Czasem człowiek się spieszy. A czasem tak się spieszy, iż wyprzedza nieoznakowany radiowóz. Takiego manewru dokonał pewien 70-latek, który najwyraźniej był nad swój wiek żwawy. Kiedy zatrzymała go policja, jego auto postanowiło salwować się ucieczką.
Po zatrzymaniu przez policję, kierowca w amoku wyskoczył z auta, nie zawracając sobie głowy takimi banałami jak… wrzucenie biegu, zaciągnięcie manualnego czy, nie daj Bóg, wyłączenie silnika. Skutek? Auto, które najwyraźniej też było spóźnione, postanowiło kontynuować jazdę – już bez właściciela.
Samochód ruszył w kierunku drogi krajowej, potem zmienił zdanie i cofnął, a następnie znów pojechał do przodu. Chyba szukał lepszego kierowcy. Tymczasem właściciel próbował go dogonić przez otwarte drzwi – co wyglądało mniej więcej tak, jakby ktoś próbował złapać uciekającą z patelni jajecznicę.
Na szczęście obyło się bez ofiar – ani w ludziach, ani w blacharce. Policjanci zdołali zażegnać kryzys, a senior rajdów lokalnych został ukarany mandatem w wysokości 500 zł i zainkasował 15 punktów karnych. Na pytanie „dlaczego?”, nasz bohater odpowiedział klasykiem: zaspał do pracy.
Po pierwsze – czerwone światło to nie sugestia. Po drugie – jeżeli już planujesz odgrywać „Szybkich i Wściekłych”, to przynajmniej zaciągnij ręczny, zanim wysiądziesz. I po trzecie – choćby twój samochód czasem ma dość twoich decyzji i chce pojechać gdzieś sam. Ale hej – przynajmniej nie trzeba było holować. W końcu odjechał sam.