To nie utrata panowania. Wypadek w Gnieźnie był próbą zabójstwa – sąd opisuje szczegóły

moje-gniezno.pl 3 tygodni temu

Sprawa Tomasza C., który w czerwcu ubiegłego roku doprowadził na drodze ze Zdziechowy do Gniezna do groźnego wypadku z udziałem swojej byłej partnerki, zakończyła się prawomocnym rozstrzygnięciem. Sąd Apelacyjny w Poznaniu obniżył wymiar kary, ale zarazem szczegółowo i jednoznacznie potwierdził ustalenia Sądu Okręgowego dotyczące przebiegu zdarzenia, motywów działania i odpowiedzialności karnej.

To jedna z bardziej złożonych i wyjątkowych spraw ostatnich lat – zarówno ze względu na sam charakter zarzutu, jak i sposób, w jaki oskarżony posłużył się samochodem, próbując pozbawić życia swoją byłą partnerkę.

Groźny wypadek w Gnieźnie. najważniejszy był jeden ruch kierownicą

27 czerwca 2024 roku na ul. Powstańców Wielkopolskich w Gnieźnie doszło do zdarzenia, które początkowo mogło wyglądać na utratę panowania nad pojazdem. Volvo prowadzone przez Tomasza C. nagle zjechało z prostego odcinka drogi, wpadło do rowu i dachowało. Kobieta siedząca na siedzeniu pasażera – Julia K. – nie odniosła ciężkich obrażeń, ale od pierwszych chwil, jeszcze przed zabraniem do szpitala, powtarzała, iż kierowca zrobił to celowo. Miała powiedzieć ratownikom i policjantom, iż tuż przed zjazdem mężczyzna wykonał w jej stronę gwałtowny ruch ręką, a pas bezpieczeństwa, który miała zapięty w czasie jazdy, po wypadku był już odpięty.

Sąd I instancji ustalił, iż to właśnie Tomasz C. sam odpiął pas, a następnie nagłym, umyślnym skrętem w lewo doprowadził do zdarzenia, chcąc ją zabić. Sąd Apelacyjny w pełni podzielił tę ocenę, wskazując, iż potwierdzają ją wszystkie najważniejsze dowody, w tym pierwsze zeznania pokrzywdzonej oraz relacje niezależnych świadków.

Gwałtowny impuls i kłótnia o dziecko

W samochodzie od dłuższego czasu narastała sprzeczka dotycząca dziecka. Oboje rodzice byli uwikłani w trudny konflikt opiekuńczy, a relacja między nimi od miesięcy była napięta. Z akt sprawy wynika, iż Tomasz C. miał dopuszczać się wobec Julii K. przemocy psychicznej i fizycznej – zarzut znęcania się został potwierdzony już przez sąd I instancji.

Według ustaleń Sądu Apelacyjnego w chwili wypadku u oskarżonego doszło do gwałtownego wybuchu emocji – tzw. zamiaru nagłego. Nie przygotowywał wcześniej pułapki ani nie planował ataku. Impuls okazał się jednak wystarczająco silny, by skierować samochód do rowu i narazić kobietę na poważne niebezpieczeństwo. Jak wskazano w uzasadnieniu, oskarżony działał z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia, w pełni zdając sobie sprawę z możliwego skutku.

Obrona bezskutecznie próbowała podważyć ustalenia

Apelacja obrońcy Tomasza C. opierała się na kwestionowaniu zeznań pokrzywdzonej oraz analizie opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków. Pojawiały się sugestie o możliwym „manewrze obronnym” lub o wpływie stanu nawierzchni na przebieg zdarzenia.

Sąd Apelacyjny oddalił te argumenty jako bezzasadne. Podkreślono, iż pierwsze zeznania pokrzywdzonej były najpełniejsze i najbardziej wiarygodne, stres i obrażenia mogły wpłynąć na późniejsze różnice w relacjach, świadek potwierdził, iż pokrzywdzona miała zapięty pas w czasie jazdy, biegły jednoznacznie stwierdził, iż pierwszy ślad na jezdni wskazywał na nagły skręt w lewo bez wcześniejszego kontrowania.

Według sądu oględziny miejsca zdarzenia były wykonane prawidłowo, a wersja o przypadkowym wypadku nie znajduje jakiegokolwiek pokrycia w materiale dowodowym.

Złagodzenie kary. Dlaczego wyrok jest niższy?

Choć sąd apelacyjny zgodził się ze wszystkimi ustaleniami dotyczącymi winy, zdecydował o nadzwyczajnym złagodzeniu kary. Wskazano, iż oskarżony działał w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim, impuls emocjonalny odegrał dużą rolę, nie było planu ani długotrwałej premedytacji, obrażenia pokrzywdzonej były stosunkowo lekkie, czyn nie przekroczył fazy usiłowania.

Z tego powodu kara za usiłowanie zabójstwa została obniżona z 10 do 8 lat, a po połączeniu z karą za znęcanie ustalono wymiar 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny.

Sprawa, która zapisze się w orzecznictwie

Proces Tomasza C. pokazuje, jak trudne są sprawy dotyczące użycia samochodu jako narzędzia zbrodni. Wymagał precyzyjnej analizy technicznej i psychologicznej, a także oceny relacji między oskarżonym a pokrzywdzoną. Choć kara została ostatecznie obniżona, Sąd Apelacyjny nie pozostawił żadnych wątpliwości co do winy Tomasza C. i charakteru jego działania. To jedna z tych spraw, które – ze względu na unikatowe okoliczności i szeroki materiał dowodowy – prawdopodobnie pozostaną punktem odniesienia dla przyszłych procesów dotyczących przestępstw drogowych o podłożu umyślnym.

Idź do oryginalnego materiału