"To koledzy moich dzieci", "Biegł z nim na rękach, wtedy...". Dramatyczne relacje po karambolu na S7

natemat.pl 8 godzin temu
Jeden z chłopców miał 7 lat, drugi 10. Nie byli braćmi. Razem chodzili na treningi piłkarskie. Tego dnia razem ze swoimi mamami byli na meczu Lechia-Legia. Wracali do domu, gdy doszło do karambolu. – To jest nie do pomyślenia. Przeżywamy to bardzo. To są rówieśnicy moich dzieci – mówi sołtys Straszyna. Łamie jej się głos. Cała okolica jest wstrząśnięta tym, co stało się na S7. Do mieszkańców docierają makabryczne relacje.


Monika Greszkiewicz jest wstrząśnięta.

– Zginęły niewinne dzieci. Koledzy moich dzieci. Odkąd dowiedziałam się o tej tragedii, nie mogę przestać o tym myśleć. Ciężko mi z tym, iż nie mogę pomóc, nie mogę wrócić życia tym dzieciom. Ubolewamy strasznie, to jest coś niewyobrażalnego. Sama jestem matką, mam dwóch synów. I myślę teraz: "Mój Boże, a gdybym to ja tak z nimi jechała. Człowiek wychodzi z domu i nie wraca" – mówi w rozmowie z naTemat.

Zna mamy obu chłopców, spotykały się w przedszkolu, w szkole.

Jej 7-letni syn chodzi do klasy z siostrą 10-letniego chłopca, który zginął. Do równoległej klasy chodził zaś drugi chłopiec, który nie przeżył wypadku. W piątek 19 października jej syn i on razem mieli pasowanie na pierwszoklasistę.

Jak powiedziała w "Fakcie" wójt gminy Weronika Chmielowiec, kilka godzin wcześniej sama pasowałam młodszego z chłopców na ucznia pierwszej klasy.

– To miał być taki wesoły dzień. Było pasowanie, nie było lekcji. Mamy pojechały z synami na mecz. Byli jednym samochodem. Z tyłu siedziało trzech chłopców. Oni po bokach, w środku brat jednego z nich, który przeżył. To jest niewyobrażalna tragedia. Jedyne, co mogę teraz zrobić to udostępniać wraz z radą sołecką kontakt do pomocy psychologicznej, która zapewnia gmina Pruszcz Gdański – mówi Monika Greszkiewicz.

W niedzielę rozmawiała o tej tragedii z synem. Próbowała mu wytłumaczyć, co się stało. Mówi, iż dostała sms od wychowawczyni, z prośbą, żeby porozmawiać z dziećmi i przygotować je na poniedziałek w szkole.

– Jedyne, czego te rodziny teraz potrzebują, to spokój i wsparcie swoich bliskich – podkreśla.



"Wszystko przewartościowuje się w obliczu takiej tragedii"


Straszyn to nieduża miejscowość w gminie Pruszcz Gdański. Około 5,5 tysiąca mieszkańców. Tu, jak słyszymy, mieszkał starszy z chłopców, którzy zginęli w karambolu na S7. Drugi pochodził z pobliskiej miejscowości Żuława.

– Każdy to przeżywa, tym bardziej, iż to takie małe dzieci. Każdego mogło to spotkać – reaguje mieszkaniec Żuławy.

Obaj jednak chodzili do szkoły podstawowej w Straszynie. Trenowali też piłkę nożną w klubie w Pruszczu Gdańskim.



– Mam wnuki w podobnym wieku.

– Mam dzieci w podobnym wieku.

– To niewyobrażalna tragedia.

– Ogromny smutek. Straszna historia. Coś takiego nie powinno się wydarzyć. Wstrząs jest ogromny.

Tak reagują mieszkańcy.

– Człowiek na co dzień przejmuje się drobiazgami. Jest jakiś wyścig szczurów, kto ile zarabia, kto co ma lepszego. Ten ma odkurzacz Roomba, a ten nowy ekspres do kawy. Co to jest dzisiaj? Jakie to ma znaczenie? Wszystko przewartościowuje się w obliczu takiej tragedii – mówi jeden z nich.

"20 samochodów, 20 ludzkich historii"


Przypomnijmy, tragedia wydarzyła się 19 października, po godz. 23. Kierowca ciężarówki na drodze S7 w pobliżu Gdańska doprowadzić miał do tragicznego wypadku z udziałem 21 pojazdów. To południowa obwodnica Gdańska.

Cztery osoby zginęły, a kilkanaście zostało rannych. Do dziś nie zidentyfikowano dwóch pozostałych ofiar – potrzebne są badania DNA.

Kierowca ciężarówki nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej podobno miał powiedzieć, iż się zagapił.

Wypadek miał miejsce w miejscowości Borkowo, na remontowanym odcinku drogi S7, blisko Straszyna. W najnowszym komunikacie Prokuratura Okręgowa w Gdańsku podała, iż kierujący samochodem ciężarowym marki DAF z naczepą najechał na tył stojącego w korku samochodu osobowego marki Mazda 6.

Samochód ten zapalił się, a następnie Mazda uderzyła w tył stojącego przed nim samochodu osobowego marki Ford C-Max...

– Tam było 20 samochodów, to jest 20 ludzkich historii – zauważa Monika Greszkiewicz.

