Byli cierniem w oku Ukrainy w Bachmucie, a teraz grupa Wagnera ma stać się wrzodem na d#$ie NATO, jako iż ta brutalna paramilitarna grupa zagraża w tej chwili wschodniej flance sojuszu.
Po przegrupowaniu na Białoruś w następstwie nieudanego puczu Jewgienija Prigożyna, sojusznicy Putina chwalą się teraz, iż najemnicy są chętni do inwazji na Polskę.
Armia polska jest znacznie liczniejsza od grupy Wagnera, więc groźby marszu na polską stolicę lub główne bazy wojskowe zostały w dużej mierze odrzucone, ale bardziej niepokojącym pomysłem jest to, iż mogą zaatakować wąski pas ziemi znany jako “przesmyk suwalski”.
Nawet niewielki atak na ten obszar – wciśnięty między Polskę, Litwę i Kaliningrad – mógłby spowodować ogromne problemy dla NATO i potencjalnie przerodzić się w trzecią wojnę światową.
Czym jest przesmyk suwalski?
Przesmyk suwalski – czasami nazywana korytarzem suwalskim – to szeroki na 40 mil pas terytorium wzdłuż granicy polsko-litewskiej, którego nazwa pochodzi od największego miasta w regionie.
Polska i Litwa walczyły wcześniej o kontrolę nad tym regionem, ale dziś jest on częścią Polski i stanowi jedyną granicę lądową między Europą kontynentalną a krajami bałtyckimi.
Pomimo swojego strategicznego znaczenia, obszar ten jest położony na uboczu, przecina go zaledwie jedna linia kolejowa i dwie główne drogi – z których jedna jest jednopasmowa.
W dużej mierze składa się z pofałdowanych wzgórz pokrytych polami uprawnymi, rzadkimi lasami i kilkoma małymi wioskami.
Oznacza to, iż obszar ten jest trudno dostępny dla jakiejkolwiek armii, która musiałaby się tam przemieścić, i równie trudny do obrony, z niewielką naturalną osłoną oraz rzadkimi przewężeniami terenu.
Dlaczego Rosja miałaby zaatakować ten obszar?
Kraje bałtyckie od dawna postrzegane są jako pięta achillesowa NATO. Jest to region który najłatwiej byłoby Putinowi zaatakować, a jednocześnie najtrudniej byłoby go bronić sojuszowi.
Obawy przed inwazją na kraje bałtyckie wzrosły od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie, a gdyby Putin miał podjąć taką próbę, zablokowanie przesmyku suwalskiego byłoby prawdopodobnie jego pierwszym posunięciem.
W krajach bałtyckich rozmieszczone są tysiące żołnierzy NATO, w tym żołnierze z Wielkiej Brytanii, jednak mają oni służyć jedynie jako siły “zaporowe”.
Ich rolą jest powstrzymanie wszelkich sił inwazyjnych do czasu przybycia głównej armii NATO.
Rosyjski sukces w krajach bałtyckich zależy zatem od zapewnienia, iż armia ta nigdy nie przybędzie – lub przybędzie zbyt późno by jej interwencja mogła cokolwiek zmienić.
Przecięcie Przesmyku Suwalskiego znacznie utrudnia dostarczanie posiłków z Polski i Niemiec – gdzie znajdują się największe bazy NATO – do państw bałtyckich.
I odwrotnie, znacznie ułatwia to przemieszczanie się rosyjskich posiłków, tworząc most lądowy między Białorusią a Kaliningradem – silnie zmilitaryzowaną rosyjską enklawą nad Morzem Bałtyckim.
Moskwa zdaje sobie z tego sprawę, a podczas gier wojennych Zapad w 2021 r. przećwiczyła zamknięcie luki suwalskiej wraz z siłami białoruskimi.
Przesmyk suwalski jest tak kluczowym elementem w każdym scenariuszu rosyjskiego ataku na kraje bałtyckie, iż ten senny wiejski region został nazwany “najniebezpieczniejszym miejscem na Ziemi”.
Czy grupa Wagnera jest poważnym zagrożeniem?
Chociaż szanse na atak grupy Wagnera na ten region są niskie, jest to technicznie możliwe – i jest to dokładnie ten rodzaj zagrożenia o którym eksperci ostrzegają od lat.
Ukraina uważa, iż na Białorusi stacjonuje w tej chwili około 5000 bojowników Wagnera, którzy zostali w dużej mierze pozbawionych przez Rosję ciężkiej broni i czołgów.
Ich liczebność jest niewielka w porównaniu z siłami polskimi, litewskimi i lokalnymi siłami NATOwskimi, które liczą ponad 150 000 żołnierzy wyposażonych w czołgi, ciężką artylerię, odrzutowce i okręty wojenne.
Zaatakowanie i utrzymanie luki suwalskiej byłoby zatem prawie niemożliwe.
