Jedna z wąskich dróg w powiecie lwóweckim i dwóch kierowców, którzy długo nie zamierzali ustąpić. W efekcie kilkanaście minut droga była całkowicie zablokowana. Kolejne auta ustawiały się w sznurku.
Agresja na drodze to zjawisko, które coraz częściej staje się przyczyną kolizji, a choćby tragicznych w skutkach wypadków. Choć wydaje się, iż najczęściej wynika z pośpiechu czy zdenerwowania, w rzeczywistości jej źródłem bywa brak szacunku wobec innych uczestników ruchu i przekonanie o własnej bezkarności. Kierowcy zapominają, iż bezpieczeństwo zależy od każdego z nas, a wzajemna wyrozumiałość i kultura to podstawowe zasady, które powinny obowiązywać na drodze.
Brawura, wymuszanie pierwszeństwa, agresywne wyprzedzanie, gwałtowne hamowanie czy blokowanie przejazdu to przykłady zachowań, które mogą doprowadzić do tragedii. Policjanci zwracają uwagę, iż choćby gdy na drodze nie widać patrolu, nie oznacza to braku odpowiedzialności za swoje czyny. Coraz więcej pojazdów jest wyposażonych w rejestratory, a ich kierowcy dokonują zgłoszeń niebezpiecznych zachowań, co w konsekwencji kończy się mandatem, punktami karnymi, a w skrajnych przypadkach choćby zatrzymaniem prawa jazdy.
Do jednego z takich absurdalnych zachować doszło we wtorkowe popołudnie 28 października 2025 roku w Niwnicach. Około godziny 13:30 na drodze spotkało się dwóch jadących z naprzeciwka kierowców. Ulica Dolna, stanowiąca dojazd do bloków dawnego PGR-u jest na tyle wąska, iż trudno tam bezpiecznie wyminąć się dwoma pojazdami. Mimo to nie ma znaków mówiących o pierwszeństwie przejazdu. Pobocza porośnięte są wysokimi pokrzywami, co ogranicza ocenę sytuacji. Nie ma też zatoczki, która ułatwiłaby przejazd. Kierowcy jeżdżą posługując się życzliwością. Ale nie w tym przypadku.
Tak kierujący busem, jak i kierowca osobówki wjechali dojeżdżając do połowy tego odcinka drogi i nie mogąc przejechać dalej obaj zatrzymali swoje pojazdy. Kierujący busem twierdził, iż nie zjedzie na pobocze, bo to jest niestabilne i może tym doprowadzić do uszkodzenia auta. Kierujący osobówką wskazywał, iż on zjechał na pobocze i nie zamierza cofać. Żaden z kierowców przez kilkanaście minut nie zamierzał ustąpić. Na obu końcach drogi zaczęła tworzyć się kolejka samochodów czekających na przejazd, a na jej środku stały dwa auta, których szoferzy szli w zaparte.
Policjanci podkreślają, iż coraz częściej, zamiast mandatu karnego, kierują wniosek o ukaranie do sądu. A sąd może zatrzymać uprawnienia do kierowania pojazdem oraz orzec zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.













