"Fakt" podaje w niedzielę, iż po wypadku na A1 biegli powołani przez Prokuraturę Okręgową w Katowicach stwierdzili, iż na zlecenie Sebastiana Majtczaka auto zostało zmodyfikowane.
Nowe ustalenia ws. wypadku na A1
"Grzebano w układzie sterowników silnika, dzięki czemu zniesiono fabryczny ogranicznik prędkości i zwiększono maszynie moc. Dodatkowo Majtczak na stałe zamontował w samochodzie antyradar. Jest to niedozwolone. Te ingerencje pozwoliły mężczyźnie na rozwijanie wręcz samolotowych prędkości" – opisuje dziennik.
"Nie powinien uczestniczyć w ruchu, ponieważ stwarzał realne zagrożenie dla bezpieczeństwa" – napisano w akcie oskarżenia, który cytuje "Fakt".
Zgodnie z ustaleniami biegłych, zawartymi w akcie oskarżenia, tuż przed zderzeniem Sebastian Majtczak miał poruszać się z prędkością sięgającą od 315 do 329 km/h, mimo iż dopuszczalna prędkość na tym odcinku autostrady wynosiła 140 km/h.
Jak już także informowaliśmy, Majtczak usłyszał zarzut spowodowania w 2023 r. wypadku na autostradzie A1. 26 maja został sprowadzony do Polski ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Uciekł tam niedługo po wypadku.
Sprawa Sebastiana Majtczaka i wypadku na A1
Ta tragedia zdarzyła się we wrześniu 2023 roku. Na autostradzie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego doszło do dramatycznego wypadku drogowego.
Z ustaleń prokuratury wynika, iż Majtczak prowadząc samochód z prędkością 250 km/h uderzył w tył Kii. W uderzonym pojeździe znajdowała się trzyosobowa rodzina (rodzice i 5-letni chłopiec), która wracała do województwa śląskiego z wakacji nad morzem. Wszyscy zginęli.
Majtczak po wypadku uciekł z Europy i schronił się na Bliskim Wschodzie. 15 maja Adam Bodnar ogłosił, iż władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wyraziły zgodę na ekstradycję Sebastiana Majtczaka do Polski.
Jedynak, aby mogło do tego dojść, "konieczne było jego ponowne zatrzymanie na terenie ZEA". Ponowne, bo pierwsze miało miejsce jeszcze w 2023 roku. Pod koniec maja udało się go sprowadzić do Polski.