Znalazł zgubiony telefon i oddał go właścicielowi. Gdy ten zobaczył wisiorek na jego szyi, zaniemówił z wrażenia…

twojacena.pl 2 godzin temu

Znalazł zgubiony telefon i oddał go właścicielowi. Ale gdy ten zobaczył wisiorek na jej szyi, zdrętwiał…

Wiki! rozległ się ochrypły głos ojczyma z głębi mieszkania

Obudź się pomyślała dziewczynka ze smutkiem. Znowu zaczyna…

Szybko rozejrzała się, złapała bluzę z kapturem, narzuciła ją na ramiona i wybiegła z domu na podwórko.

Wiki, gdzie lecisz? zapytała cicho babcia. Niedaleko, babciu!

W bramie dwie sąsiadki obserwowały ją z niepokojem: Znowu robi problemy?

Wiktoria tylko skinęła im głową bez złośliwości. Może gdzieś na ulicy przeczeka jego poranne humory.

Szła powoli chodnikiem w kierunku sklepu, co jakiś czas kopiąc kamyki. W głowie kotłowała się jedna myśl: Gdyby mama żyła… On by tak ze mną nie postępował.

Matka Wiktorii, Agnieszka, zginęła rok temu. Pijany kierowca zasnął za kierownicą, a jego samochód uderzył z ogromną prędkością w przystanek. Agnieszka i trzy inne osoby zginęły na miejscu. Kilku pasażerów zostało ciężko rannych. Sprawca obudził się dopiero, gdy otoczyli go ratownicy.

Po pogrzebie pojawiło się pytanie: kto zaopiekuje się dziewczynką? Dziadkowie stanowczo odmówili.

Jesteśmy za starzy, by wychowywać nastolatkę powiedziała babcia. Dzisiejsze dzieci to nie to samo, co dawniej. A nasze zdrowie już nie to… Proszę, powiedz coś błagała, zwracając się do męża. Nie damy rady. Niech zostanie z Darkiem, i tak ją adoptował.

Dariusz, mąż Agnieszki, faktycznie oficjalnie adoptował Wiktorię po jej narodzinach. Ale nigdy nie uważał jej za swoją córkę. Nie krzywdził jej, po prostu ignorował. Na początku mała nazywała go tatusiem, ale pewnego dnia powiedział jej stanowczo:

Nie jestem twoim tatą. Mów do mnie wujku Darku, rozumiesz?

Wiktoria chciała zapytać mamę, kim jest jej prawdziwy ojciec, ale ta tylko żartowała z pytania. Po śmierci matki Dariusz zaczął pić częściej.

Gdy dziewczynka skończyła siedem lat, nieunikniony był początek szkoły.

Ponad połowa mojej wypłaty idzie na ciebie burknął ojczym, rzucając nowy plecak wypełniony podręcznikami i zeszytami na łóżko. Teraz twoja kolej, by pomagać. Będziesz sama gotować, sprzątać też twoja sprawa. Dom to twój obowiązek.

No jasne, kto jak nie ja? pomyślała Wiktoria, ale skinęła głową, by uniknąć kłótni.

Potem Dariusz zaczął wysyłać ją po zakupy, uprzednio dogadawszy się z kasjerką, by nie zadawała pytań. Na początku Wiktoria się wstydziła, ale z czasem się przyzwyczaiła. Przyzwyczaiła się też, iż kasjerka czasem dawała jej coś słodkiego, po prostu z dobroci.

I teraz znów szła znajomą ścieżką do sklepu, przekraczając parking. Kątem oka dostrzegła coś na ziemi. Wyglądało jak telefon.

Obejrzała się, podeszła i podniosła go.

O kurczę! zdziwiła się. choćby nie jest porysowany!

Wcisnęła przycisk włączania cud! Telefon się uruchomił, a ekran nie był zablokowany. Dziewczynka usiadła na ławce przy sklepie i otworzyła listę kontaktów. Większość to były firmy z dopiskiem Sp. z o.o. lub S.A., a potem nazwiska. W końcu znalazła: Żona. Wybrała numer.

Po kilku sygnałych ktoś odebrał.

Dzień dobry! Znalazłam telefon państwa męża powiedziała Wiktoria spokojnie. Dzień dobry. Skąd wiedziałaś, do kogo dzwonić? Nie był zablokowany. Więc znalazłam panią wyjaśniła. Dobrze. Gdzie teraz jesteś? Przyjadę po niego. Dobrze, ale proszę nic nie przeglądać, dobrze? Wiktoria się trochę obraziła. Dobrze, dobrze. Już jadę.

Pod adres i rozłączyła się. Gdy tylko ekran zgasł, telefon zadrżał. Wyświetliło się: Nosacz. Wiktoria mimowolnie się roześmiała. Przypomniała sobie chłopca z przedszkola z dużym nosem, którego ojczym nazywał Nosaczem, robakiem od nosa.

Halo? odebrała. To mój telefon! Dzwonię przez koleżankę. Ach, od Nosacza? Właśnie! Mówiłaś, iż żona jedzie? Już prawie tu jest. Czekaj, jak masz na imię? Wiktoria. Dobrze, Wiktoria. Nie oddawaj telefonu. Będę tam zaraz. Gdzie cię znaleźć?

Dziewczynka zaczęła tłumaczyć, ale została przerwana:

Wiem, gdzie jesteś. Byłem tam godzinę temu, pewnie wypadł mi, gdy wsiadałem do auta. Czekaj!

Rozłączył się. Wiktoria schowała telefon pod bluzą i czekała. Po chwili zatrzymał się czerwony zagraniczny samochód, a z niego wysiadła piękna kobieta. Dziewczynka aż zdrętwiała z podziwu. Kobieta rozejrzała się i podeszła do niej.

Cześć, to ty do mnie dzwoniłaś? Nie, odszedł. Powiedział, iż wróci za chwilę. Ależ niecierpliwy! warknęła zirytowana. Śpieszę się! Ciekawe, dokąd ja idę rozległ się drwiący męski głos za nimi.

Odwróciwszy się, kobieta zobaczyła wysokiego mężczyznę z ciemnymi włosami. Jego twarz była poważna, a wzrok bystry i lekko przekorny.

Nie przybiegłaś tu po pieniądze z mojej karty? ciągnął. Na pewno wystrzeliłaś jak rakieta, gdy usłyszałaś, iż telefon nie jest zablokowany? Oj, oj! próbowała żartować, ale było jasne, iż trafił w sedno.

Usiadł obok Wiktorii.

Cześć! Dziękuję, iż znalazłaś mój telefon. Jesteś bardzo porządną dziewczyną. Powiedz mamie, niech będzie z ciebie dumna. Nie mam mamy szepnęła Wiktoria, spuszczając wzrok.

Rozpięła bluzę i wyjęła telefon. Mężczyzna wyciągnął rękę, ale nagle zastygł. Jego wzrok zatrzymał się na wisiorze na jej szyi: małym klonie z żywicy z biedronką u podstawy.

Twarz kobiety spięła się, gdy zobaczyła jego wyraz. Zamknęła oczy, jakby uciekała przed wspomnieniami, a gdy je otworzyła, każdy mięsień na jej twarzy zdawał się protestować przeciw

Idź do oryginalnego materiału