Igły i żyletki w cukierkach na Halloween. Są nowe informacje ws. śledztwa prokuratury

wiadomosci.gazeta.pl 6 dni temu
Zdjęcie: Fot. Unsplash


W ubiegłym roku głośno było o niebezpiecznych przedmiotach, jakie znalazły się w słodyczach zebranych przez dzieci na Halloween. Gnieźnieńska prokuratura poinformowała co dalej ze śledztwem w tej sprawie.
Co się dzieje: Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie umorzyła śledztwo w sprawie niebezpiecznych przedmiotów znalezionych w cukierkach zebranych przez dzieci podczas Halloween w ubiegłym roku - poinformowało RMF FM. Jak dowiedział się reporter rozgłośni, śledczy nie byli w stanie ustalić sprawców mimo wyczerpania źródeł dowodowych.


REKLAMA


Śledztwo prokuratury: W trakcie dochodzenia przesłuchane zostały dzieci oraz ich rodzice, a także osoby, które rozdawały tego wieczoru słodycze. "Ustalono tożsamość wszystkich osób z obszaru objętego zabawą, słodycze przebadano pod kątem daktyloskopii oraz powołany został biegły z zakresu medycyny sądowej" - poinformowała rozgłośnia. Pomimo wszystkich podjętych działań nie udało się jednoznacznie ustalić, kto stał za narażeniem dzieci na niebezpieczeństwo. Jednocześnie podkreślono, iż policja przez cały czas jest zainteresowana tą sprawą.


Zobacz wideo Co Polacy sądzą o Halloween? Tradycja czy przesada?


Decyzja nie jest prawomocna: Osoby, które zostały pokrzywdzone w październikowym zdarzeniu, mogą złożyć zażalenie, które zostanie rozpatrzone przez sąd. Wówczas postępowanie może zostać wznowione.
Jakie jest tło: Podczas ubiegłorocznego Halloween w kilku miejscowościach w kraju doszło do niebezpiecznego incydentu. W cukierkach zebranych przez dzieci odnaleziono ostre przedmioty. W mieście Kościan (woj. wielkopolskie) do cukierków ktoś włożył szpilki, a w Lipach Wielkich (woj. lubuskie) chłopiec w jednym z otrzymanych cukierków znalazł gwoździa. W Gnieźnie (woj. wielkopolskie) z kolei 11-letni chłopiec w cukierku znalazł wbitą igłę.
Przeczytaj także: "8-letnia dziewczynka potrącona przed szkołą. Śmigłowiec LPR w akcji". Źródła: RMF FM, Gazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału