Siedmioletni chłopiec zginął po upadku z 15. piętra remontowanego wieżowca przy Black Creek Drive w Toronto. Do tragedii doszło wieczorem 31 maja. Policja uznała zdarzenie za nienoszące znamion przestępstwa. Rodzina chłopca obarcza winą zarządcę budynku, twierdząc, iż okno w mieszkaniu nie było odpowiednio zabezpieczone.
Według informacji Toronto Fire, do wypadku doszło około godz. 21:00. Służby ratunkowe próbowały reanimować dziecko, jednak bez skutku. Śmierć została stwierdzona na miejscu.
W chwili zdarzenia wieżowiec był w trakcie prac remontowych – wcześniej został poważnie uszkodzony przez pożar. Na balkonach umieszczono tabliczki ostrzegające przed wchodzeniem, a część okien i drzwi zabezpieczono.
Rodzina twierdzi, iż chłopiec wydostał się przez niezabezpieczone okno. Według relacji jego 16-letniej siostry, okno nie miało zamka ani blokady, mimo iż – jak przekonują bliscy – wielokrotnie prosili o jego montaż. Ich zdaniem balkon nie miał też barierki, a dziecko miało „specjalne potrzeby”.
– Kiedy chłopiec zginął, następnego dnia zamontowali zamki – mówiła Adesuwe Uwadia, matka dziecka, sugerując zaniedbania ze strony zarządcy. Zarzuty te nie zostały dotąd potwierdzone przez niezależne źródła.
Rodzina występuje dziś z żądaniem „sprawiedliwości” i nie wyklucza pozwu. Wypowiedzi osób bliskich sugerują, iż sprawa może mieć także charakter roszczenia odszkodowawczego.
W tle pojawiają się pytania o nadzór rodzicielski i odpowiedzialność opiekunów. W chwili zdarzenia dziecko miało znajdować się pod opieką członka rodziny. Policja podkreśla, iż nie prowadzi śledztwa kryminalnego.
CityNews próbował skontaktować się z zarządcą budynku, jednak do momentu publikacji nie otrzymał odpowiedzi.
Na podst. CityNews