Szokujące informacje o wypadku w Warszawie. Ustalenia mediów

upday.com 7 godzin temu
Zdjęcie: fot. policja.pl


W niedzielę na moście Łazienkowskim w Warszawie Łukasz Żak doprowadził do wypadku, w wyniku którego zginęła jedna osoba, a cztery trafiły do szpitala. Jedna z nich jest w stanie krytycznym. "Super Express" ustalił, iż tuż po wypadku 26-latek zadzwonił do matki swojej ciężko rannej partnerki, mówiąc, iż "ucieka z Polski do Hiszpanii". "Fakt" dotarł natomiast do osób, które osobiście znają poszukiwanego listem gończym mężczyznę.


Do wypadku na Trasie Łazienkowskiej doszło w niedzielę na wysokości Torwaru, w kierunku Pragi. Volkswagen najechał na tył forda, który następnie uderzył w barierki energochłonne.

Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku zderzenia zginął 37-letni pasażer forda. Do szpitala trafiły trzy osoby z forda: kierująca autem 37-letnia kobieta oraz dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Do szpitala trafiła także kobieta, która podróżowała volkswagenem - to partnerka Żaka. 26-latek miał zostawić ją na miejscu konającą.

Komenda Stołeczna Policji poinformowała, iż na miejscu policjanci zastali trzech mężczyzn, którzy jechali volkswagenem. Mężczyźni byli nietrzeźwi. 22-latek miał we krwi ponad 2 promile alkoholu, 27-latek i 28-latek mieli ponad promil. Czwarty mężczyzna, który kierował autem, uciekł z miejsca zdarzenia - to właśnie Łukasz Żak, za którym wydano list gończy.

Warszawa, 15.09.2024 pic.twitter.com/t8lHjN3vG5

— bandyci drogowi (@bandyci_drogowi) September 16, 2024

Nowe doniesienia

Dziennikarze "Super Expressu" ustalili, iż w nocy, chwilę po wypadku, Łukasz Żak zadzwonił do matki swojej partnerki - ciężko rannej 22-letniej Pauliny - i przekazał, iż ucieka do Hiszpanii.

"Zadzwonił do mnie i powiedział, iż nie stawi się na komendzie, iż ucieka do Hiszpanii. Powiedziałam mu, iż ja rozmawiam z nim ostatni raz: »Mam numer do pana policjanta, chcę ci go przekazać, zgłoś się sam, bo i tak cię znajdą«. Odpowiedział: »Nie zgłoszę się« i się wyłączył" - opowiedziała "SE" matka Pauliny.

Reporter "Faktu" natomiast udał się do bloku, w którym mieszkał Łukasz Żak, aby porozmawiać z jego sąsiadami. "To, co się tu działo, przechodzi ludzkie pojęcie. Jak teraz sobie o tym pomyślę, to mam ciarki na całym ciele. Przychodzili tu do niego dziwni ludzie. To było szemrane towarzystwo. W mieszkaniu non stop było głośno. Na klatce było naprawdę nieprzyjemnie. Strach było wyjść z mieszkania" - powiedział jeden z sąsiadów.

"Odbywały się tam takie imprezy, iż nie dało się chwilami tego wytrzymać. Krzyki, kłótnie, awantury. Policja była tu na porządku dziennym" - dodała inna sąsiadka.

"Był tu nalot policji na to mieszkanie, bo podobno ten chłopak miał jakieś narkotyki. Z tego, co pamiętam, cztery lata temu podczas libacji próbował wyskoczyć przez balkon. Wtedy interweniowały policja i straż pożarna. Niektórzy się wyprowadzili, bo mieli już najwyraźniej tego dość. Ciotka, z którą mieszkał, nie miała nic do powiedzenia. Zamykała się w pokoju, a on zapraszał towarzystwo i urządzał pijackie balangi do rana. Potem, jak go zamknęli, chyba za narkotyki, to było chwilę spokoju, ale znowu wrócił" - dodaje sąsiad.

"Krążyły o nim różne historie. Mówili, iż handluje dragami i dopalaczami, iż ma jakieś powiązania z dziwnymi ludźmi. Słyszeliśmy, iż podobno brał udział w uprowadzeniu kogoś, ale ile w tym prawdy, ciężko powiedzieć" - powiedział ktoś inny. "On był dziwny. Chwilami taki trochę jak nieobliczalny. To pewnie po tych narkotykach, które mieszał z alkoholem. Wszyscy wiedzieli, iż lepiej nie wdawać się z nim w żadne rozmowy, bo mogło to się źle skończyć" - podkreślił kolejny rozmówca.

Jeden ze znajomych Żaka, który chce zostać anonimowy, powiedział: "To bandyta i kryminalista. Handlował narkotykami i dopalaczami. Jeździł pijany samochodem i w ogóle niczym się nie przejmował. Miał w nosie wyroki sądu. Dostał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, ale i tak wsiadał i jeździł. On nigdy się nie krył z tym, jakie ma zakazy i wyroki sądowe. Publicznie o tym mówił. To, co robił nielegalnego, wrzucał choćby do internetu i się tym chwalił. Kiedyś odpalił na Facebooku transmisje live, a za nim stała skrzynka klefedron".

Źródło: se.pl / fakt.pl / PAP

Idź do oryginalnego materiału