Chaz Mostert po raz kolejny udowodnił, dlaczego uchodzi za jednego z najbardziej lubianych kierowców w australijskiej serii Supercars. Choć najważniejszy wyścig sezonu – Bathurst 1000 – zakończył dla niego rozczarowująco wcześnie, to nie zabrakło mu dystansu – zamiast zamykać się w garażu, Australijczyk po prostu… poszedł z kibicami na piwo.
Marzenia Mosterta o trzecim zwycięstwie w legendarnym wyścigu prysły po 58. z 161 okrążeń, gdy silnik jego Forda Mustanga odmówił posłuszeństwa na Conrod Straight. Kierowca zdołał zjechać na pobocze, po czym wysiadł z auta i przeszedł przez ogrodzenie w stronę posesji położonej po wewnętrznej stronie toru – miejsca znanego z hucznych imprez podczas weekendu Bathurst.
Na powitanie czekał tam Shane Robinson, lokalny gospodarz i stały bywalec wyścigu na Mount Panorama. Chwilę później Mostert trzymał już w dłoni zimne piwo, uśmiechał się do zdjęć i rozmawiał z fanami. Scena błyskawicznie obiegła media społecznościowe i rozładowała napięcie w garażu Walkinshaw Andretti United.
„Rozczarowujące, bo Chaz miał naprawdę szybki samochód, a Fabian też wykonał świetną robotę” – przyznał współwłaściciel zespołu Ryan Walkinshaw. „Nie tak chcieliśmy zakończyć dzień, ale Chaz jest teraz na górze, pije piwo z kibicami i wygląda na szczęśliwszego niż przez cały weekend. Nie wiem, czy uda się go ściągnąć z powrotem przed końcem wyścigu”.
Mostert ostatecznie wrócił do garażu, by kibicować załodze numer 2 – Ryanowi Woodowi i Jaydenowi Ojedzie. Choć jego dzień na torze zakończył się przedwcześnie, zachował typowy dla siebie luz.
„Miałem tu swoje wzloty i upadki, dziś Bathurst po prostu mnie nie wybrało. Wypiłem więc piwo i mam nadzieję, iż góra odwdzięczy się w przyszłym roku” – powiedział Mostert z uśmiechem.
Bo czy może być coś bardziej „bathurstowego” niż kierowca, który po awarii samochodu siada z kibicami przy puszce piwa?
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.