REKLAMA
"Policjanci wyprowadzili go w kajdankach"Ponadto kobieta zeznała, iż dwóch mężczyzn na miejscu wypadku zamieniało się ubraniami. Te zeznania miały oburzyć Żaka. "Zaczął krzyczeć podczas rozprawy. Rzucił też, iż zeznania to oszczerstwa, których nie będzie słuchał. Zareagował wyjątkowo emocjonalnie, a kiedy sędzia go upomniał, zażądał opuszczenia sali. Po niespełna dwóch godzinach od rozpoczęcia rozprawy policjanci wyprowadzili go w kajdankach" - opisuje "Fakt" w swoim artykule.
Zobacz wideo
Pędził ponad 200 km/h - szaleńczą jazdę przerwali policjanci piaseczyńskiej drogówki
Tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej Do tragicznego wypadku doszło we wrześniu 2024 roku w Warszawie. Na Trasie Łazienkowskiej na wysokości przystanku autobusowego Torwar volkswagen zderzył się z drugim pojazdem, którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W volkswagenie, poza Łukaszem Żakiem, byli też Paulina K., Sara S. oraz Adam K. W wypadku zginął 37-letni Rafał P., a jego żona i dzieci zostały poważnie ranne. Prokuratura ustaliła, iż Żak w momencie wypadku był pod wpływem alkoholu i trzymał w ręce telefon komórkowy, którym nagrywał swoją jazdę. Tuż przed zdarzeniem jego samochód jechał z prędkością 226 kilometrów na godzinę w terenie, gdzie dopuszczalna prędkość to 80 kilometrów na godzinę. Po wypadku na miejscu pojawili się znajomi kierowcy volkswagena, którzy mieli mu pomóc uciec z Polski. Mężczyźnie grozi od 5 do 30 lat więzienia. Prokuratura przedstawiła zarzuty również sześciu osobom, które zdaniem śledczych mu pomagały. Zarzuty nieudzielenia pomocy i poplecznictwa postawiono Mikołajowi N., Kacprowi D., Damianowi J., Maciejowi O. i Kacprowi K., a zarzut poplecznictwa Aleksandrowi G.Czytaj także: "'Polak w Albanii' skazany. 'Potrafił grać na naszych emocjach, traktował nas jak rodzinę'".Źródła: Fakt, Gazeta.pl