, czasem kładąc głowę na moich kolanach. Posłuszna, mądra, nigdy nie sprawiała problemów.

„W drogę, Zosiu?” uśmiechnęłam się, ruszając.

Zamiast odwrócić się do okna, zaczęła wpatrywać się we mnie. Po kilku minutach jej spojrzenie stało się intensywne, niemal przenikliwe. Siedziała z lekko przechyloną głową, jakby próbowała mi coś przekazać.

„Co jest, kotku?” zaśmiałam się nerwowo. „Zapomniałam kierunkowskazu?”

W odpowiedzi zaszczekała nie cicho, ale głośno i uparcie, jakby się ze mną kłóciła.

„Uspokój się, Zosia” powiedziałam, spoglądając na drogę. „O co ci chodzi?”

Ale nie przestawała. Szczekanie stało się coraz głośniejsze, bardziej natarczywe. Zaczęłam się irytować. Zwykle w samochodzie była taka spokojna, a teraz? Jakby coś ją niepokoiło.

„Jesteś głodna? A może śpiąca?” próbowałam zgadnąć.

Zosia zignorowała moje słowa. Wysunęła się do przodu, nie odrywając ode mnie wzroku. W jej oczach było coś, co sprawiło, iż zrobiło mi się nieswojo.

„Zaczynasz mnie straszyć” szepnęłam, jedną ręką na kierownicy, drugą delikatnie głaszcząc jej pysk.

Wtedy to zauważyłam. Jej wzrok nie był skierowany na mnie Patrzyła na coś innego, coś przerażającego. Gwałtownie zatrzymałam samochód i zobaczyłam

Ostrożnie wróciłam do kierownicy, ale niepokój nie ustępował. Zosia wciąż siedziała nieruchomo, raz wpatrując się we mnie, raz rzucając szybkie spojrzenia w dół, w okolice pedałów.

„Coś tam jest?” mimowolnie spojrzałam w dół, choć kilka widziałam z mojego miejsca.

Znowu zaszczekała głośno, a potem spojrzała na drogę przed nami, jakby nalegała, żebym coś zrobiła. Nigdy wcześniej nie była tak natarczywa.

„Dobrze, dobrze” mruknęłam i zjechałam na pobocze.

Po zatrzymaniu wyszłam i otworzyłam maskę, ale na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Zajrzałam pod auto tam, pod przednim kołem, na asfalt sączyła się mętna ciecz.

„Płyn hamulcowy” wyszeptałam.

Przyklękłam, dotknęłam palcem kropli zapach potwierdził moje obawy. Jeden z przewodów hamulcowych był naderwany, a płyn wyciekał na drogę. Przeszły mnie ciarki gdybym jechała dalej, zwłaszcza na autostradzie, hamulce mogłyby całkowicie zawieść.

Podniosłam wzrok na Zosię. Siedziała na siedzeniu, wychylając się lekko w moją stronę, i obserwowała mnie spokojnie, ale uważnie.

„Jesteś dziś moim aniołem stróżem, prawda?” powiedziałam, głaszcząc ją po głowie.

I dopiero wtedy zrozumiałam, iż to dziwne szczekanie i spojrzenie nie były kaprysem po prostu ratowała nam życie.

Idź do oryginalnego materiału