Ruch prokuratury po zeznaniach Sebastiana M.
Jak podaje "Fakt", Sebastian M. podczas składania zeznań w prokuraturze przedstawił swoją wersję wydarzeń. Twierdził, iż do wypadku doszło po tym, jak kia, którą podróżowała trzyosobowa rodzina, zajechała mu drogę. Pasażerowie tego samochodu zginęli. - Podejrzany złożył wyjaśnienia, w których nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył ogólnikowe wyjaśnienia, w których przedstawił swoją wersję zdarzenia - powiedział dziennikowi prok. Miłosz Bystrzycki z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. W związku z tym zdecydowano się na powołanie biegłego. - Prokurator dopuścił dowód z uzupełniającej opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych w celu weryfikacji wyjaśnień podejrzanego - dodał prok. Bystrzycki.
REKLAMA
Zarzut dla Sebastiana M.
We wtorek (27 maja) Sebastian M. został doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Po złożeniu wyjaśnień postawiono mężczyźnie zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności. Pełnomocnik rodziny ofiar mec. Łukasz Kowalski, przekazał Onetowi, iż jego zdaniem sprawę można było też rozpatrywać pod kątem spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Adwokat ocenił również, iż z uwagi na obszerny i "szczelny" materiał dowodowy "ciężko będzie wdawać się w polemikę obrońcom i panu Sebastianowi".
Zobacz wideo Sebastian M. w Polsce. Policja opublikowała nagranie
Wypadek na A1
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2023 roku na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie). Kierowca BMW (Sebastian M.) miał wówczas wjechać w samochód osobowy, którym podróżowała trzyosobowa rodzina. Ich pojazd stanął w płomieniach. W pożarze zginęli matka, ojciec i pięcioletnie dziecko. Początkowe ustalenia policji mówiły, iż w wypadku brał udział tylko samochód pokrzywdzonych. Sebastian M. został potraktowany wtedy jako świadek. Dopiero później, m.in. po ujawnieniu nagrań od innych kierowców z A1, ujawniono udział BMW. Śledczym nie udało się jednak zatrzymać mężczyzny, ponieważ ten uciekł z kraju. Po wydaniu międzynarodowego listu gończego został zatrzymany w Dubaju. Pojawiły się problemy z jego ekstradycją do kraju, gdyż wyszedł z tamtejszego aresztu za kaucją i otrzymał status rezydenta w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ostatecznie udało się do ekstradycji doprowadzić. W poniedziałek (26 maja) został przewieziony do Polski.
Przeczytaj także: Sebastian M. wylądował w Polsce. Teraz będzie przesłuchiwanyŹródła: "Fakt", "Gazeta Wyborcza"