W polskich przepisach ruchu drogowego wiele jest sprzeczności. Wiele jest przepisów, które są kontrowersyjne i mogą się wzajemnie wykluczać. Chociażby tak jak w tej sytuacji z Kętrzyna. Jedni sugerują tutaj wprost, iż policja próbuje wymusić wysoki mandat. Z drugiej strony pojawiają się inni, którzy są pewni, iż nie ma w tym zachowaniu niczego złego. Więc jak to w końcu tutaj było?
Kętrzyn, środek dnia. Co dzieje się na drodze? Tak wygląda opis sytuacji przedstawiony przez kierowcę: „Z daleka nie widać nikogo na przejściu, nie ma żadnych ludzi. Dopiero jak kętrzyński rządowy skarbnik z lekkim wąsikiem gwałtownie zatrzymuje auto, ewidentnie licząc, iż go wyprzedzę (spróbuj to wyjaśnić inaczej), nikogo nie ma okolicy”. A zatem kierowca próbuje tutaj zarzucić funkcjonariuszowi, iż ten próbuje wymusić na nim przekroczenie przepisów, a co za tym idzie, wlepić mu wysoki mandat.
Na pierwszy rzut oka rzeczywiście może to tak wyglądać. Radiowóz jedzie pasem z prawej strony, nasz kierowca samochodu z kamerką z lewej strony. Radiowóz jest lekko z przodu i wtedy – na pozór z kompletnie niewyjaśnionej przyczyny – zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, chociaż nie ma wokół niego nikogo, kto chciałby na przejście wejść. Więc kierowca też się zatrzymuje… żeby nie wyprzedzić na przejściu dla pieszych. Na pozór kwestia jest oczywista. Ale… być może wyłącznie na pozór?
Czy funkcjonariusz, kierowca radiowozu chciał kogoś przepuścić? Nie – nie ma takiej możliwości. Na przejściu nikogo nie było. Nie było też żadnej osoby, która przejawiałaby jakikolwiek zamiar wejścia na przejście dla pieszych. Zatem nie ma mowy o ustąpieniu pierwszeństwa pieszemu, bo pieszego w tej sytuacji nie ma. A zatem z pozoru zarówno radiowóz, jak i kierowca samochodu osobowego, zatrzymują się kompletnie bez powodu. Kierowca nie chce pojechać dalej… bo wtedy wyprzedziłby radiowóz na przejściu dla pieszych a za to grozi 1500 zł mandatu i 15 punktów karnych.
Mamy impas?
Co powinno wydarzyć się dalej? Teoretycznie radiowóz ruszający się z miejsca przejeżdża obok samochodu, który też rusza, więc… wyprzedza go. Na przejściu dla pieszych. A zatem w „idealnej” sytuacji panowie powinni tam stać na zawsze. Albo ewentualnie umówić się i przejechać przez te pasy razem, dokładnie w tym samym tempie. Wtedy nikt nikogo nie wyprzedzi… Tak – wiem jak to brzmi. To obrazuje trochę paradoks nowych przepisów. Może dojść do takiej sytuacji… w której nie ma dobrego rozwiązania.
Natomiast wróćmy do tego, czy to w ogóle była jakakolwiek próba wymuszenia. Śmiem w to wątpić. Być może najważniejszej roli w tym wszystkim nie odgrywa ani kierowca samochodu z kamerką, ani kierowca radiowozu… a kierowca białego SUV-a, który jedzie przed radiowozem. Zwróćmy uwagę na to, iż biały samochód dojeżdża do ronda. Zatrzymuje się. Kierowca radiowozu w pewnym momencie musi zwolnić a w konsekwencji się zatrzymać. Dlaczego? Dlatego, iż przed nim nie ma miejsca na kontynuowanie jazdy. To znaczy jest miejsce… ale gdyby ją kontynuował, mógłby stanąć na przejściu dla pieszych. A jak wiemy – to jest niedopuszczalne.
Oczywiście każdy będzie miał tutaj swoją teorię na temat całego zdarzenia. Koniec końców prawdopodobnie prawda jest taka, iż nikt na nikim niczego nie próbował wymusić. Nikt nie miał tu złych zamiarów. A wyszło… jak wyszło. I wynika to z nowych przepisów, które w takich właśnie okolicznościach wprowadzają impas. Sytuację, z której teoretycznie nie ma żadnego dobrego rozwiązania.