Nowelizacja prawa przewiduje srogie kary za przekraczanie prędkości oraz za wszelkie sztuczki wykonywane pojazdami, w tym wheelie na motocyklu, czy drift samochodem. Gdzie kończy się zabawa, a zaczyna piractwo?
W ostatnim czasie w mediach głośno było o planach wprowadzenia kary więzienia za poważne przekroczenie prędkości. Z jednej strony, ściganie przestępców drogowych jest jak najbardziej słuszne, z drugiej jednak warto zadać sobie pytanie, czy ustawodawcy nie wyleją dziecka z kąpielą. Czy nieuchronność kary powinna być priorytetem, a nie liczenie na to, iż uda się złapać jednego nieszczęśnika, którego poniosła fantazja, ale który tak naprawdę nie stwarzał większego zagrożenia? Dotyczy to zarówno jazdy na motocyklu, jak i samochodem.
Uwaga – niniejsze przemyślenia są subiektywne i nie zawsze muszą pokrywać się z aktualnie obowiązującym prawem.
Jako motocyklista, powiedzmy, iż dość starej daty, doskonale pamiętam swoje wyczyny sprzed wielu lat, gdy miałem Hondę CBR 1100 XX Blackbird, a inne szybkie maszyny prowadziłem w czasie pracy redaktorskiej.
O dziwo, zawsze miałem praktycznie czyste konto punktowe, podobnie jak bilans wypadków z mojej winy. Szczęście czy rozwaga w całym tym szaleństwie? Chyba jedno i drugie. Faktem jest, iż na szybką jazdę pozwalałem sobie tylko tam, gdzie w mojej ocenie panowały odpowiednie warunki – brak ruchu, równa droga, sprzyjająca pogoda oraz dobre przygotowanie mentalne i fizyczne.
Czy jestem z tego dumny? Dziś nie, ponieważ jeżdżę dużo wolniej, ale wciąż łapię się na tym, iż mogę stracić prawo jazdy choćby na mojej poczciwej 56-konnej „Deauvillce”. Serio? Jak najbardziej!
Więzienie za przekroczenie prędkości
Zgodnie z nowelizacją przepisów drogowych, uchwaloną niedawno przez Sejm, kierowca może trafić do więzienia za przekroczenie prędkości o co najmniej połowę na autostradzie (powyżej 210 km/h) lub drodze ekspresowej (powyżej 180 km/h), grozi mu kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Z kolei w obszarze zabudowanym zostanie nam zabrane prawo jazdy za przekroczenie o 50 km/h, ale do więzienia możemy trafić już za dwukrotne przekroczenie, niezależnie od prędkości! Zatem jazda ponad 80 km/h przy limicie 40 km/h również może skutkować karą więzienia na co najmniej 3 miesiące. Przypomnijmy sobie wszystkie bezsensowne ograniczenia do 30 czy 40 km/h w miejscach przeprowadzania remontów, często w środku pola, bez maszyn i robotników (noc, niedziela itd.). Kto się zagapi, niech szykuje bambosze na wypoczynek w zamknięciu.
Na szczęście musi być spełniony jeszcze jeden warunek. Tu pojawia się definicja rażącego przekroczenia – takiego, które stwarza zagrożenie dla innych uczestników ruchu. jeżeli dobrze rozumiem, sama szybka jazda nie zawsze prowadzi do kary, ale… pozostawiono tutaj zbyt dużo miejsca na dowolną interpretację. W przypadku recydywy kary mogą być jeszcze surowsze, w tym dożywotnie odebranie prawa jazdy.
Nie wysokość, a nieuchronność kary
I tu dochodzimy do najważniejszego punktu. Dlaczego policja nie jest w stanie skutecznie egzekwować zakazu prowadzenia? Dlaczego tak nieskutecznie łapie osoby prowadzące pod wpływem alkoholu bądź narkotyków?
Sprawa leży głównie w ograniczonej liczbie funkcjonariuszy, którzy niejednokrotnie spędzają kilka godzin w czasie mało istotnej interwencji lub czają się w krzakach na osoby przekraczające prędkość. Powinno być dużo więcej rutynowych kontroli uprawnień i trzeźwości, a także system kontroli tych aspektów przez pracodawców. To nieuchronność kary powinna być priorytetem, a nie jej absurdalna wysokość.
Na kole nie pojedziesz, po śniegu nie poszalejesz
Znowu przywołam czasy swojej młodości, tym razem nie mając się czego wstydzić. Wykorzystywałem niemal każdą wolną chwilę po spadnięciu świeżego śniegu na doskonalenie sztuki prowadzenia samochodu w trudnych warunkach. Spotykaliśmy się w różnych miejscach – na przykład na starym lotnisku na Bemowie. Większość młodych kierowców dzięki temu poznawała chociaż podstawy prowadzenia samochodu.
Wychowani na książkach Sobiesława Zasady czy filmach Mariana Bublewicza, chcieli po prostu umieć dobrze jeździć. Obaj mistrzowie kierownicy polecali znalezienie sobie pustego placyku i ćwiczenie między rozstawionymi słupkami. Dziś za taką naukę, choćby na pustym parkingu, grozi 5000 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Tak samo traktowana jest jazda na tylnym kole na motocyklu.
500 koni, 0 umiejętności
Dziś w samochodach mamy dziesiątki systemów i asystentów prowadzenia, które jednak nie oszukają fizyki. Wielu młodych kierowców, którzy jeżdżą w 300-, 400-, a choćby ponad 500-konnych samochodach, nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu auta. Każdego auta, nie tylko tak mocnego. jeżeli dodamy do tego alkohol i narkotyki, nieszczęście jest tylko kwestią czasu. Również wielu motocyklistów idzie na skróty, ciesząc się ze swojego Ducati Panigale V4S jako pierwszego w życiu motocykla.
Światełko w tunelu? Nie do końca
Lekiem na brak możliwości podnoszenia umiejętności na własną rękę są niewielkie, typowo szkoleniowe tory czy autodromy, takie jak Jastrząb, Łódź, Modlin czy Słomczyn. Specjalnie podałem lokalizacje znajdujące się w centrum kraju, czyli w okolicy, a której na próżno szukać ciekawych tras z dobrym asfaltem i zakrętami. Na szczęście coraz więcej motocyklistów korzysta z tego typu obiektów. Są też ośrodki, w których bezpiecznie nauczymy się jeździć na tylnym kole.
Chcąc poprawić technikę prowadzenia samochodu, również można korzystać z wyżej wymienionych obiektów, ale poza tym młodzi adepci rajdów czy driftingu mają bardzo ograniczone możliwości rozwoju. Na drodze nie potrenują, na plac również nie mogą wjechać, a PZM robi wszystko, by zniechęcić młodzież do uprawiania sportów motorowych. Nie milkną też echa wyłapywania przez policję samochodów rajdowych w czasie dojazdówek bądź eksploatacji poza daną imprezą sportową. Wszystko przez dziury w przepisach pozwalające na dowolną ich interpretację.
Wejdzie czy nie wejdzie?
Na razie nowe przepisy, które pozwalają na wsadzanie kierowców do więzienia za przekroczenie prędkości, jeszcze nie obowiązują. Muszą najpierw przejść przez Senat, a później doczekać się podpisu Prezydenta RP.
Jak na razie badania pokazują, iż samo podniesienie wysokości mandatów nie wpływa znacząco na spadek liczby wypadków. Bardziej istotna powinna być tu nieuchronność kary oraz edukacja.
