Była harcerka wspomina nocne pływanie. "Każdy się bał, to było przerażające"

gazeta.pl 19 godzin temu
Tragiczna śmierć 15-letniego harcerza na obozie w Wielkopolsce poruszyła wielu byłych i obecnych członków środowisk harcerskich, a także skłoniła do głębszych refleksji. Jedna z byłych harcerek wspomina swoje nocne pływanie, które jej zdaniem było jednym z najtrudniejszych wydarzeń na obozie.
W nocy z 23 na 24 lipca nad jeziorem Ośno w miejscowości Wilcze utonął 15-letni uczestnik obozu harcerskiego. Nastolatek wykonywał zadanie sprawnościowe - płynął wpław przez jezioro w pełnym umundurowaniu i ciężkich butach. Asekuracja, jak wynika z relacji, była niewystarczająca. Opiekun i ratownik stali na pomoście. Ciało chłopca odnaleziono dopiero o 5:30 nad ranem. Sprawę bada prokuratura, dwie osoby zostały zatrzymane.


REKLAMA


Harcerstwo i próba wody
Jedna z byłych harcerek w rozmowie z eDziecko wspomina nocne pływanie jako jedno z najbardziej wymagających i trudniejszych doświadczeń: - Nocne pływanie to był jeden z punktów jakiejś ekstremalnej sprawności. Każdy się bał, to było przerażające i robiło na nas ogromne wrażenie. Ale jednocześnie wiedzieliśmy, iż jesteśmy zabezpieczeni. Mieliśmy taki nasz patent: do osoby płynącej był przypięty sznurek z deską ratunkową. jeżeli ktoś wpadał w panikę, wystarczyło się złapać i mogliśmy go wciągnąć z powrotem. Ratownik był cały czas z nami, zawsze był obecny. Pamiętam, iż na każdym naszym obozie był jeden ratownik plus dwie pielęgniarki. Czuliśmy, iż ktoś czuwa choćby w najtrudniejszych chwilach.
Dziś z perspektywy czasu wielu byłych harcerzy przyznaje, iż niektóre zadania, które traktowali jako przygodę i próbę charakteru, balansowały na granicy bezpieczeństwa. W cieniu tragicznego wypadku wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą.


Skandynawski model: odwaga i asekuracja
W harcerstwie liczy się głównie hart ducha i przełamywanie lęków. Jednak doświadczenia z państw skandynawskich pokazują, iż można to robić, nie narażając uczestników na realne ryzyko.
Kilka lat temu jedna z naszych dziennikarek, Joanna Biszewska, realizowała edukacyjny projekt w szwedzkim miasteczku Bräcke w prowincji Jämtland, gdzie przyglądała się codziennej pracy tamtejszej szkoły podstawowej. Podczas zajęć z uczniami piątej i szóstej klasy obserwowała, jak dzieci z mapą w ręku samodzielnie wyruszają do lasu, by odnaleźć wyznaczone punkty i wrócić bez pomocy GPS-a. Zimą te same dzieci uczą się, jak wydostać się z przerębla po kontrolowanym wpadnięciu do lodowatej wody, a wszystko oczywiście pod czujnym okiem nauczycieli.


Podobnie jak w harcerstwie, skandynawski model edukacji opiera się na kształtowaniu charakteru poprzez kontakt z naturą, współpracę w grupie i pokonywanie trudności. Różnica polega jednak na tym, iż w skandynawskich szkołach każdy krok jest zaplanowany, przeanalizowany i nadzorowany przez dorosłych. Tam również jest miejsce na wyzwania, ale ryzyko jest minimalizowane dzięki profesjonalnemu przygotowaniu i obecności wyszkolonej kadry. W szwedzkich szkołach podstawowych dzieci uczy się również radzenia sobie w każdej sytuacji. One wiedzą, iż mogą się bać, ale jednocześnie przygotowuje się je na to i instruuje, co robić, kiedy ten strach przyjdzie.
Na harcerskich obozach często polega się na doświadczeniu kadry i utartych schematach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. W skandynawskim modelu stawia się na systemowe przygotowanie: zarówno dzieci, jak i dorosłych. Tak, by choćby w trudnych warunkach zachować pełne bezpieczeństwo.
Masz ochotę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami z harcerstwa? Napisz na adres: [email protected]
Idź do oryginalnego materiału