Idą na kurs, a potem słyszą: "Nie trzymaj tak tego drążka, później chłopakowi potrzymasz"

kobieta.gazeta.pl 3 tygodni temu
Każdy, kto chce uzyskać prawo jazdy, musi spędzić z instruktorem minimum 30 godzin zegarowych. Sam na sam w samochodzie. W tym czasie nierzadko dochodzi do nadużyć. "Tyle godzin, a ty wciąż jeździsz jak baba, i to bez zaspokojenia" - usłyszała Kamila.
W Polsce zarejestrowanych jest kilka tysięcy Ośrodków Szkolenia Kierowców. To właśnie tam zgłaszają się przyszli kierowcy, by odbyć kurs i przygotować się do egzaminu na prawo jazdy. Magda miała 30 lat, kiedy zdecydowała się na ten krok. Do OSK poszła głównie z myślą o przyszłości. Wiedziała, iż kiedy w rodzinie pojawi się dziecko, jazda samochodem znacznie ułatwi jej życie i da niezależność. - Na początku choćby byłam podekscytowana. Wiem, iż niektóre moje koleżanki paraliżował strach przed jazdą. Ja tego nie miałam. Poszłam na kurs "na luzie", z ciekawością i otwartością na naukę, ale entuzjazm zniknął już po pierwszych dwóch godzinach z instruktorem - mówi.


REKLAMA


Zobacz wideo Czy w Azji Express Wiktor Dyduła znalazł przyjaciół? "Od początku była jazda" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


"Kursantki rozpoznaję po kolanach"
Gdy tylko wsiadła do samochodu, instruktor zażartował: "W tej szkole pani może czuć się bezpiecznie. Jesteśmy nudni, choćby nikogo nie molestujemy". Zapaliła jej się czerwona lampka. Wcześniej choćby nie myślała, iż to może być problem. Potem takich "niewinnych" komentarzy pojawiło się więcej. - Kurs zaczęłam w lutym, więc na początku ubierałam się w luźne bluzy i dresy, więc nie było żadnych uwag na temat mojego wyglądu. Ale już wtedy wytrzymanie dwóch godzin z instruktorem, to była udręka. Słyszałam teksty w stylu: "No widzi pani, teraz to kobiety choćby zdają egzaminy. Ba! Niektóre zostają instruktorkami. Dobre czasy dla kobiet. Ich faceci mogą tylko siedzieć przed telewizorem i pić piwo" - opowiada.


Wiedziała, iż instruktor jest "starej daty" i zagryzała wargi. Ale latem zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie. - Pamiętam, jak któregoś dnia przyszłam na jazdy w krótkich spodenkach. Pan ewidentnie bardziej był zainteresowany moimi nogami niż drogą. Na powitanie już krzyknął: "No! Ja swoje kursantki rozpoznaję po kolanach" i złapał mnie za kolano. Zamurowało mnie - wspomina. Gdy powiedziała, iż nie życzy sobie takich uwag, zaczął być opryskliwy.
- To była najgorsza jazda w moim życiu. Zaczął na mnie krzyczeć, a to za gwałtownie zmieniam bieg, a to za wolno. Kiedy próbowałam sama to zrobić, wyrywał mi drążek z ręki i sam nim szarpał. W pewnym momencie zaczęłam obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Byłam tak zdenerwowana, iż powiedziałam, iż muszę zjechać na parking. A kiedy to zrobiłam, po prostu się rozpłakałam - opowiada.
Jak dodaje, instruktor nie spodziewał się takiej reakcji i ostatecznie ją przeprosił. Do końca drogi nie odezwał się ani słowem. - Myślałam, iż na tym się zakończy, ale niestety tak nie było. To była już końcówka jazd i lada moment miałam podejść do egzaminu wewnętrznego. Żeby to zrobić, instruktor musiał uznać, iż jestem gotowa. Na kolejnym spotkaniu usłyszałam, iż nie jestem. Powiedział, iż bez jazd doszkalających mnie nie dopuści. Tym sposobem szkoła naciągnęła mnie na kolejne cztery spotkania, czyli 1000 zł - mówi.


Jak dodaje, dziś na pewno zgłosiłaby ten incydent. - Wtedy miałam dużo na głowie, nie chciałam się awanturować. Po prostu robiłam swoje i czekałam, aż ten koszmar się skończy. Ale na każdą jazdę szłam ze ściskiem w brzuchu - podkreśla. Zarówno egzamin teoretyczny, jak i praktyczny zdała za pierwszym razem.
"Jeździsz jak baba i to bez zaspokojenia"
Historii takich jak historia Magdy, jest więcej. Instruktor Ewy regularnie nawiązywał do seksu, komentując jej jazdę. Uwaga, która najbardziej zapadła jej w pamięć, to: "Nie trzymaj tak tego drążka, później chłopakowi potrzymasz". Ola jeszcze przed wybraniem szkoły jazdy, wiedziała, na które musi uważać. - W mojej miejscowości rodzinnej było choćby kilka oficjalnych oskarżeń o molestowanie kursantek. Moja siostra zmieniła szkołę, bo zachowanie instruktora przekroczyło granice - najpierw seksistowskie komentarze, a podczas jednej z jazd zaczął ją obmacywać. Ja gdy robiłam research, która szkoła jest okej, to okazało się, iż we wszystkich jest co najmniej jeden pan, na którego zachowania skarżyły się kursantki. Wybrałam przez to starszego, bardzo spokojnego pana, ale niezbyt zaangażowanego w szkolenie. Cały czas wisiał na telefonie ze swoją mamą podczas jazd - dodaje.
I chociaż pojawia się coraz więcej kobiet instruktorek i choćby szkoły jazdy dedykowane kobietom, nie jest to gwarancją braku seksistowskich uwag. - Moja siostra, Kamila, miała kiedyś taką, dość dziwną sytuację. Na kursie miała usłyszeć "tyle już godzin, a ty jeździsz jak baba i to bez zaspokojenia!". I to od kobiety! - opowiada Agata. Jak dodaje, jej siostra to twarda babka i nie pozwoliłaby sobie wejść na głowę. - Przywróciła instruktorkę do pionu. Odpowiedziała: "Z całym szacunkiem pani Edytko, ale pani tez jest babą i wspominała pani, iż po rozwodzie". Potem zmieniła szkołę jazdy. Pani była okropna i nienawidziła młodych dziewczyn - opowiada.
W Polsce każdy może zostać instruktorem nauki jazdy. Wystarczy, iż ma podstawowe wykształcenie i prawo jazdy od dwóch lat. Nie musi mieć żadnego przygotowania psychologicznego czy pedagogicznego. Warunkiem jest zaświadczenie o niekaralności i odbycie kursu na instruktora nauki jazdy.
Idź do oryginalnego materiału