Szukali złomu w śmietniku, znaleźli ludzką stopę. Po 20 latach wciąż nie rozwiązano tej sprawy

wiadomosci.gazeta.pl 4 dni temu
Archiwum X pomorskiej policji pracuje nad nierozwiązaną wstrząsającą sprawą z 2004 r. W śmietniku jednego z bloków w Gdańsku znaleziono ludzkie szczątki. Do dziś nie wiadomo, kim był zmarły i w jaki sposób zginął. Czy funkcjonariuszom uda się po latach dotrzeć do prawdy?
Pani Grażyna wraz z partnerem, panem Piotrem, przeszukiwali śmietnik w zsypie jednego z bloków przy ul. Sztormowej. To był 11 października 2004 r. Oboje liczyli na złom. Nagle mężczyzna natknął się na ludzką stopę. Wypadła z czarnego foliowego worka. Kobieta powiadomiła policję, dzwoniąc z pobliskiego sklepu.


REKLAMA


Policja znalazła w kontenerze także prawą stopę i dwa podudzia. Były zapakowane w szmaty i worki foliowe.
Pani Grażyna i pan Piotr trafili na komisariat. Oboje byli pod wpływem alkoholu. Po wytrzeźwieniu zostali przesłuchani. Nic nie wskazywało na to, by mogli sami te szczątki podrzucić.


Zobacz wideo Jak wygląda proces oskarżonego w procesie karnym? "Tylko raz widziałam, żeby po wyroku zaczął płakać"


Jeszcze tego samego dnia wieczorem sprowadzono policyjnego psa. Próbowano ustalić, gdzie mogą znajdować się pozostałe fragmenty ciała. Zwierzę nie wskazało żadnego konkretnego miejsca.
Powtórzono próby. Policyjny pies w końcu zaprowadził policjantów na IV piętro, w tym przed zamknięte pomieszczenie gospodarcze. Należało do małżeństwa mieszkającego kilka pięter wyżej. Składzik przeszukano, niczego nie znaleziono. Pies mógł zwrócić uwagę na te konkretne drzwi, bo właściciele mieli suczkę.


Gdańsk. Ludzkie szczątki w śmietniku
Rozpytano sąsiadów. Nikt niczego nie zauważył. Ktoś słyszał odgłos wiertarki lub jakiegoś innego narzędzia. - Odgłos, jaki wydawało urządzenie, był piskliwy. Cięcia było słychać co jakiś czas. Były to krótkie cykle. Te cięcia słyszałem do godz. 15. Wydawało się to dziwne, przecież to była niedziela - mówił mężczyzna policjantom.
Potem jeden z mieszkańców przyznał, iż używał tego dnia wiertarki, bo niedawno się wprowadził i przeprowadzał remont.
Jedna z kobiet mieszkająca w bloku powiedziała policji, iż kilka dni wcześniej, idąc wieczorem do sklepu, zauważyła na chodniku przed blokiem dużą brunatną kałużę. - Minęłam to, w sklepie zaczęłam się zastanawiać. Stwierdziłam, iż musi być to krew - zeznawała.
O plamie krwi mówiły też inne osoby. Jedna z mieszkanek rozmawiała choćby o niej z dozorcą. Mężczyzna po prostu to sprzątnął.


- Pod klatką było bardzo dużo krwi. Zachlapane było miejsce pod klatką schodową oraz klombem z wierzbami. Było to bardzo dużo krwi, podobno było wzywane pogotowie. Krwi tej nie było wewnątrz klatki schodowej, tylko przed nią na chodniku. Widać było opatrunki medyczne. Z tego, co słyszałem, to mieli się tam bić jacyś młodzi chłopacy - zeznawał gospodarz bloku.
Nikogo z mieszkańców budynku nie podejrzewał o zabicie kogoś lub poćwiartowanie zwłok.
Technik kryminalistyki zauważył rzeczywiście brunatne ślady znajdujące się m.in. na ścianie w pobliżu domofonu należącego do klatki obok. Badania wykazały, iż była to krew, która nie należała jednak do zmarłego człowieka.


Gdańsk. Kim był zmarły mężczyzna? Wkracza Archiwum X
Szczątki poddano oględzinom w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Gdańsku. Należały do mężczyzny o maksymalnie ok. 170 cm wzrostu (stopa o rozmiarze 39-40). Miał włosy o kolorze ciemnego blond, śniadą cerę. Ustalono, iż w prawej nodze miał druty zespajające kostkę boczną i przyśrodkową. Znaleziono też ślad po usuniętym znamieniu.


Do odcięcia stopy i podudzie doszło przy użyciu noża lub innego narzędzia o równej powierzchni. Zwłoki zostały pocięte już po śmierci lub "w czasie agonalnym". Oceniono, iż odcięcia szczątków doszło do dwóch dni wcześniej.
Wieku mężczyzny nie udało się ustalić.
Przeanalizowano bazę osób zaginionych, jednak żadnej ze spraw nie można było połączyć z nieznanym mężczyzną. Odezwał się komisariat w Kartuzach. Od siedmiu lat poszukiwano 38-letniego mężczyzny. Przyszło też zgłoszenie z Karpacza. W tym samym miesiącu zaginął 69-latek. Oba zdarzenia nie miały jednak związku ze szczątkami odnalezionymi w Gdańsku.
Śledztwo umorzono w marcu 2005 r. Do sprawy w ostatnich miesiącach wróciło Archiwum X KWP Gdańsk.


Funkcjonariusze zakładają różne scenariusze. Nie wykluczają, iż do śmierci mężczyzny mogło dojść np. w trakcie alkoholowej libacji. Możliwe też, iż był to efekt domowej awantury, a ofiara mogła wcześniej stosować przemoc wobec innych członków rodziny. Brak zgłoszenia o zaginięciu mógłby wynikać z tego, iż sprawca mógł szerzyć plotkę o wyjeździe ofiary za granicę. Ofiara mogła też nie mieć rodziny, przyjaciół, albo w ogóle nie pochodzić z Polski.
Policjantów dziwi to, iż nie odnaleziono pozostałych części ciała. Mało prawdopodobne jest to, iż na sortowni śmieci nie zauważono by korpusu lub głowy. Oznacza to, iż sprawca mógł pozostałe szczątki np. spalić.
Jedyne, co policjantom wydaje się mało prawdopodobne to to, iż mężczyzna był ofiarą gangsterskich porachunków. Trudno zakładać, iż ktoś z kręgów przestępczych podrzucałby szczątki w takie miejsce, ryzykując, iż zostanie zauważony przez mieszkańców.
Policja liczy na to, iż w rozwiązaniu tej sprawy pomoże nowoczesna technologia. To np. możliwość przewidywania cech wyglądu danej osoby tylko na podstawie DNA. Oferuje to amerykańska firma Parabon Nanolabs, która na potrzeby śledztw prowadzonych w Polsce przygotowała portret zabójcy spacerowiczki z łódzkiego Parku na Zdrowiu oraz portret kobiety, której ciało bez głowy znaleziono w stawie w Drzewinie. Dzięki temu można byłoby odtworzyć również i wizerunek tego zmarłego.Osoby, które mają jakiekolwiek informacje na temat mężczyzny, proszone są o kontakt z KWP Gdańsk, 47 741 58 61, 47 74 15 282, email: [email protected] lub najbliższą jednostką policji.Za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękujemy funkcjonariuszom Archiwum X KWP w Gdańsku. Wypowiedzi świadków pochodzą z akt sprawy.
Idź do oryginalnego materiału