System Red Light na skrzyżowaniu ul. Na Ostatnim Groszu i Bystrzyckiej we Wrocławiu działał już wcześniej i był bardzo efektywny. "W kwietniu 2023 r. odnotował on rekordową liczbę wykroczeń - aż 12558 przejazdów na czerwonym świetle" – podaje "Auto Świat".
Dlaczego wystawiano w tym miejscu aż tyle mandatów? "Wielu kierowców rozpędzając się przy zjeździe z estakady, przejeżdża przez skrzyżowanie po zgaśnięciu zielonego światła" – tłumaczy wroclife.pl.
Od 24 lutego muszą liczyć się jednak z tym, iż już nie ujdzie im to na sucho. Kamery znów tam działają i robią zdjęcia kierowcom nieprzestrzegającym przepisów. Kolejne skrzyżowanie z Red Light funkcjonuje od tego samego dnia w Rudzie Śląskiej na skrzyżowaniu ul. 1 Maja i Kokota.
Jak działa system Red Light? Kierowcy widzą nim maszynkę do robienia pieniędzy z mandatów
Kamery w tym systemie działają trochę jak fotoradary, ale są skoncentrowane tylko na pojazdach przejeżdżających na czerwonym świetle. I jest ich naprawdę dużo (nieraz ponad 30!), więc nic im nie umknie. Część kierowców też nie wie, iż takie urządzenia są zainstalowane na sygnalizatorze, bo nie informują o tym żadne znaki.
"System uruchamia się w momencie, gdy jedna z kamer, która obserwuje sygnalizator, zanotuje, iż zostało uruchomione czerwone światło. Od tego momentu inna z kamer rejestruje każdy samochód, który przekroczy wyznaczoną przez system linię, będącą granicą, do której powinno zatrzymać się auto. Trzecia kamera z kolei rejestruje auto i na tej podstawie jest później wystawiany mandat" – czytamy w artykule "Auto Świat".
System jest kontrowersyjny nie dlatego, iż łapie piratów drogowych (po to przecież powstał i bardzo dobrze), ale przez to, iż jest aż "za skuteczny". Czasem więc choćby porządni kierowcy np. widzą już żółte światło, nie chcą gwałtownie hamować, więc wjeżdżają na skrzyżowania na czerwonym. A kamery są bezlitosne, bardzo dokładne i przez to sypią się mandaty.
Wystarczy poczytać komentarze pod postem wyżej, by zobaczyć, jak bardzo znienawidzone jest Red Light. Kierowcy sugerują, iż lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie odliczania przy sygnalizatorach. Jednak wtedy nie byłoby tak dużych wpływów z mandatów...
"Przecież to jest mega bzdura. Zamiast tam dać zegar z odliczaniem do czerwonego, to łapanka kamery... Problem jest tam taki, iż jedna droga, jest ostro pod górę, więc słabsze auto załapie się czasami na zjazd na czerwonym, a druga droga jest z góry, więc nie każdy wyhamuje. Wszystkie te skrzyżowania z kamerami powinny mieć licznik odliczania do czerwonego światła. A tu dużo droższy system, aby kroić obywatela...".
"Żebyście zdechli za to gnębienie ludzi tymi kamerami i mandatami za grube tysiaki".
"Złodziejska krzyżówka. Każdy się boi przejeżdżać, bo może zaświeci się żółte, a wy zacieracie ręce. Jakby były sekundówki, wówczas może 1 proc. mandatów byście naliczyli, ale kasa musi się zgadzać. Złodziejstwo!"
Ten system służy wyłącznie do łupienia kierowców i nie ma nic wspólnego ze zwiększeniem bezpieczeństwa. Ile jest wypadków z sytuacji, iż ktoś wjechał na czerwonym z 1-sekundowym opóźnieniem, bo on właśnie do tego służy? Podejrzewam, iż 0! Za takie pomysły urzędnicy powinni ponosić odpowiedzialność karną, szkoda, iż my z własnych podatków utrzymujemy takich ludzi".
Za przejazd na czerwonym świetle grozi 500 zł mandatu. Kierowcy jednak bardziej się obawiają punktów karnych. Za to wykroczenie nabijane jest ich aż 15. Maksymalnie można ich mieć 24, więc zrobimy tak dwa razy i tracimy prawo jazdy na 3 miesiące.