Przed pięcioma laty stał się ogólnopolskim bohaterem, gdy podczas koszmarnego karambolu na A6 pod Szczecinem jako pierwszy ruszył, by ratować ludzi z płonących samochodów. Tylko dzięki jego odwadze ofiar tej tragedii było mniej. Teraz, w obliczu niemal takiej samej tragedii na S7 pod Gdańskiem, w której zginęło czworo dzieci, pan Andrzej wrócił wspomnieniami do tych koszmarnych wydarzeń. Mówi o "śmiercionośnej broni".