Niedzielne popołudnie 3 listopada 2024 roku w Karwicy Mazurskiej, niewielkiej agroturystycznej miejscowości położonej w powiecie piskim, na zawsze zapisało się w pamięci mieszkańców oraz ratowników pracujących w tym rejonie.
Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym, przy którym jedyną oznaką ryzyka jest skromny krzyż św. Andrzeja, doszło do tragedii – pięć osób straciło życie z powodu zderzenia z rozpędzonym pociągiem. Ofiary to troje dzieci i dwóch dorosłych, prawdopodobnie członkowie jednej rodziny, którzy podróżowali osobowym samochodem marki Volvo.
Tragiczny wypadek na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Karwicy Mazurskiej
Oficer prasowy piskiej straży pożarnej, młodszy brygadier Grzegorz Kuliś, w rozmowie z naTemat.pl wyjaśniał, iż sygnał o wypadku nadszedł po południu. niedługo na miejsce dotarły służby ratunkowe, ale niestety, wszystkie osoby jadące w aucie zginęły na miejscu. Siła uderzenia była tak ogromna, iż zgnieciony wrak samochodu znalazł się aż 200 metrów od miejsca zdarzenia. Z relacji strażaków oraz policjantów wynika, iż to była jedna z najtragiczniejszych kolizji, z jaką przyszło im się zmierzyć.
Pociągiem relacji Warszawa Zachodnia – Gdynia Główna podróżowało łącznie 520 osób. Żaden z pasażerów nie odniósł obrażeń. Podróżujący musieli jednak poczekać, aż śledczy z udziałem prokuratora zakończą wszystkie czynności mające na celu wyjaśnienie przyczyny wypadku.
Przejazd, na którym doszło do wypadku, nie jest wyposażony w żadne szlabany ani sygnalizację świetlną. Przed ewentualnym najeżającym pociągiem przestrzega tutaj jedynie krzyż św. Andrzeja, który wyznacza linię zatrzymania – tuż za znakiem, nie później. Policja poinformowała jednak, iż tego popołudnia z powodu złych warunków atmosferycznych panujących na drodze mógł być on słabo widoczny.
Zagrożenie na polskich drogach
Przejazd kolejowy w Karwicy Mazurskiej jest jednym z niemal 16 tysięcy tego typu przejazdów w Polsce. Policja od lat apeluje o ostrożność, przypominając, iż obowiązkiem każdego kierowcy jest zachowanie szczególnej uwagi, zwłaszcza w miejscach bez dodatkowego oznakowania świetlnego i zapór. Sam krzyż św. Andrzeja, choć dobrze znany polskim kierowcom, jest zaledwie minimalnym ostrzeżeniem – dla niektórych wystarczającym, a dla innych, niestety, zupełnie niewidocznym w obliczu codziennych rozproszeń i rutyny.
Na przejeździe w Karwicy Mazurskiej wiele już wcześniej mówiło się o konieczności zamontowania sygnalizacji świetlnej, zwłaszcza iż trasa ta słynie z wysokich prędkości przejeżdżających pociągów. Pomimo wcześniejszych zgłoszeń i tragicznych wydarzeń w innych częściach Polski, problem pozostaje, a systemowy brak zabezpieczeń na takich przejazdach stwarza idealne warunki dla następnych tragedii.
Policja apeluje do kierowców
W Polsce, na wielu niestrzeżonych przejazdach, regularnie dochodzi do wypadków. Oprócz samej nieobecności zapór problemem pozostaje rutynowe przełamywanie podstawowych zasad ruchu drogowego, takich jak zatrzymanie przed przejazdem, szczególnie gdy widoczność jest ograniczona. Funkcjonariusze przypominają o zasadach bezpieczeństwa, przestrzegając, iż każde nieprzestrzeganie przepisów może skończyć się tragedią.
Mazurska policja również apeluje na swojej stronie internetowej o rozsądek i szczególną ostrożność na przejazdach kolejowych, podkreślając, iż po drugiej stronie zapory czy linii może już nie być miejsca na kontynuację jazdy, a przejazd nie zawsze jest wolny. Każde niestosowanie się do znaku STOP, objeżdżanie zapór czy wjazd na tory przy zamkniętych rogatkach to "proszenie się o śmierć na własne życzenie".