W szpitalu zmarła druga osoba potrącona przez samochód na przejściu dla pieszych na Bielanach. Kierowca usłyszy w środę zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym - przekazał prok. Andrzej Piaseczny z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prok. Piaseczny dodał, iż kobieta zmarła w wyniku obrażeń wielonarządowych. Trzecia z poszkodowanych osób wciąż jest w szpitalu, ma złamany kręgosłup. Czwarta osoba wyszła już ze szpitala.
- Trwa właśnie sporządzanie postanowienia o przedstawieniu 47-letniemu kierowcy zarzutu spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym - powiedział. Kierowcy grozi do 8 lat więzienia.
Prokurator przekazał, iż badania fizykochemiczne wykluczyły, by kierowca był pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych.
Do wypadku doszło w poniedziałek na ulicy Marymonckiej. Kierujący samochodem osobowym 47-latek wjechał w przechodzących na zielonym świetle przez przejście. Ranne zostały wtedy cztery osoby, które trafiły do szpitala.
Wieczorem zmarła najciężej ranna 72-letnia kobieta.
Ryzykowne zachowania kierowców
Przejście dla pieszych na ulicy Marymonckiej przy Cmentarzu Żołnierzy Włoskich, gdzie doszło do wypadku, jest na czteropasmowej ulicy, rozdzielonej pasem zieleni.
Jak usłyszał od okolicznych mieszkańców nasz reporter, kierowcy „lubią tam docisnąć pedał gazu, a przejście nie dla wszystkich jest komfortowe”.
Jak wynika z ostatnich pomiarów Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, w październiku 2021 roku w ciągu jednej doby blisko 50 procent kierowców jadących w stronę alei Armii Krajowej przekraczało dopuszczalną prędkość.
Jeszcze więcej, bo blisko 90 procent, złamało przepisy, jadąc w przeciwnym kierunku. 37 kierowców przekroczyło wtedy prędkość dwukrotnie względem dopuszczalnej, a rekordzista pędził z prędkością 191 km/h.
– Żadna infrastruktura nie zastąpi elementarnej uwagi na drodze – mówi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie Jakub Dybalski. – Nie mamy tam do czynienia z sytuacją, kiedy jakieś małe dziecko wbiegło nagle na pasy, tylko cztery dorosłe osoby przez te pasy przechodziły. Zdarzyło się to na sygnalizowanym przejściu dla pieszych, więc ktoś zignorował czerwone światło. Nie ma bardziej topornej, jasnej, infrastrukturalnej zasady przy przejściu dla pieszych, jak sygnalizacja, która po prostu jasno pokazuje „jedź, nie jedź” albo „idź, nie idź”.
Jak jednak zaznacza Dybalski, w ostatnim czasie większość tragicznych wypadków na przejściach dla pieszych ma miejsce na tych z sygnalizacją.
– I ona wynika z tego, iż ktoś albo popełnił gigantyczny błąd, albo w ogóle był w takim stanie, iż nie powinien wychodzić czy wyjeżdżać na ulicę. No i to jest wyzwanie, jeżeli chodzi o poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego, szczególnie w Warszawie – dodaje rzecznik.
Sprawa zostanie przekazana Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Żoliborz.