Spokój ulicy Raszkowskiej przerwał mały dramat, jakiego nie powstydziłby się choćby reżyser telenoweli. Gdy większość obywateli myślała o schabowym z ziemniakami lub zamawiała kebaba na cienkim, pewna 22-letnia mieszkanka miasta postanowiła zaparkować samochód w stylu „Fast & Furious: Parking Edition”.
Młoda blondwłosa kierująca pojazdem osobowym zbliżyła się do wolnego miejsca z gracją łosia na lodzie. Niestety, zamiast perfekcyjnego parkowania równoległego, zafundowała przechodniom darmowy pokaz „szklanej katastrofy miejskiej”. Z niewyjaśnionych przyczyn – być może zgubiła pedał hamulca albo pomyliła go z… radiem – uderzyła w szklaną elewację lokalu gastronomicznego. Szyba pękła z hukiem, rama się wygięła, a architekt wnętrz gdzieś tam poczuł wewnętrzny ból.
Jakby tego było mało, nie obyło się bez ofiar – na szczęście tylko materialnych. Samochód doznał typowych obrażeń: koło straciło ciśnienie, a zderzak… no cóż, chyba się da jeszcze poskładać.
Na miejscu gwałtownie pojawiła się policja, a gdy tylko ustalono, iż nikomu nic się nie stało, przystąpiono do sprawdzenia dokumentów. I tu hit – nasza młoda kaskaderka nie miała prawa jazdy. Ani przy sobie, ani w ogóle. Najwyraźniej kierowała się zasadą: „Nie mam papierów, ale mam pasję!”
Mandat? Skromne 50 zł. Czyli mniej więcej tyle, co kebab z napojem i frytkami w promocyjnej cenie. W tej sytuacji można powiedzieć, iż to prawdopodobnie najtańsza lekcja parkowania w historii miasta.
I choć odpowiedź na pytanie, jak często młoda dama siada za kółkiem bez uprawnień, zna tylko ona sama (i być może jej Instagram), to jedno jest pewne — elewacja, zderzak i cała ulica Raszkowska nie zapomną tego popołudnia zbyt szybko.
Wniosek? jeżeli nie masz prawa jazdy, lepiej zaparkuj… emocje.