To on jechał z Sebastianem M. w BMW. Po raz pierwszy po wypadku zabrał głos

natemat.pl 2 godzin temu
W procesie Sebastiana M. zeznawał jeden z najważniejszych świadków – Patryk K. To pasażer feralnego BMW, które brało udział w wypadku na autostradzie A1. W sądzie ujawnił, o czym rozmawiał z podejrzanym tuż po wypadku.


Jak relacjonuje portal o2.pl, przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim w czwartek odbyła się kolejna rozprawa w procesie Sebastiana M. W BMW jechali także Arkadiusz N. oraz Patryk K. Ten drugi zeznawał dziś w sądzie.

Patryk K. jechał w feralnym BMW. Tak zeznawał przed sądem


– Siedziałem na prawym, przednim fotelu BMW. Doszło do zderzenia z innym pojazdem, na skutek czego doszło do śmierci trzech osób. Nie mam wiedzy, jak doszło do wypadku. Mam świadomość tego, jak media kształtują przebieg tego zdarzenia – opowiadał K.


– W trakcie wypadku byłem pod wpływem alkoholu. Wypadek był wieczorem. Nie wszystko pamiętam. choćby bezpośrednio po wypadku nie byłem w stanie odtworzyć jego przebiegu – zeznał w sądzie mężczyzna, co cytuje o2.pl.

Patryk K. przekazał również, iż "ma przebłyski z wypadku, ale ciężko mu to ubrać w słowa w taki sposób, aby było to wartościowe dla sądu". Jak wyjaśnił, pełną świadomość odzyskał dopiero w szpitalu.

Świadek: Po zdarzeniu rozmawialiśmy z Sebastianem o tym


Z jego relacji, opisanej przez o2.pl, wynika, iż nie pamięta, aby odczuwał jakiekolwiek hamowanie, bo to wywołałoby u niego "zagrożenie, obawę i lęk". Patryk K. nie wie też, jak gwałtownie jechał Sebastian M.

– Po zdarzeniu rozmawialiśmy z Sebastianem o tym. To było po czasie, bo byłem hospitalizowany. M. przekazywał nam konsekwentnie, iż kierujący drugim pojazdem wyjechał bezpośrednio przed nasz samochód, nie dając Sebastianowi możliwości reakcji i uniknięcia zderzenia – powiedział Patryk K.

16 września 2023 r. śmierć na miejscu wypadku na A1 niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego poniosła trzyosobowa rodzina, która wracała z wakacji nad morzem. Według prokuratury wyłącznym sprawcą tego zdarzenia jest Sebastian M., który z ogromną prędkością (ponad 300 km/h) wjechał w tył pojazdu, którym podróżowali rodzice i dziecko.

Dopiero półtora roku później udało się postawić podejrzanemu zarzuty, gdyż wcześniej ukrywał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Idź do oryginalnego materiału