- W sprawie śledztwa dotyczącego wypadku b. premier Beaty Szydło uznano, iż zachodzi konieczność rozpatrzenia zachowania prokuratorów pod kątem odpowiedzialności karnej
- Kierowca samochodu, który osiem lat temu zderzył się z limuzyną audi, którym poruszała się premier Beata Szydło, przyznaje, iż nie spodziewał się takiej decyzji, ale przyjął ją z wielkim zadowoleniem
- — Po części czuję ulgę, iż prokuratura podjęła taką decyzję, ale jestem też trochę przerażony, iż znowu będę musiał do tego wracać — przyznaje
- Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu
Prokuratura Krajowa zaprezentowała we wtorek częściowy raport z audytu postępowań z okresu rządów Zjednoczonej Prawicy z lat 2016-2023. Prokuratorzy odnieśli się m.in. do wypadku byłej premier Beaty Szydło.
W sprawie śledztwa dotyczącego wypadku b. premier Beaty Szydło uznano, iż zachodzi konieczność rozpatrzenia zachowania prokuratorów pod kątem odpowiedzialności karnej.
Miejsce wypadku samochodowej kolumny rządowej z udziałem premier Beaty Szydło, Oświęcim, 10.02.201
Nowe śledztwo w sprawie głośnego wypadku premier Szydło. „Jestem w szoku”
Kierowca samochodu, który osiem lat temu zderzył się z limuzyną audi, którym poruszała się premier Beata Szydło, przyznaje, iż nie spodziewał się takiej decyzji, ale przyjął ją z wielkim zadowoleniem.
— Potwierdziło się to, co powtarzałem przez te wszystkie lata: w badaniu tej sprawy doszło do szeregu nieprawidłowości. Trzeba było poczekać aż osiem lat, by ktoś się tym zajął i je zbadał. Dobrze się stało — uważa.
Sebastian Kościelnik nie ukrywa jednak, iż dla niego to ciągle niezamknięta sprawa.
— Jestem w szoku, iż prokuratura przeanalizowała wszystkie postępowania od samego początku. Razem z moim pełnomocnikiem adw. Pociejem zgłaszaliśmy szereg zastrzeżeń, które nigdy nie były uwzględniane. W końcu ktoś się tym zajmie na poważnie, rzetelnie i zgodnie z literą prawa — dodaje.
— Po części czuję ulgę, iż prokuratura podjęła taką decyzję, ale jestem też trochę przerażony, iż znowu będę musiał do tego wracać — przyznaje.
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, iż tę sprawę trzeba zbadać od samego początku.
— Prokuratura w trakcie postępowania popełniała wiele błędów. Można wskazać szereg uchybień, które przez lata zgłaszaliśmy. Dla prokuratora, który prowadził tę sprawę, nie miały one żadnego znaczenia — mówi Kościelnik.
Głośny wypadek premier Szydło. Będzie nowe śledztwo w sprawie
— Zbadaliśmy cztery postępowania: wątek główny związany z samym wypadkiem. Ponadto były jeszcze trzy kolejne postępowania, które dotyczyły m.in. uszkodzenia płyt z monitoringu i te dotyczące odmowy wszczęcia związanej z wyłączonymi materiałami przez sąd w zakresie pociągnięcia do odpowiedzialności innych osób — a dokładnie funkcjonariuszy BOR-u — zapowiedziała we wtorek prokurator Katarzyna Kwiatkowska.
— To postępowanie było od początku wyłącznie ukierunkowane na bardzo młodego człowieka Sebastiana Kościelnika. Od początku wykluczany był udział funkcjonariuszy BOR — wskazała.
Prokurator Rafał Babiński, który prowadził postępowanie w wsprawie wypadku premier Szydło
W raporcie wskazano na szereg nieprawidłowości w prowadzonym w tej sprawie śledztwie, m.in. na naciski na prokuratorów referentów.
„W niniejszej sprawie wobec ustalonych prokuratorów referentów, bezpośredni, wewnętrzny jak i zwierzchni nadzór służbowy byłych Prokuratorów Regionalnego i Okręgowego w Krakowie sprawowany był opresyjnie, tj. przy jawnym, ciągłym naruszaniu zasady niezależności prokuratorskiej. Ujawniona praktyka nacisków wywieranych przez kierownika jednostki skutecznie pozbawiała prokuratorów referentów jakiejkolwiek autonomii w zakresie podejmowanych decyzji, co — jak wynika z analizy wskazanych spraw — przekładało się na działania bezprawne, skutkujące łamaniem podstawowych praw stron ustalonych postępowań” — zaznaczono.
„W wyniku dokonanej analizy uznano, iż zachodzi konieczność rozpatrzenia zachowania prokuratorów pod kątem odpowiedzialności karnej” — czytamy w raporcie.
Wypadek Beaty Szydło
Do wypadku doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu. To właśnie wtedy kierujący fiatem, Sebastian Kościelnik, zamierzał skręcić z ul. Powstańców Śląskich w ul. Orzeszkowej. Na jego drodze znalazła się jednak kolumna składająca się z trzech limuzyn, która wiozła ówczesną premier Szydło, która, jak co weekend, jechała do swojego domu w Brzeszczach.
Pierwsze z aut minęło Kościelnika, jednak drugiego pojazdu kierowca fiata już nie zauważył. I tak opancerzone Audi A8, w którym znajdowała się premier, po uderzeniu wpadło na drzewo. W wypadku ucierpiała Szydło oraz jej adiutant, oficer BOR.