Znalazł zgubiony telefon i oddał go właścicielowi. Gdy ten zobaczył wisiorek na jego szyi, zamarł w bezruchu…

newskey24.com 2 tygodni temu

Znalazłam zgubiony telefon i oddałam go właścicielowi. Ale gdy ten zobaczył wisior na mojej szyi, zdrętwiał

Ola! rozległ się ochrypły głos ojczyma z głębi mieszkania.

Obudź się pomyślałam smutno. Znowu to samo

Szybko rozejrzałam się, chwyciłam bluzę z kapturem, narzuciłam ją na ramiona i wybiegłam na podwórko.

Olu, gdzie lecisz? usłyszałam słaby głos babci. Nie na długo, babciu!

W bramie dwie sąsiadki obserwowały mnie z niepokojem: Znowu robi problemy?

Ola tylko skinęła głową bez złych intencji. Może gdzieś na ulicy przeczeka jego poranne rozdrażnienie.

Szłam wolno chodnikiem w kierunku sklepu, kopiąc czasem kamyki. W głowie kołatała mi jedna myśl:
Gdyby mama żyła On nie traktowałby mnie tak.

Mama Oli, Anna, zmarła rok temu. Pijany kierowca zasnął za kierownicą, a jego samochód uderzył z pełną prędkością w przystanek. Mama Oli i trzy inne osoby zginęły na miejscu. Kilku pasażerów zostało ciężko rannych. Sprawca obudził się dopiero, gdy otoczyli go ratownicy.

Po pogrzebie pojawiło się pytanie: kto zajmie się dziewczynką? Dziadkowie stanowczo odmówili.

Jesteśmy za starzy, by wychowywać nastolatkę powiedziała babcia. Dzisiejsze dzieci to niełatwy temat. A nasze zdrowie już nie to co kiedyś Proszę, powiedz coś błagała, zwracając się do męża. Nie damy rady. Niech zostanie z Darkiem, przecież ją adoptował.

Dariusz, mąż Anny, faktycznie adoptował Olę po jej narodzinach. Ale nigdy nie uważał jej za prawdziwą córkę. Nie krzywdził jej, po prostu ignorował. Na początku mała wołała na niego tato, ale pewnego dnia powiedział jej stanowczo:

Nie jestem twoim tatą. Mów do mnie wujek Dariusz, rozumiesz?

Ola chciała zapytać mamę, kim jest jej prawdziwy ojciec, ale mama tylko żartowała z tego pytania. Po śmierci mamy Dariusz zaczął pić częściej.

Gdy dziewczynka skończyła siedem lat, nie dało się uniknąć szkoły.

Więcej niż połowa mojej wypłaty idzie na ciebie warknął ojczym, rzucając na łóżko nowy plecak wypełniony podręcznikami, zeszytami i przyborami. Teraz twoja kolej, żeby pomóc. Gotujesz sobie sama, sprzątanie też twoja robota. Dom to teraz twoja odpowiedzialność.

No jasne, kto jak nie ja? pomyślała Ola, ale skinęła głową, by uniknąć kłótni.

Potem Dariusz zaczął wysyłać ją po zakupy, uprzedzając kasjerkę, by nie zadawała pytań. Na początku Ola się wstydziła, ale z czasem się przyzwyczaiła. Przyzwyczaiła się też, iż kasjerka czasem daje jej coś słodkiego, z czystej życzliwości.

I teraz znów szła znaną ścieżką do sklepu, przechodząc przez parking. Kątem oka zauważyła przedmiot. Wyglądał jak telefon.

Obejrzała się, podeszła i podniosła go z ziemi.

Wow! zdziwiła się. choćby nie jest porysowany!

Wcisnęła przycisk włączania cud! Telefon działał, a ekran nie był zablokowany. Dziewczyna usiadła na ławce przed sklepem i otworzyła listę kontaktów. Większość to nazwy firm z dopiskiem Sp. z o.o., potem nazwiska. W końcu znalazła: Żona. Wybrała numer.

Po kilku sygnałych ktoś odebrał.

Dzień dobry! Znalazłam telefon pańskiego męża powiedziała Ola spokojnie. Cześć. Skąd wiedziałaś, do kogo dzwonić? Nie był zablokowany. W ten sposób pana znalazłam wyjaśniła. Dobrze. Gdzie jesteś? Przyjadę po niego. Oczywiście, ale proszę niczego nie przeglądać, dobrze? Ola się trochę obraziła. Dobrze, już jadę.

Pod adres i rozłączyła się. Gdy telefon zgasł, zadzwonił. Na ekranie pojawiło się: Nosacz. Ola niechcący się roześmiała. Przypomniała sobie chłopca z przedszkola z dużym nosem, którego ojczym nazywał Nosacz, robal z nosa.

Halo odezwała się. To mój telefon! Dzwonię przez znajomą. Ach, od Nosacza? Dokładnie! Więc mówiłaś, iż żona już jedzie? Zaraz będzie. Już idzie. Czekaj, jak masz na imię? Ola. Dobrze, Ola. Nie oddawaj telefonu. Będę tam za chwilę. Gdzie cię znajdę?

Dziewczyna zaczęła tłumaczyć, ale została przerwana:

Wiem, gdzie jesteś. Byłem tam godzinę temu, pewnie wypadł mi, gdy wsiadałem do samochodu. Czekaj!

Rozmowa się skończyła. Ola schowała telefon pod bluzę i czekała. Po chwili zatrzymał się czerwony samochód, z którego wysiadła piękna kobieta. Ola aż zdrętwiała z zachwytu. Kobieta rozejrzała się i podeszła do niej.

Cześć, to ty do mnie dzwoniłaś? Nie, odszedł. Powiedział, iż wróci za chwilę. Ależ niecierpliwy! warknęła zirytowana. Śpieszę się! Ciekawe, dokąd idę usłyszałam za plecami drwiący męski głos.

Odwróciwszy się, kobieta zobaczyła wysokiego mężczyznę z ciemnymi włosami. Jego twarz była poważna, z żywym, lekko ironicznym spojrzeniem.

Nie przybiegłaś po pieniądze z mojej karty? ciągnął. Na pewno pędziłaś tu jak rakieta, gdy usłyszałaś, iż telefon nie jest zablokowany? Oj, oj! próbowała żartować, ale było widać, iż trafił w sedno.

Usiadł obok Oli.

Cześć! Dzięki, iż znalazłaś mój telefon. Jesteś bardzo porządną dziewczyną. Powiedz mamie, niech jest z ciebie dumna. Nie mam mamy szepnęła Ola, spuszczając wzrok.

Rozsunęła zamek bluzy i wyjęła telefon. Mężczyzna wyciągnął rękę, ale nagle zdrętwiał. Jego wzrok zatrzymał się na wisiorze na jej szyi: małym liściu klonu z żywicy z biedronką u podstawy.

Twarz kobiety spięła się na widok jego wyrazu. Zamknęła oczy, jakby chciała uciec od wspomnień, a gdy je otworzyła, każdy mięsień na jej twarzy zdawał się protestować przeciwko temu, co widziała.

Skąd masz ten wisior? zapytał zimno, delikat

Idź do oryginalnego materiału