Spacer po chmurach
Z szarego nieba sączyła się drobna mżawka. Krzysztof podniósł twarz i w jednej chwili skóra pokryła się wilgotnym pyłem. Wciągnął głęboko w płuca mokre powietrze, czując ulgę.
Za plecami z metalicznym zgrzytem zatrzasnęły się więzienne bramy. Poprawił rzemień torby sportowej przerzuconej przez ramię i ruszył szybkim krokiem wzdłuż wysokiego, ceglanego muru…
***
Dwa i pół roku wcześniej
Krzysztof prowadził samochód przez miasto, próbując zagłuszyć w sobie narastającą wściekłość. Gdzie podziała się ich miłość? Dlaczego on i żona przestali się rozumieć? Na siedzeniu pasażera porzucony telefon zawodził melodyjką sygnalizującą połączenie.
Nagle dźwięk urwał się.
— No, lepiej — warknął przez zęby Krzysztof.
Ale zanim dojechał do kolejnych świateł, telefon znów zadzwonił.
— No, czego jeszcze?! — rzucił zirytowany i sięgnął po aparat.
— Krzyś, nie mogę tak dalej. Uciekłeś, nie skończyliśmy rozmowy…
Ewa mówiła i mówiła, kontynuując kłótnię zaczętą w domu. Jej słowa wwiercały się w mózg, utrudniając skupienie na drodze. Krzysztof miał ochotę krzyknąć: „Zamknij się!”.
— Dlaczego milczysz?! — podniosła głos żona.
— Wiem, co chcesz usłyszeć. Zgadzam się. Lepiej się rozstać, niż dalej się męczyć. — Wdepnął pedał hamulca w podłogę, ledwo zatrzymując się przed czerwonym światłem. Telefon wysunął mu się z dłoni, ale cudem zdążył go złapać.
— Tatusiu… — w słuchawce rozległ się płaczliwy głos córki. — Nie odchodź!
— Co ty, Aniu? Nie odchodzę, nie płacz. Zaraz wracam do domu…
Z tyłu rozległ się ostry klakson.
— No, jadę już, jadę! — burknął Krzysztof na niecierpliwego kierowcę.
Dodał gazu i rzucił telefon na fotel, na ułamek sekundy odwracając wzrok. W tej samej chwili auto uderzyło w niewidoczną przeszkodę, a potem kolejny cios — zderzenie z samochodem za nim — rzucił pojazd do przodu. Pas bezpieczeństwa wbił się w klatkę piersiową, gdy Krzysztof uderzył głową w kierownicę.
— Kurde! — zaklął i wyskoczył z auta.
Na mokrym od deszczu asfalcie, tuż przed maską jego samochodu, leżała twarzą w dół nastoletnia dziewczyna…
— Wezwijcie karetkę! — krzyknął do gromadzącego się tłumu, sam pochylając się nad nieprzytomną.
Tak skończyło się jego normalne życie — praca, żona, córka…
Krzysztofa skazano na dwa lata. Uważał, iż wyszedł tanim kosztem. Gdyby ktoś potrącił jego Anię, zabiłby kierowcę własnymi rękami.
Żona natychmiast wniosła o rozwód. Po pół roku wyszła za mąż i wyjechała z córką do innego miasta. Teraz rozumiał — miała kochanka już dawno przed wypadkiem. To dlatego prowokowała kłótnie.
***
Krzysztof
Wszedł na czwarte piętro i zadzwonił do własnych drzwi, choć wiedział, iż nikt go nie czeka. Potem nacisnął dzwonek u sąsiadki.
— Krzysztof?! Wróciłeś? — starsza kobieta załamała ręce. — Twoi wyjechali, wiesz?
— Wiem. Nie zostawili kluczy?
— Oczywiście, zaraz przyniosę. — Kobieta powłóczyła nogami w głąb mieszkania, wracając po chwili z wiązką kluczy. — Masz. Zaglądaj, zawsze jestem w domu.
Mieszkanie powitało go duszącą ciszą. W pokoju dziecięcym na kanapie siedział zapomniany przez Anię pluszowy miś, prezent na piąte urodziny. Krzysztof przycisnął go do twarzy, wdychając znajomy zapach córki, tłumiąc jęk.
Długo moczył się w wannie, potem padł na łóżko. Wydawało mu się, iż przespał dobę, ale budzik pokazywał wpół do siódmej wieczorem, gdy się obudził. Strasznie był głodny.
Z dokumentem o zwolnieniu nikt nie chciał go zatrudnić. Znalazł pracę jako magazynier w piekarni niedaleko domu. Na początek wystarczy.
Dawniej przeglądał filmy, wiadomości, pisał ze znajomymi. Gdyby miał komputer, mógłby zacząć zarabiać online. Ale laptopa zabrała żona.
Krzysztof kiedyś dobrze zarabiał, miał schowane oszczędności. Auto ciągle wymagało napraw, a Ewa awanturowała się o każde wydane grosze. Nie wiedziała o forsie w skrytce. Gdy znalazł pieniądze na miejscu, odetchnął z ulgą. Kupił tani laptop.
Teraz wracał z roboty i siadał do komputera. Przeglądał wiadomości, oferty pracy, zaglądał choćby do mediów społecznościowych. Gdy znalazł profil Ani, omal nie podskoczył z radości. Oglądał zdjęcia, dziwiąc się, jak urósł.
Nie pisał. Nie wiedział, jak zareaguje była żona. Mogła zabronić córce kontaktu. Ale codziennie sprawdzał jej profil, śledząc życie Ani. Kiedyś napisze i poprosi o spotkanie. Ale nie teraz.
Pewnego dnia wpadł na pomysł, by odnaleźć potrąconą dziewczynę. Miała wtedy piętnaście lat. Śledztwo, proces, dwa lata więzienia… Teraz musiała mieć osiemnaście. Jej imienia nigdy nie zapomniał, ale twarz pamiętał mgliście. Gdy ją odwrócono na noszach, była cała we krwi. Rozpoznałby ją?
Wpisał jej dane w wyszukiwarkę i zaczął przeglądać profile. Jedna zdjęcie wydało mu się znajome. Dziewczyna się uśmiechała, ale oczy miała poważne. Profil był prywatny.
Krzysztof wysłał zaproszenie do znajomych i napisał wiadomość. Skłamał, iż przypomina mu córkę, którą żona zabrała po rozwodzie. Co innego mógł napisać trzydziestodwulatek do osiemnastolatki?
Musiał znaleźć wspólny język. Więc opowiedział, iż długo leżał w szpitalu po wypadku, nie mógł chodzić. Nabrudził, by ją zainteresować. Pisał jako „Marek”, wrzucając stare zdjęcia. A nuż rodzice kontrolują jej kontakty?
Odpowiedziała trzeciego dnia i dodała go do znajomych. Na jednym ze zdjęć w tle widać było fragment wózka. To musiała być ona.
Zosia pisała bez dramatyzmu: też potrąciKrzysztof westchnął głęboko, postanawiając, iż następnego dnia wyzna Zosi prawdę – bez względu na to, jak bolesna by była.