

„Każdy, kto świadomie ignoruje znaki, zamknięte rogatki czy czerwone światło, jest potencjalnym mordercą” – podkreślają kolejarze PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Opisali oni niecodzienną sytuację, do której doszło 18 lutego przed godz. 9:00 w Świebodzinie. Samochód osobowy wjechał w bok pociągu z Warszawy do Berlina. Stało się to mimo sprawnie działającej sygnalizacji i zamkniętych półrogatek. Na szczęście nikt nie został poszkodowany.
Trafił się kolejny „mistrz kierownicy” i amator dziwnych zachowań przy przejeździe kolejowo-drogowym. Tym razem miał więcej szczęścia niż… wiadomo czego
— zauważono.
„Obyło się bez poszkodowanych”
Zrządzeniem losu, tym razem obyło się bez poszkodowanych. To jednak nie zwalnia kierowcy z odpowiedzialności. Mimo iż infrastruktura nie została uszkodzona, to liczymy straty – koszty komunikacji zastępczej, wstrzymania ruchu pociągów, uszkodzonego taboru czy zaangażowania służb – pokryje sprawca zdarzenia, który przy okazji pewnie straci też swój samochód. Bo tego raczej już się chyba nie „wyklepie”…
— wskazuje PKP.
Dlaczego doszło do tej sytuacji przy – podkreślmy – działającej sygnalizacji i zamkniętych rogatkach? Sami chcielibyśmy to wiedzieć… Ale wiemy, iż także tego wypadku można było uniknąć: wystarczyło tylko przestrzegać przepisów i zachować zdrowy rozsądek
— zaznaczono.
Przypominamy, iż każde łamanie przepisów to skracanie sobie drogi do śmierci i realne zagrożenie dla wszystkich osób w obrębie przejazdu kolejowo-drogowego. Każdy, kto świadomie ignoruje znaki, zamknięte rogatki czy czerwone światło, jest potencjalnym mordercą. I za każdym razem poniesie za swoje czyny odpowiedzialność – nie ma zgody na łamanie przepisów
— podkreślono.