Dziewczyna Łukasza Ż. przerwała milczenie. Oto kulisy wypadku

upday.com 3 godzin temu
Zdjęcie: fot. Facebook


Łukasz Ż., podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, usłyszał zarzuty 15 listopada. Głos w sprawie zabrała Paulina K., jego dziewczyna i jedna z ofiar wypadku. W rozmowie z mediami opisała swoje dramatyczne przeżycia i poważne konsekwencje zdrowotne.


Do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 września. Volkswagen arteon, którym kierował Łukasz Ż., uderzył w tył forda, powodując jego kolizję z barierkami. W wyniku wypadku zginął 37-letni pasażer forda, a jego żona i dwoje dzieci (4 i 8 lat) trafili do szpitala. Poważnie ranna została także pasażerka volkswagena.

Z ustaleń prokuratury wynika, iż pojazd kierowany przez Łukasza Ż. poruszał się z prędkością 226 km/h. Co więcej, tuż przed wypadkiem mężczyzna miał trzymać telefon i nagrywać swoją jazdę. w tej chwili biegli badają, czy w momencie zdarzenia był pod wpływem alkoholu.

Dramatyczne słowa ofiary

Paulina K., która podróżowała volkswagenem, przełamała milczenie i opowiedziała o kulisach wypadku dziennikowi "Fakt". Twierdzi, iż nie pamięta szczegółów ani momentu zdarzenia, ponieważ odzyskała świadomość dopiero po wybudzeniu ze śpiączki. Jej słowa o zachowaniu Łukasza Ż. i jego kolegów wstrząsają:

Naprawdę, gdy o tym usłyszałam, nie dowierzałam. Dla nich byłam nikim, zwykłym śmieciem, który podróżował samochodem.

22-latka nie ukrywa, iż sytuacja wpłynęła nie tylko na jej zdrowie fizyczne, ale także psychiczne.

Poważne obrażenia i długotrwałe leczenie

W wyniku wypadku Paulina doznała poważnych obrażeń twarzoczaszki, w tym złamania oczodołów, wklęśnięcia szczęki oraz krwiaka wewnątrzczaszkowego. Konieczna była siedmiogodzinna operacja, a przed nią kolejne zabiegi, w tym rekonstrukcja nosa i plastyka dziąseł.

Obudziłam się w wielkim strachu i krzyku. Pielęgniarki musiały mnie wiązać, bo nie mogły mnie uspokoić – wyznała.

Trauma, z którą trudno się uporać

Paulina przyznała, iż wypadek odcisnął piętno na jej psychice.

Nie mogę zbyt długo przebywać sama, bo mam ataki paniki. Na szczęście wspiera mnie mama, rodzina i bliscy przyjaciele – powiedziała.

Sprawa Łukasza Ż. pozostaje w toku, a prokuratura bada kolejne wątki, w tym możliwe zaniedbania i działania podejmowane przez sprawcę oraz jego otoczenie po wypadku.

Źródło: Fakt, PAP

Idź do oryginalnego materiału