Ale jak już w 2018 roku zasugerował Ben Hodges, były dowódca NATO w Europie, niekoniecznie to byłoby celem.
Zamiast atakować i zajmować lukę, generał broni Hodges ostrzegł, iż Rosja może rozmieścić “zaufanych uzbrojonych najemników”, takich jak Wagner, w celu przeprowadzenia “ograniczonej lub tymczasowej inwazji”.
Gdyby Wagner rozpoczął działania zaczepne w tym miejscu – podobnie jak partyzanci walczący w rosyjskim regionie Biełgorodu – znacznie utrudniłoby to korzystanie z granicy.
Uszkodzenie autostrad lub linii kolejowej mogłoby mieć taki sam skutek jak całkowite zamknięcie granicy, choćby jeżeli najemnicy nie zajęliby faktycznie żadnego terytorium.
Po drugie, w przypadku takiej agresji Polska prawdopodobnie powołałaby się na artykuł 5 i zażądała odpowiedzi od wszystkich sojuszników NATO, co inne państwa Europy Wschodniej prawie na pewno by poparły.
Ale zachodni sojusznicy, zwłaszcza Francja i Niemcy, mogą być przeciwni interwencji , biorąc pod uwagę możliwość odwetu ze strony Rosji oraz fakt, iż siły grupy Wagnera będą prawdopodobnie niewielkie.
Groziłoby to podważeniem jedności NATO, która to jedność już i tak została zachwiana na osi Wschodu a Zachodem w związku z Ukrainą, oraz wzmocniłoby pozycję Rosji w Europie.
Po trzecie, atak grupy Wagnera wywołałby pytania o sposób reakcji.
Putin przyznał, iż państwo rosyjskie finansowało tę grupę, ale teraz twierdzi, iż się od niej odcięło i prawie na pewno zaprzeczyłby swojej odpowiedzialności za jej przyszłe działania.
Chociaż Wagner ma siedzibę na Białorusi, Łukaszenka nie ma żadnego wpływu na to jak i gdzie działa grupa i prawdopodobnie również się zdystansuje.
NATO ryzykuje zatem, iż jeżeli odpowie uderzeniem na Rosję lub Białoruś, to będzie wyglądać jak agresor, co oba kraje niemal na pewno wykorzystają do celów propagandowych.
Uderzenie w grupę Wagnera przy jednoczesnym unikaniu naruszenia terytorium któregokolwiek z tych państw będzie jednak trudne – zwłaszcza jeżeli bojownicy działają na ich terenie jako partyzantka.
Wreszcie, potyczki te mogłyby dać Rosji możliwość wykorzystania tej sytuacji jako karty przetargowej.
Gdyby NATO zdecydowało się odpowiedzieć siłą, Putin mógłby zagrozić eskalacją pod pozorem ochrony Kaliningradu – gdzie, jak się uważa, przechowywana jest broń atomowa.
Mógłby jednak również zaoferować “mediację” i zakończenie wszelkiej aktywności grupy Wagnera, pod warunkiem, iż NATO pomogłoby wywrzeć presję na Ukrainę, by podpisała korzystne dla Rosji porozumienie pokojowe.
Czy mogłoby to wywołać trzecią wojnę światową?
Jednym słowem: tak.
Jakiekolwiek zbrojne wtargnięcie grupy Wagnera na terytorium Polski lub Litwy – które są członkami NATO – niemal na pewno wywołałoby reakcję militarną.
Może to nie oznaczać ataku na terytorium Rosji lub Białorusi, ale sytuacja może łatwo eskalować do punktu w którym dojdzie do bezpośredniej walki.
Joe Biden opisał wcześniej taki scenariusz jako “trzecią wojnę światową”.
Brytyjscy żołnierze prawdopodobnie znajdą się na pierwszej linii frontu tej wojny, ponieważ 800 z nich przebywa w tej chwili w Estonii – jednym z trzech państw bałtyckich – a dziesiątki innych są rozmieszczone w Polsce.
Oczekuje się, iż NATO wygra ten konflikt, ale zniszczenia i ofiary śmiertelne będą prawdopodobnie porównywalne z najkrwawszymi wojnami w historii.
Zwłaszcza, iż obie strony są uzbrojone w tysiące głowic nuklearnych.
Otwarcie drugiego frontu przeciwko NATO, podczas gdy na Ukrainie trwa wojna, wydaje się mało prawdopodobnym posunięciem Putina, ale eksperci ostrzegają, iż nie można tego lekceważyć.
Jak ostrzegał w zeszłym roku John R. Deni z think-tanku Atlantic Council: ‘Niektórzy uważali, iż zarządzenie przez Putina inwazji na Ukrainę na pełną skalę jest nielogiczne…Zachód nie może zakładać, iż Rosja nie wykona manewru w przesmyku suwalskim tylko dlatego, iż wszystkim dookoła wydaje się to nielogiczne”.
Chris Pleasance (www.dailymail.co.uk)
tłumaczył MR