Szczęście na noworocznym szlaku

polregion.pl 3 dni temu

– Dziękuję, mamo. – Jakub wstał od stołu i przeciągnął się. – Pójdę się przejechać trochę. Nie martw się, będę ostrożny, i tak wieczorem mało samochodów jeździ.

– Odkąd kupiłeś auto, tylko z nim przebywasz. A powinieneś już myśleć o założeniu rodziny. Słusznie mówią, iż mężczyzna najpierw kocha swoją maszynę.

– Mamo, nie zaczynaj – Jakub podszedł i przytulił ją. – Wiesz, jak marzyłem o własnym aucie. Jeszcze trochę pojeżdżę, nabiorę ochoty, a potem pomyślę o rodzinie. Słowo honoru.

– No dobrze. Masz prawie trzydziestkę, a bawisz się jak dziecko. – Pogłaskała go po głowie. – Idź już.

Jakub wyszedł z klatki schodowej, podszedł do swojego samochodu i strzepnął puszyste płatki śniegu z przedniej szyby. Prawo jazdy miał od dawna, ojciec pozwalał mu jeździć starym „Fiatem”, dopóki nie rozbił go w wypadku. Doświadczenie miał. Po prostu jeszcze nie nacieszył się w pełni uczuciem posiadania własnego auta.

Długo oszczędzał, potem starannie wybierał. Teraz wieczorami jeździł po mieście, czasem wyjeżdżał na trasę. jeżeli ktoś łapał stopa, Jakub podwoził i nie brał pieniędzy.

Wsiadł za kierownicę, przekręcił kluczyk i z przyjemnością wsłuchał się w pomruk silnika. Dodał głośności radiu i wolno wyjechał z podwórka.

W świetle reflektorów migotały płatki śniegu, uderzające w przednią szybę. Zima w tym roku przyszła nagle, w kilka dni nawiało sporo śniegu. Jakub bez celu krążył po ulicach. Na jednej z nich zobaczył kobietę z dzieckiem, łapiącą stopa. Ściszył radio, zatrzymał się i opuścił szybę po stronie pasażera.

– Można na ulicę Budowlaną? – Kobieta zajrzała do środka.

Była młoda i ładna.

– Wsiadajcie – Jakub skinął głową w stronę fotela obok.

– Ile będzie kosztować? To daleko… – spytała, wciąż pochylona przy oknie.

– Spokojnie. Od ładnych kobiet nie biorę pieniędzy. – Widząc, iż z przestrachem odsunęła się od auta, gwałtownie dodał: – No dobra, 20 złotych wam pasuje? Wsiadajcie, nie gryzę! – zaśmiał się.

Kobieta otworzyła tylne drzwi, wpuściła przodem synka, może pięć lat, i usiadła obok niego. Jakub wyjechał na główną drogę.

– A ile ma koni? – spytał chłopiec za plecami Jakuba.

– Konii? – zdziwił się. – Nie wiem.

– Jak to nie wiesz?! – nie dawał za wygrane ciekawski pasażer.

– No bo widzisz, kupując auto, wybierałem takie, żeby mi się podobało i było wygodne. A moc silnika mnie specjalnie nie interesowała. Widzę, iż się znasz? – Jakub mówił całkiem poważnie.

– Znam się – odparł mały ekspert.

– A jak ci na imię, znawco aut? – rozśmiał się Jakub.

– Kacper. A tobie?

– O, proszę! A ja Jakub. Przepraszam, iż nie podam ci ręki, ale prowadzę – Jakuba bawiła ta rozmowa.

– Kacper, przestań, nie przeszkadzaj panu – upomniała go mama.

– Niech gada. Fajny z ciebie syn, Kacper. W sam raz – kaczor Kacper. Rym wysz”Za oknem rozbłysły fajerwerki, a Jakub spojrzał na Nastię, która w końcu się uśmiechnęła, i pomyślał, iż to właśnie będzie ich nowy początek.”

Idź do oryginalnego materiału