"To nie ja, to jakiś Ukrainiec". Tak Żak miał się bronić po wypadku w Warszawie

natemat.pl 6 godzin temu
W weekend na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie kierowca rozpędzonego volkswagena wjechał w samochód, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. Jedna z osób zginęła, a pozostałe są ranne. Media ustaliły teraz, co robił poszukiwany listem gończym Łukasz Żak po ucieczce.


Jak też informowaliśmy, we wtorkowym komunikacie Prokuratura Okręgowa w Warszawie przekazała, iż zastosowano areszty tymczasowe wobec osób podejrzanych w sprawie zdarzenia, do jakiego doszło w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej. Na al. Armii Ludowej w tył jadącego w kierunku Pragi forda uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon.

Łukasz Żak przez cały czas poszukiwany


Po zderzeniu ford wjechał w bariery energochłonne. Na miejscu zginął 37-latek, pasażer tego auta. 37-letnia kierująca i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.

Policjanci wciąż poszukują mężczyzny, który jest podejrzewany o to, iż siedział za kierownicą volkswagena. "Sprawca wypadku – Łukasz Żak poszukiwany listem gończym. realizowane są intensywne czynności zmierzające do jego ujęcia" – poinformowali śledczy. Wydano za nim też ENA.



Mężczyzna jest znany organom ścigania. Był już skazany za m.in. za przestępstwa narkotykowe oraz za oszustwo. Jeździł też po alkoholu i bez uprawnień.

– Tragicznej nocy jechał autem z wypożyczalni. To było z kolei leasingowane, co spowolniło pracę policjantów – powiedział rozmówca TVN24.

Nowe ustalenia mediów ws. tego, co działo się po wypadku


Stacja ustaliła też, iż po ucieczce Żak zadzwonił do kilku osób. "Podawał różne wersje zdarzeń, a każdemu, z kim rozmawiał, wskazał inny kraj, do którego zamierza uciec" –czytamy.

Telewizja powoduje się też na sytuację, która miała miejsce w mieszkaniu jego ciotki. Kobieta zadzwoniła do niego i zapytała: – Jest tu policja, co narobiłeś? Żak miał jej odpowiedzieć: "to nie ja, to jakiś Ukrainiec".

Dodajmy także, iż zbiórkę dla tej rodziny ofiary zorganizował pan Jarosław. Jest on sąsiadem oraz przyjacielem tej rodziny. "Kiedy w 2018 roku wprowadzaliśmy się do naszego nowego mieszkania na Grochowie, nie mieliśmy świadomości, iż najbliżsi sąsiedzi staną się dla nas jednymi z najbliższych przyjaciół – lepszych sąsiadów nie mogliśmy sobie wymarzyć" – napisał pan Jarosław.

Poszkodowana rodzina mieszka na Grochowie. Była też bardzo zaangażowana w życie parafii Świętej Rity przy ul. Żupniczej. "Pomagali przy organizacji wielu świat i uroczystości. To wierni kibice klubu Legia Warszawa, chodzili na mecze, Rafał zabierał tam również dzieci" – opisał pan Jarosław.

Jak podkreślił mężczyzna, "Ewelina i Rafał to niesamowicie ciepli, serdeczni ludzie". "Pełni radości, rodzinni, dobrzy dla innych, zawsze z sercem na dłoni, którym ktoś ich rodzinne, pełne wyzwań, ale przede wszystkim miłości życie nagle brutalnie przerwał, zabierając na zawsze tatę i męża" – wskazał. Zbiórka dla tej rodziny dostępna jest pod tym linkiem.

Idź do oryginalnego materiału