Rodzice oddali swój samochód siostrze, ale teraz wozić ich musi mój mąż

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Kiedyś rodzice zdecydowali, iż mojej siostrze samochód bardziej się przyda, więc gdy ojciec nie chciał już siadać za kierownicą, podarowali auto Annie, mimo iż dopiero uczyła się na prawo jazdy. Wtedy nam z mężem też by się przydał samochód, o czym rodzice doskonale wiedzieli, właśnie zbieraliśmy na własny. Mimo to oddali samochód siostrze, a my wzięliśmy kredyt. Teraz wozić rodziców musimy my, bo Anna nigdy nie ma czasu.

Między mną a siostrą jest niewielka różnica wieku, jestem starsza o cztery lata. Jednak przez całe życie Anna była „naszą małą księżniczką”, a ode mnie wymagano jak od dorosłej osoby. To nie sprzyjało dobrym relacjom między nami. Siostra gwałtownie zrozumiała, iż cokolwiek zrobi, to mnie będą karać: nie dopilnowałam, nie wyjaśniłam, nie skontrolowałam, nie uprzedziłam.

Nawet gdy siostra wyleciała z pierwszego roku studiów, to była moja wina. Przecież mogłam jej pomóc w przygotowaniach do sesji? Przecież sama nie musiałam zdawać, oczywiście. Powinnam była ją łapać za ogon, nie puszczać na imprezy i siedzieć z nią jak z dzieckiem. Rodzice nie widzieli w tym żadnej swojej winy.

Było lżej, gdy wyszłam za mąż i założyłam własną rodzinę. Rodzice kilka razy próbowali coś mi narzucić, ale gwałtownie zrozumieli, iż teraz to już przesada. Próbowali sami zająć się jej wychowaniem, ale było za późno. Dziewczyna stała się całkiem dorosła.

Kwestia samochodu pojawiła się, gdy Anna miała dwadzieścia cztery lata. Wciąż mieszkała z rodzicami, gdzieś pracowała i zajmowała się swoimi sprawami. W tym czasie byłam w ciąży. Rodzice męża podarowali nam mieszkanie w nowym budownictwie na ślub, ale dopiero co oddali budynek, więc remont szedł pełną parą.

Miałam prawo jazdy, podobnie jak mój mąż, ale nie mieliśmy samochodu. Ten, którym jeździł mąż w latach studenckich, rozpadł się, przeżywając swoje lata świetności. Na nowy samochód nie mieliśmy pieniędzy, bo wszystko poszło na remont, staraliśmy się zdążyć przed narodzinami dziecka. Moi rodzice nie mogli nam pomóc finansowo, a proszenie teściów byłoby szczytem bezczelności, i tak podarowali nam mieszkanie.

Nie przejmowaliśmy się brakiem samochodu, ale obiektywnie rzecz biorąc, auto by się przydało. Rodzice o tym wiedzieli. Gdy ojciec trafił do szpitala z przedzawałem, postanowił, iż już więcej nie będzie prowadził, bał się, iż dostanie ataku za kierownicą i spowoduje wypadek.

Myślałam, iż sprzedadzą samochód, bo Anna nie miała wtedy prawa jazdy, a pieniądze w rodzinie by się przydały. Miałam nadzieję, iż oddadzą go mnie, ale starałam się nie liczyć na to za bardzo. I słusznie – postanowili oddać samochód Annie. Poszła wtedy od razu do szkoły nauki jazdy.

Długo się trzymałam, ale w końcu zapytałam, dlaczego właśnie Anna dostała samochód. Czysto z ciekawości. Tata powiedział, iż pracuje daleko i często jeździ, więc samochód jest jej wygodniejszy. Poza tym, Anna mieszka z nimi, więc jeżeli będą potrzebować, to ich zawiezie. Przyjęłam to wyjaśnienie, było logiczne.

Rok później wzięliśmy kredyt na samochód, mąż zmienił pracę i bez samochodu musiałby wyjeżdżać dwie godziny wcześniej. Czasami ja też prowadziłam, ale zwykle robił to mąż.

W tym czasie Anna wyprowadziła się od rodziców, zaczęła mieszkać z jakimś chłopakiem, podobno na poważnie. Ale po wyprowadzce nagle zabrakło jej czasu w rodziców, na ich prośby o zawiezienie gdzieś czy przywiezienie czegoś zawsze odpowiadała, iż nie ma czasu.

Wtedy rodzice przypomnieli sobie, iż my też mamy samochód. Zaczęły się niekończące się prośby, czy to na zakupy, do sklepu, do znajomych, na działkę czy z działki. Proszą dość często. zwykle jeździć musi mój mąż, bo ja z dzieckiem nie mogę się wozić.

On to traktuje normalnie – trzeba, to zawiezie-przywiezie. Ale mnie denerwuje ich prostota. Samochód wciąż jest u Anny, ojciec miał całkiem nowoczesne auto, wyjaśnili mi wtedy, iż Anna ich wszędzie będzie wozić, odmówili mi samochodu, a teraz mój mąż musi ich wozić naszym samochodem. Wszystko dlatego, iż Anna jest bardzo zajęta i nie może pomóc rodzicom.

Zdumiewa mnie ta niesprawiedliwość, ale milczę. Boję się jednak, iż kiedyś wpadną na pomysł, żeby przepisać mieszkanie na Annę, a potem przyjdą mieszkać do mnie, gdy siostrze będzie niewygodnie z nimi mieszkać.

Bardzo bym chciała, żeby do tego nie doszło, żeby zdrowy rozsądek zwyciężył, ale bardzo boję się takiego scenariusza.

Idź do oryginalnego materiału