Na 40 tysięcy złotych grzywny skazał sąd Piotra M. właściciela głogowskiej rozlewni gazu, który został uznany winnym spowodowania wypadku przy pracy, w którym ucierpiał jeden z pracowników. Jak ustalił sąd – pracodawca dopuścił poszkodowanego do napełniania butli w nieodpowiednich warunkach. Prokuratura uznała wyrok za słuszny.
Do zdarzenia doszło pod koniec maja 2023 roku. Jak ustalili śledczy prowadzący sprawę, w tym dniu jeden z pracowników, który zatrudniony był od dwóch tygodni w firmie, napełniał butle gazem pod nadzorem pracodawcy. Około godziny 11 pracownik został sam i wciąż napełniał butle z gazem, aż do wybuchu, do którego doszło około godziny 13. Hala, na której pracował mężczyzna otoczona była betonowymi ścianami odgradzającymi ją od dwóch zbiorników z gazem o pojemności ok. 55 tysięcy litrów.
– Jak wynika z zabezpieczonego monitoringu z wnętrza hali, pokrzywdzony wykonywał czynności związane z odłączeniem napełnianej butli od głowicy napełniającej, w czasie rozszczelnienia złącza i wycieku gazu płynnego rękami w zwykłych rękawicach, bez wymaganych rękawic ochronnych, co skutkowało ulatnianiem się gazu do wnętrza hali i poparzeniem sobie dłoni od schłodzonego gazu – wyjaśnia Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Następnie próbował ogrzać odmrożone dłonie opalarką elektryczną, która po uruchomieniu, spowodowała wybuch unoszącego się w hali gazu.
Poszkodowany mężczyzna kilka razy wybiega z hali zdzierając z siebie płonącą odzież. Pomocy udzieliła mu księgowa, które chwili wybuchu znajdowała się w biurze po drugiej stronie placu. Poparzony pracownik helikopterem został przetransportowany do kliniki w Nowej Soli. Jego stan określono jako ciężki.
– Z opinii biegłego z zakresu BHP wynika, iż w niniejszym przypadku doszło do naruszenia przepisów, za które odpowiedzialny był pracodawca. Bezpośrednią przyczyną wypadku było użycie przez pracownika opalarki po rozszczelnieniu instalacji napełniania butli i wypływie gazu – dodaje prokurator Łukasiewicz .- Pokrzywdzony nie miał ani kwalifikacji, ani nie został w ogóle przeszkolony do pracy przy napełnianiu butli z gazem, a także wykonywał prace szczególnie niebezpieczne bez wymaganego nadzoru. To powodowało, iż nie miał świadomości zagrożeń wynikających ze swojego działania polegającego na użyciu opalarki do ogrzania dłoni. Jego stopień przyczynienia się do zdarzenia oceniono jako nieznaczny.