Do tragedii doszło w nocy z 23 na 24 lipca nad jeziorem Ośno w miejscowości Wilcze (gmina Wolsztyn, woj. wielkopolskie). Podczas obozu harcerskiego zginął 15-letni uczestnik, który próbował zdobyć sprawność poprzez nocne przepłynięcie jeziora w pełnym umundurowaniu (także obuwiu). Chłopiec miał dopłynąć na drugi brzeg i rozpalić ognisko. Niestety, zniknął pod wodą i mimo podjętej akcji ratunkowej, jego ciało odnaleziono dopiero nad ranem.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadzi śledztwo, w którym pojawiły się poważne zarzuty wobec dwóch opiekunów obozu: 21-letniego dowódcy drużyny, który polecił wykonanie zadania, oraz 19-letniego ratownika WOPR, który zgodził się na przeprowadzenie próby. Obaj usłyszeli zarzuty narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo i nieumyślnego spowodowania jego śmierci. Grozi im do pięciu lat więzienia.
Śledczy analizują również, czy rodzice chłopca byli świadomi planowanej próby i czy wyrazili na nią zgodę. Ustalane są również szczegóły dotyczące organizacji obozu oraz przestrzegania zasad bezpieczeństwa.
Jak podkreślają prokuratorzy, chłopiec nie był asekurowany z łodzi, a ratownik oraz dowódca drużyny znajdowali się w tym czasie na pomoście. Łódź, która została użyta do poszukiwań, nie posiadała sprzętu ratowniczego. Wstępna sekcja zwłok wykluczyła udział osób trzecich – przyczyną śmierci było utonięcie.
Obóz był organizowany przez Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej – Okręg Dolnośląski. W oświadczeniu ZHR potwierdził, iż mogło dojść do naruszenia zasad. Wprowadzono żałobę i zapowiedziano współpracę ze śledczymi.
Tragedia wstrząsnęła także lokalną społecznością w Świdnicy, z której pochodził zmarły chłopiec. II Liceum Ogólnokształcące, do którego uczęszczał, opublikowało poruszające pożegnanie, wspominając ucznia jako pełnego pasji, mądrego i zaangażowanego młodego człowieka.
Śledztwo trwa.