Do niej dotarła historia ojca, który z kawałkami szkła w ciele niósł syna na pole w stronę Borkowa. – W ostatniej chwili wyciągnął dziecko, biegł z nim na rękach. Wtedy auto wybuchło. Cud, iż ten chłopiec żyje – opowiada.

Wójt gminy Pruszcz Gdański, Weronika Chmielowiec, mówiła w rozmowie z "Faktem": – Widok na miejscu był wstrząsający. To była katastrofa.

Pojechał z kuchnią polową i ciepłymi posiłkami


– Już sam widok sterty samochodów – pogniecionych, zmiażdżonych, pogiętych – jest traumatycznym przeżyciem. A jeżeli strażacy rozcinali te samochody i znajdowali zwłoki, to przeżycie podwójne. Wiem, iż oni też mają być objęci pomocą psychologiczną – mówi naTemat Tomasz Hertel, sołtys Borzęcina.

Na miejscu tragedii był od drugiej do piątej rano: – Pojechaliśmy tam z kuchnią polową i gorącymi posiłkami i napojami dla ekip ratunkowych. Również jesteśmy strażakami, o ratowników też trzeba dbać.

– Zarządzanie kryzysowe gminy zadziałało. Pani wójt stanęła na wysokości zadania. Powiadomiła wszystkich. Byliśmy na tyle przygotowani, na ile mogliśmy być przygotowani o 2 w nocy, ale każdy dostał gorący posiłek. Komendant powiatowy straży pożarnej powiedział, iż tak zorganizowanej gminy jeszcze nie wiedzieli – mówi w rozmowie z naTemat.

Ustawili się z boku, za namiotami dowódczymi. Strażacy, policjanci podchodzili do nich na posiłek.

– Zaskoczeniem jest to, iż wśród ofiar byli nasi mieszkańcy ze Straszyna. Tu jest dość dużo kibiców Lechii. Kibicujemy tej drużynie i dowiadujemy się, iż akurat wracali z meczu z Legią. To jest tragedia – mówi.

"Lechia Gdańsk" przekazała rodzinom kondolencje: "Podczas powrotu do domu z meczu Lechia Gdańsk - Legia Warszawa zginęło dwóch chłopców, uczniów Szkoły Podstawowej w Straszynie (...) Do zobaczenia w Sektorze Niebo…".



Dlaczego kierowca nie hamował?


Mieszkańcy zastanawiają się, dlaczego kierowca w ogóle nie reagował. – Zareagował po 200 metrach, jak ciężarówka rozbijała już następne samochody. adekwatnie zareagował dopiero wtedy, jak już stanął tym samochodem wśród masy pogniecionych aut. Przez 200 metrów jechał bez reakcji. Jest to zastanawiające – mówi Tomasz Hertel.

Głowią się, co się stało. Niektórzy mówią, iż tam kierowcy pędzą. To remontowany odcinek S7, na początku października wprowadzono tam zmiany w ruchu.

– Z węzła w Straszynie wjeżdża się na S7. Jak się wyjeżdża to każdy kierowca gaz do dechy i pędzi. I wszyscy muszą uciekać, bo tir pędzi i nie patrzy na nic. Ja parę dni temu też musiałem uciekać przed tirem. Jechałem 90 km/h, a on prawie 100 i nie miałem, gdzie uciekać, bo tam w zasadzie jest jeden przejazd. Tworzy się tylko jeden pas, który jest ogrodzony – opowiada jeden z mieszkańców.

Tłumaczy, iż to nietypowe miejsce. – Trzeba po prostu uważać. A kierowca tira to powinien mieć oczy dookoła głowy. Przypuszczam, iż albo się zagapił, albo czegoś szukał i nie patrzył przed siebie, tylko miał samochód rozpędzony i leciał – analizuje.

– Moim zdaniem mogliby szybciej wykonać te prace. Ale to i tak wina kierowcy – rzuca jeszcze.

"Nie do przyjęcia sercem i rozumem"


W niedzielę parafii św. Jacka Odrowąża w Straszynie mieszkańcy modlili się za rannych i za ofiary wypadku.

– Całą niedzielę się modliliśmy. Kiedy rodzice tracą dziecko, tragedia jest niewyobrażalna. Staramy się znaleźć dla nich pocieszenie w wierze – mówi nam ks. Marcin.

– Na to cierpienie tutaj nie ma odpowiedzi na ziemi. Nie ma lekarstwa. Dla nas wierzących Jezus Chrystus jest tym, który też przeszedł przez cierpienie, z którym łączymy wszystko, co przeżywamy. Jest też nadzieją naszego zmartwychwstania. Dlatego w wierze szukamy też naszej nadziei – mówi.

"Zginęli, wracając z meczu ukochanej Lechii Gdańsk", "Niewyobrażalna tragedia. Nie do przyjęcia sercem i rozumem", "Straszna tragedia serce pęka" – płyną komentarze pod postem szkoły w Straszynie.

Podobnie jest pod wpisem szkółka piłkarskiej Escola Futbolu, w której trenowali chłopcy. "Cała społeczność Escoli jest myślami przy Rodzinie i bliskich. Nie ma słów, które wyraziłyby nasz smutek" – pożegnał chłopców klub.



"Łzy cisną się same... ból ogromny... wyrazy głębokiego współczucia" – płyną reakcje.

Pod postem Lechii również. Ktoś napisał: "To Gdański klub od narodzin aż po grób. Lechia o Was nie zapomni".

Idź do oryginalnego materiału