Był poniedziałek 8 września rano, gdy na skrzyżowaniu Ramot na wschodzie Jerozolimy rozegrały się tragiczne sceny. Jak podaje "The Jerusalem Post", powołując się na relację służb, "dwóch zamachowców przyjechało samochodem na skrzyżowanie, a później wsiedli do autobusu miejskiego i otworzyli ogień do pasażerów".
Strzelanina w Jerozolimie
– Autobus był pełen ludzi. Gdy tylko wjechał na przystanek, rozpoczęła się strzelanina. Podejrzany mężczyzna wykonał telefon, a gdy rozmawiał, pojawili się terroryści – opowiadała kobieta, która była w autokarze.
Jednym z pasażerów był też żołnierz oraz uzbrojony cywil, którzy zaczęli strzelać do sprawców. "Terroryści zginęli na miejscu" – podano. Nie jest jednak jasne, jaki był motyw ich działania. The Jerusalem Post zwrócił uwagę, iż atak został pochwalony przez Hamas oraz Palestyński Islamski Dżihad.
– Gdy przybyliśmy na miejsce, zobaczyliśmy nieprzytomnych ludzi leżących na drodze i na chodniku przy przystanku autobusowym. Było dużo zniszczeń, potłuczonego szkła na ziemi i duży chaos – opisywał sanitariusz, który brał udział w akcji ratunkowej. Bilans tego zdarzenia jest dramatyczny.
Na razie mowa o pięciu zabitych. Natomiast 22 osoby są ranne: część z nich w stanie krytycznym lub ciężkim trafiła do szpitala. Jak informują lokalne media, wszystkie drogi wyjazdowe z miasta zostały zamknięte.